31 stycznia 2016

Samotnie przez życie- recenzja książki pt."Wilcze Dziecko"

Witam!
   Życie powojennej sieroty jest niczym powolna agonia- stopniowo uchodzi z ciebie chęć do życia i stajesz się tylko niechcianym ciężarem. Liesabeth Otto - Niemka pochodząca z Prus Wschodnich - przekonała się o tym na własnej skórze. Pragnę przybliżyć wam nieco postać tej niezwykłej kobiety, której historia przedstawiona została w książce pt."Wilcze Dziecko". Zapraszam!


Polska wersja okładki książki

Informacje ogólne
Oryginalny tytuł: Wolfskind
Tłumaczenie: Urszula Szymanderska
Wydawca: Świat Książki
Ilość stron: 304
Rok wydania: 2012

   Liesabeth przyszła na świat w 1937 roku. Kiedy była małym dzieckiem wybuchła II wojna światowa. Ojciec dziewczynki wyruszył na front zachodni, by pomóc jako sanitariusz. Mężczyzna opuścił nie tylko żonę i kilkuletnią córeczkę ale i dwójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa. 
   Wybuch wojny zapoczątkował całą lawinę tragedii, która w krótkim czasie całkowicie pochłonęła Liesabeth i jej rodzinę. Armia Czerwona zajęła w 1945 roku zamieszkiwane przez dziewczynkę tereny, w tym jej rodzinną Welawę. Rozpoczęły się prześladowania Niemców, ciągłe ukrywanie się przed Rosjanami oraz klęska głodu. To właśnie za jej sprawą, mama Liesabeth zmarła w 1945 roku. Rodzeństwo trafiło jakiś czas później do ubogiego domu, gdzie z trudem wiązali koniec z końcem. 
   Pewnego dnia, przebywając na miastowym dworcu, Liesabeth ukryła się w jednym z wagonów pociągu ze strachu przed zawiadowcą. Jak się później okazało, udało jej się dotrzeć owym pociągiem aż na Litwę. To właśnie w tamtym momencie Liesabeth narodziła się jako "wilcze dziecko"- niechciana i bezdomna sierota.  
   Historia Liesabeth nigdy nie była przesycona szczęściem, nie mówiąc już o radosnych wspomnieniach z dzieciństwa. W swoim pełnym cierpienia życiu kilkakrotnie przekonała się, czym jest ciężka praca w łagrze oraz jak czuje się samotna matka. 
   Pomimo wszelkich krzywd jakich doznała w swoim życiu, Liesabeth ciągle stara się iść naprzód i nigdy nie wątpić w swoją siłę. Podczas samotnej wędrówki przez świat, udało jej się odnaleźć Boga oraz powierzyć mu swe istnienie. 
   Opowieść o życiu Liesabeth zyskała znacznie większy rozgłos w Niemczech, bowiem Ingeborg Jacobs (autorka biografii Liesabeth) udało się nakręcić o niej film pt,"Żelazna Maria". Liesabeth nie jest jedynym "wilczym dzieckiem" na tym świecie- po wojnie było ich całe mnóstwo i tylko nielicznym udało się wówczas zostać adoptowanym przez jakąś rodzinę. 
   Liesabeth podczas swojej podróży wielokrotnie była szykanowana i nienawidzona za swoje niemieckie pochodzenie. Nic dziwnego- Rosjanie przez bardzo długi czas szerzyli propagandę na temat okrucieństwa Niemców. Dodatkowo, postać Hitlera na dobre zapadła im w pamięci. 


Jedno ze zdjęć z albumu Liesabeth

   Książka pt."Wilcze Dziecko" prócz życiorysu Liesabeth, zawiera także kilka słów od autorki oraz wiele interesujących zdjęć. Czytając tę książkę można w pewnym stopniu poszerzyć swoje horyzonty jeżeli chodzi o powojenną historię europejskich państw, zwłaszcza Litwy i ZSRR. 
   Zapoznając się z historią Liesabeth Otto, niemal cały czas w myślach krążyło mi jedno zdanie: "Boże, dziękuję ci, że moje życie wygląda zupełnie inaczej!". Nie wiem, czy byłabym w stanie przetrwać piekło, przez które przeszła ta kobieta. Nie wiem, czy po tylu nieszczęściach nadal wierzyłabym, że na tym świecie istnieją Bóg i sprawiedliwość. To właśnie takie historie pokazują, że zawsze istnieje nadzieja i nigdy nie wolno tracić chęci do życia. Jeżeli sami chcecie się o tym przekonać, koniecznie sięgnijcie po tę książkę! 
   Nie wiem, czy powinnam w jakikolwiek sposób ocenić tę książkę. Nie potrafię przyznać jej żadnej noty. Wydaje mi się, że takie historie nie mają prawa być traktowane jak cała reszta...

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST

21 stycznia 2016

Zapomniane anime cz.1

Hejka!
   Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, co nowego opublikować na moim blogu. Przez dłuższy czas nie mogłam wpaść na żaden ciekawy pomysł, gdy nagle przypomniałam sobie o pewnej serii postów, którą planowałam rozpocząć na jednym z moich poprzednich blogów w gimnazjum. Pragnę wam dzisiaj zaprezentować kilka zapomnianych, mało popularnych anime. Zapraszam!

Juuni Kokki


   Muszę się wam z dumą przyznać, iż jest to jedno z moich najukochańszych anime. Opowiada ono historię pewnej licealistki- Youko Nakajimy, którą na samym początku poznajemy jako klasową prymuskę o niezbyt pochlebnej reputacji. Youko od zawsze podporządkowywała się poleceniom innych, przez co zasłużyła sobie na tytuł szkolnej lizuski oraz nigdy nie udało jej się zdobyć prawdziwego przyjaciela. Pewnego dnia w szkole Youko zjawia się dziwny, tajemniczy mężczyzna, który przenosi dziewczynę do zupełnie innego świata. To właśnie tam Youko uczy się, czym jest prawdziwa przyjaźń oraz poznaje swoje prawdziwe "ja". Nastolatka powoli przeobraża się z uległej, niczym nie wyróżniającej się uczennicy w odważną oraz pewną siebie wojowniczkę. Wędrując po świecie przypominającym dawną Japonię, udaje jej się dowiedzieć prawdy o samej sobie.
   "Juuni Kokki" jest jednym z najlepszych anime jakie widziałam w całym moim życiu. Bohaterowie są różnorodni oraz wykreowani w wyjątkowo wiarygodny sposób, muzyka urzeka swym pięknem i harmonią zaś sama fabuła sprawia, iż po całym mym ciele przechodzą dreszcze. Jednym słowem mówiąc- cudo!
   Pomimo tego, iż "Juuni Kokki" jest zachwycającym anime, nie obyło się bez wpadek. Jedną z nich jest niedokończenie jednego z wątków, który moim zdaniem był tym najciekawszym. Czekałam cierpliwie aż do ostatniego odcinka na wyjaśnienie. Niestety, nie doczekałam się. 
   To anime nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, bowiem zmusza ono widza do myślenia i do ciągłego skupienia. Jeżeli szukacie czegoś lekkiego i przyjemnego- to anime nie jest dla was. Nie jest to także kolejne głupawe fantasy, gdzie główni bohaterowie nie robią nic poza walką z potworami i pokonywaniem wyskakujących zza krzaków przeciwników. "Juuni Kokki" to ambitna, jedyna w swoim rodzaju seria, do której można wracać po latach. Serdecznie polecam ją wszystkim tym, którzy szukają czegoś ambitniejszego do oglądnięcia. Mam nadzieję, iż niesamowity klimat tego anime wciągnie was, zupełnie tak jak mnie! 



Ranma 1/2


   Dosyć osobliwe anime z przełomu lat 80 i 90. Tytułowy Ranma od wczesnego dzieciństwa trenuje sztuki walki. Podczas jednego z treningów w Chinach dochodzi do wyjątkowo dziwnej sytuacji- po wpadnięciu do jeziora, Ranma zamienia się w czerwonowłosą dziewczynę, zaś jego ojciec w pandę! Dodatkowo, ojciec chłopaka chce wyswatać go z jedną z córek swojego dobrego przyjaciela. Jak się później okazuje, najmłodszej z nich- Akane, ten pomysł szczególnie nie przypada do gustu.
   Pod wpływem gorącej wody Ranma wraz z ojcem wracają do swoich właściwych postaci. Jednakże, wystarczy kropelka zimnej wody, aby znowu zamienili się w dziwadła. Ta prawidłowość jest przyczyną wielu zabawnych i niekiedy niezręcznych sytuacji. 
   "Ranma 1/2" jest dosyć długim anime, liczy bowiem aż 161 odcinków. Dotychczas udało mi się oglądnąć zaledwie kilka z nich. Grafika oraz muzyka stoją na dosyć przeciętnym poziomie, jednakże miło jest czasem wrócić do tych starych produkcji i poczuć się jak w latach 90. 
   Co do bohaterów- nie udało mi się ich dokładnie poznać, więc na razie wstrzymam się od głosu. Aby sprawiedliwie ocenić daną postać, należy prześledzić wszystkie jej losy od początku do końca. 
   "Ranma 1/2" jest zdecydowanie skierowane do fanów lekkich, zabawnych komedii. W tym anime każdy znajdzie coś dla siebie- chłopcy będą obserwować przebieg walk głównego bohatera, zaś dziewczęta kibicować Ranmie oraz Akane aby zostali parą <3 



Bokura ga Ita


   Wydawać by się mogło, iż "Bokura ga Ita" jest przeciętnym, schematycznym anime dla nastolatek. Ona -szara myszka- oraz on -najpopularniejszy chłopak w szkole-, zostają jedną z najgłośniejszych par w historii ich liceum. Na swojej drodze napotykają wielu różnych ludzi, którzy wywierają znaczny wpływ na ich późniejszą relację, a są to między innymi zazdrośni przyjaciele czy byli partnerzy bohaterów. 
   Brzmi znajomo? Otóż w ten sposób prezentuje się większość szkolnych romansów. Co wyróżnia jednak "Bokura ga Ita" spośród tłumu? Odpowiedzią jest niesamowicie wiarygodny wątek romantyczny. Pomimo tych kilku sztampowych, klasycznych elementów, historia dwójki głównych bohaterów potrafi wzbudzić uczucia u widza, a wręcz poruszyć go do łez. W odróżnieniu od innych romansów młodzieżowych, nie musimy męczyć się przez 20/30 odcinków i czekać, aż para wyzna sobie miłość a następnie przypieczętuje ją pocałunkiem. Jest to kolejny ogromny plus, jeżeli chodzi o tę historię. 
   Jeżeli mówimy już o zaletach, warto także wspomnieć o wadach. Tą zdecydowanie największą jest biedna, w niektórych momentach wręcz okropna, grafika. Wystarczy, że oko któregoś z bohaterów jest delikatnie zasłonięte grzywką, to automatycznie jest ono pomijane. Efektem tego zabiegu są jednookie stwory pojawiające się co jakiś czas na ekranie. Jak sami widzicie, w przypadku "Bokura ga Ita"nie warto nastawiać się na bogate przeżycia wizualne. 
   Pomimo wszelkich przywar, jest to cudowny słodko-gorzki romans, który jest moim zdaniem obowiązkową pozycją dla wszystkich fanów wyżej wspomnianego gatunku.



Twilight Q


   Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tytuł tego anime, pomyślałam sobie: "Czyżby to była jakaś parodia "Zmierzchu"?" (w końcu oryginalny tytuł tej sagi to właśnie "Twilight"). Jak się później okazało, natrafiłam na dosyć stare (bo z 1987 roku) dwuodcinkowe anime sci-fi. Pierwszy epizod opowiada o podróżach w czasie oraz związanymi z nimi anomaliami, zaś drugi dotyczy zaginionych samolotów japońskich linii lotniczych.
   O ile pierwszy odcinek zachwycił mnie swoją nietuzinkową fabułą, o tyle przy drugim niemal zasnęłam z nudów. Cóż, brak jakiejkolwiek akcji potrafi odstraszyć nawet najwytrwalszego widza. 
   Szczerze mówiąc, nie dziwię się dlaczego "Twilight Q" zostało zapomniane przez fanów anime. Zapewne jednym z powodów jest fakt, iż tylko nieliczni gustują w starej, charakterystycznej grafice z lat 80. Do tego, ten drugi odcinek nie robi zbyt dobrej reklamy dla całej serii. 
   "Twilight Q" nie jest szczególnie wybitną produkcją, jednakże szczerze polecam wam oglądnięcie pierwszego odcinka tego anime. Będzie to nie lada gratka dla wszystkich fanów historii o podróżach w czasie (ja również należę do tego licznego grona). 



Princess Tutu


   Na sam koniec, pragnę przedstawić wam niesamowicie piękną historię, niczym ze średniowiecznej baśni. Główna bohaterka- Ahiru, otrzymuje magiczną moc, dzięki której potrafi przemienić się ze zwykłej nastolatki w urokliwą baletnicę. Zadaniem dziewczyny jest odnaleźć fragmenty serca, które utracił niegdyś książę Mytho, jeden z uczniów szkoły, do której uczęszcza nasza główna bohaterka. W pewnym momencie okazuje się, iż Ahiru, Mytho oraz jego przyjaciel- Fakir, swoje poprzednie życie toczyli jako postacie jednej z baśni pewnego szalonego pisarza. Czy głównym bohaterom uda się wygrać z przeznaczeniem i stworzyć swoją własną, nową baśń? Przekonajcie się sami!
   "Princess Tutu" jest to przesycona magią oraz melancholią, cudownie ciepła i wzruszająca opowieść. Widz będzie miał niejedną okazję aby uronić łezkę, oraz by śmiać się do rozpuku z poczynań głównej bohaterki. Ahiru jest uroczą niezdarną dziewczyną, która podbije wasze serca, podobnie jak reszta pojawiających się w tym anime postaci. 
   Cudowna fabuła oraz przewijająca się w wielu monetach muzyka baletowa umilą widzowi oglądanie oraz zachęcą, do zapoznania się z dalszymi przygodami zabawnej Ahiru. 




Za dużo obrazków z anime na dziś XD Pora na coś innego!

   Czy znacie którekolwiek z wymienionych przeze mnie anime? Jeżeli nie- bierzcie się za oglądanie! Gwarantuję wam, że warto :D Jeżeli znacie jakieś inne mało popularne anime, dajcie mi znać w komentarzu!

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST

12 stycznia 2016

Ponadczasowa miłość- recenzja dramy "Splash Splash Love"

Witam!
   Zapewne każda z dziewczyn potrzebuje raz na jakiś czas zagłębić się w pewną romantyczną historię. Nie ma to jak wzdychać na widok głównego bohatera oraz piszczeć lub płakać w tych najbardziej emocjonujących momentach! Dzisiaj chciałabym przybliżyć wam pewną koreańską produkcję pt."Splash Splash Love", przy której niewątpliwie będziecie się dobrze bawić, dziewczyny. Zapraszam! 


   Główna bohaterka o imieniu Dan-Bi chodzi do ostatniej klasy szkoły średniej i za kilka dni czekają ją egzaminy. W dniu testów dziewczyna nie wytrzymuje napięcia oraz stresu i ucieka zaraz sprzed progu szkoły. Dan-Bi zaszywa się na jakiś czas w parku, gdzie wypłakuje swoje smutki oraz stara się zapanować nad swoimi emocjami. To właśnie w tym jakże niepozornym miejscu, dziewczyna odkrywa bramę prowadzącą wieki wstecz, a jest nią... zwyczajna kałuża! Jak się później okazuje, Dan-Bi przenosi się kilkaset lat w czasie i udaje jej się spotkać jednego z najsłynniejszych koreańskich królów, jakim jest Lee Do. W wyniku pewnej pomyłki, nastolatka zostaje uznana za jednego ze sług i wkrótce rozpoczyna swoją pracę na królewskim dworze. 
   Po zapoznaniu się z fabułą tejże dramy, od razu można zauważyć, iż jest to romans z domieszką fantasy. Te z was, które przygotowały się już, że będzie to kolejny dramat z całą masą tragicznych wydarzeń, muszę was słono rozczarować. Jest to wyjątkowo zabawna komedia, gdzie żaden z bohaterów nie znika na dobre z ekranu (jednakże, jest kilka sytuacji kiedy będziecie mogły uronić trochę łez). 
   Nie mam żadnych zastrzeżeń co do gry aktorskiej, a wręcz byłam nią szczerze zachwycona! Aktorce wcielającej się w Dan-Bi udało się wykreować wyjątkowo realistyczną, nieco niezdarną ale jakże uroczą postać. Podobnie jest z odtwórcą roli króla Lee Do- nie jest to idealny, pozbawiony wszelkich wad mężczyzna. Jego momentami zbyt narcystyczne zachowanie rozbawiało mnie do łez. 
   Piękne starodawne, koreańskie stroje zachwycają swoją autentycznością oraz pięknem. Podobnie jest z budynkami- w pełni oddają one ducha tamtych czasów oraz przyciągają wzrok widza. Będzie to niewątpliwie wyjątkowy rarytas dla fanów krajów Azjatyckich (apel do was azjatoholicy- bierzcie się za oglądanie!).


   "Splash Splash Love" jest dla mnie dramą niemal idealną. Jest jednak pewna drobna scena, która nie daje mi spokoju: dlaczego, kiedy główna bohaterka jechała na koniu przez pola, w tle leciały dwie zupełnie różne piosenki równocześnie? Jedną z nich nuciła (czy raczej wyła XD) główna bohaterka, zaś ta druga pojawiła się tam nie wiadomo skąd. Cóż, w porównaniu do całokształtu produkcji, ta drobna wpadka jest niczym! 
   Historia Dan-Bi oraz Lee Do jest niesamowicie słodka i romantyczna, ale równocześnie nie przytłacza nas toną słodyczy i lukru. Wszystkie proporcje zostały właściwie wyważone oraz dodane w odpowiedniej kolejności. 


   Zapewne niektóre z was czytając pierwszą część mojej recenzji, pomyślały sobie "O matko! To jest koreańskie? Pewnie będą tam cały czas mówili jakieś <<cing, ciang, ciong>>". Bez obaw- koreański język jest płynny i przyjemny dla ucha (w odróżnieniu od chińskiego, brrrrrr... chiński jest dla mnie okropny).
   "Splash Splash Love" jest moją pierwszą dramą w życiu i muszę przyznać, że już na starcie postawiłam sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Nie wiem, czy będę w stanie znaleźć lepszy film z tego gatunku. Jeżeli jednak coś takiego nastąpi, na pewno dam wam znać. 
   Jeżeli zdecydowałyście się aby oglądnąć tę dramę, muszę was uprzedzić- czeka was istny festiwal piszczenia (ze szczęścia oczywiście XD) Link do "Splash Splash Love" macie TUTAJ. Musicie jednak posiadać konto na tej stronie aby oglądnąć jakąkolwiek dramę. 
   Mam nadzieję, że poświęcicie choć odrobinę czasu tej dramie ponieważ jest ona godna uwagi.


Dzisiaj wyjątkowo bez obrazka mangowego. Ten aktor jest taki śliczny XD 

Moja ocena 10/10

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST

02 stycznia 2016

Podsumowanie czytelnicze 2015

Witam!
   Rok 2015 mamy już za sobą. W ciągu tych 365 dni udało mi się dokonać wielu rzeczy, a jedną z nich jest pomyślne ukończenie wyzwania "Przeczytam 52 książki w 2015 roku". Chciałabym dzisiaj dokonać podsumowania, ile książek udało mi się przeczytać w 2015 roku oraz przyznać pewne tytuły konkretnym pozycjom. Zapraszam! 

Lista przeczytanych książek w 2015 roku

"Beta"- Rachel Cohn
"Wszechświaty"- Leonardo Patrignani
"Pamiętnik"- Nicholas Sparks
"Nieśmiertelny"- Elisa Puricelli Guerra
"Wszechświaty: Pamięć"- Leonardo Patrignani
"Trzy metry nad niebem"- Federico Moccia 
"Tonąca Dziewczyna"- Caitlyn R. Kiernan
"Deklaracja"- Gemma Malley
"Anna i pocałunek w Paryżu"- Stephanie Perkins
"Aura"- Alyson Noel
"Finding Cinderella"- Colleen Hoover
"Przez Burze Ognia"- Veronica Rossi
"Władcy Czasu"- Alexandra Monir
"Przez Bezmiar Nocy"- Veronica Rossi
"Atrofia"- Lauren De Stefano
"Losing Hope"- Colleen Hoover
"Osobliwy dom Pani Peregrine" Ransom Riggs
"Wielki Błękit"- Veronica Rossi
"Makbet"- William Shakespeare
"Wilcza Księżniczka"- Cathryn Constable 
"Przeklnij ten dom"- Barbara Wood
"Czerwona Azalia"- Anchee Min
"Szczęśliwy traf"- Louise Shaffer
"Aminata: siła miłości"- Lawrence Hill
"Balladyna"- Juliusz Słowacki
"Opowieści tajemnicze i szalone" E.A. Poe i Gris Grimly
"Zanim przekwitną wiśnie"- Aly Cha 
"Romeo i Julia"- William Shakespeare
"Łzy na piasku"- Nura Abdi
"Opowieści miłosne: groteski i makabreski"- E.A. Poe
"Dzieje Tristana i Izoldy"- Joseph Bedier
"Chińska lalka"- Chun Sue
"Pozdrowienia z Korei"- Suki Kim
"Brzechwa Dzieciom"
"Nie opuszczaj mnie"- Kazuo Ishiguro
"Opowieść miłosna"- Erich Segal
"Kochanek z zaświatów"- Barbara Wood
"Lśniąca pułapka"- Alyson Noel
"Marzenia Joy"- Lisa See
"Anarion"- Natalia Molenda
"Okruchy dnia"- Kazuo Ishiguro
"Alicja w Krainie Czarów"- Lewis Carroll
"Gwiezdny Pył"- Neil Gaiman
"Doznać cudu? Opowieść Trudy Rosenberg"- Hanna Fedorowicz
"Dziennik szczęściary"- Penelope Bush
"Nowe przygody Mikołajka"- Gościnny i Sempe
"Serafina"- Rachel Hartman
"Nazywam się Numer Cztery"- Ting-Xing Ye
"Nie-Boska komedia"- Zygmunt Krasiński

    Łącznie wszystkich książek jest 58, kilka z nich udało mi się nawet zrecenzować. Przechodzimy teraz do rozdania nagród :D
Najlepszy bohater


   Bez większego zastanowienia stwierdzam, iż jest to Colin z "Przeklnij ten dom". Wydaje mi się, że to właśnie jego postać uprzyjemniła mi czytanie tej książki. Był on momentami nieco zbyt złośliwy, ale gdy tylko pojawiały się romantyczne fragmenty z nim w roli głównej, z miejsca podbił moje serce. 

Najlepsza bohaterka


   Tytuł ten przyznaję Pearl z "Dziewcząt z Szanghaju". Pearl nie miała łatwego życia: dziewczyna została zmuszona do małżeństwa z nieznanym jej mężczyzną, w wyniku czego musiała porzucić sny o jej ukochanym malarzu- Z.G. Dodatkowo, wojna rozdzieliła na zawsze jej rodzinę. Mimo wszelkich przeciwności Pearl walczyła dalej i nigdy nie miała zamiaru się poddać. Właśnie ta cecha - wytrwałość - zaimponowała mi w tej bohaterce. 

Najgorszy bohater


   Nagroda dla najgorszego bohatera książkowego wędruje doooooooo... Stepa z "Trzy metry nad niebem". Chyba jeszcze żadna postać tak bardzo nie sprawiała. że chciałam rzucić książką o ziemię, podeptać ją i następnie spalić! Niepokorny młody mężczyzna, który odreagowuje stres jadąc motocyklem na łeb na szyję (ze swoją ukochaną na bagażniku, żeby dodać jej niezapomnianych wrażeń oczywiście!), agresywny wandal, który nie zna znaczenia "własność prywatna" oraz wulgarny i napraszający się amant- mieszanka wybuchowa, która doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Nigdy więcej książek Federico Moccii, powtarzam- nigdy więcej! 

Najgorsza bohaterka


   "Nieśmiertelny" jest kontynuacją książki "Czarne Serce", która opowiada o postaciach książkowych, którym udało się opuścić swoje powieści. W centrum tego dosyć niesamowitego zamieszania znajduje się Viola, która nie cieszy się zbytnią sympatią wśród swoich rówieśniczek. Na samym początku współczułam jej tego, iż nie posiada ani jednego bliskiego przyjaciela, jednak z czasem zrozumiałam, dlaczego tak jest. Viola jest niesamowicie niezdarną, głośną i bezmyślną osobą i nie warto powierzać jej jakichkolwiek sekretów, gdyż najprawdopodobniej za jakiś czas będzie o nich wiedziało całe miasto (przez przypadek oczywiście!). Moim zdaniem, gdyby nie postać Violi, cykl "Czarne Serce" byłby o wiele przyjemniejszą lekturą. Jak to dobrze, że historie o postaciach wychodzących z książek nie są prawdziwe! Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nagle pojawili się koło mnie Step i Viola...

Najlepsza para


   Ku mojemu własnemu zdziwieniu nie wybrałam żadnej pary ze współczesnych powieści, lecz ze starej, celtyckiej legendy. Trzeba przyznać iż miłość Tristana i Izoldy nie była całkowicie szczera, gdyż pewien czynnik z zewnątrz wpłynął na jej rozkwit. Dodatkowo, na samym początku byli oni dosyć sceptycznie nastawieni do siebie. Cóż, los bywa przewrotny. Pomimo początkowych wątpliwości, to właśnie ich historia miłosna poruszyła moje serce i wzbudziła we mnie miłość do klasyków literatury. 

Najgorsza para


   Bez zbędnych ceregieli, ponownie witamy znienawidzoną przeze mnie powieść. Nie wiem czym kierował się autor tworząc tę historię, jednak wszystkie dokonane przez niego wybory są w moim odczuciu kompletnie nietrafione. Jednym z nich jest także wygląd i przebieg romansu pomiędzy wspomnianym wcześniej Stepem a szesnastoletnią Babi. Pod wpływem swojego nieokrzesanego chłopaka, Babi zmienia się z uczynnej i rozsądnej dziewczyny w żądną przygód, nierozważną wariatkę. Dziewczyna uważa jednak, iż ta zmiana wyszła jej na dobre. Według mnie, niekoniecznie... 
   Historia Babi i Stepa była dla mnie jedną z najgorszych możliwych tortur, a także skłoniła mnie do przemyśleń typu: "Już chyba wolałabym przeczytać <<Krzyżaków>>!". Moim zdaniem nie warto poświęcać tej książce ani chwili uwagi. 

Najlepsza powieść oparta na faktach


   Skończyłam czytać tę książkę bardzo niedawno i muszę przyznać, że zawarta w niej historia skłoniła mnie do refleksji, Dodatkowo, opowiada ona o moim ulubionym okresie historycznym, czyli rewolucji kulturalnej w Chinach, więc jej czytanie wzbogaciło moją wiedzę na ten temat. Wyobraźcie sobie taką sytuację: nie macie obydwojga rodziców, społeczeństwo znienawidziło was ponieważ wasi przodkowie rzekomo wyzyskiwali chłopów i biednych ludzi, a na sam koniec zostajecie zesłani przymusowo na ciężkie prace we wsi NA ZAWSZE. Dokładnie to spotkało autorkę tej autobiografii. Nie wiem co zrobiłabym na jej miejscu. Naprawdę nie mam pojęcia... 

Największe zaskoczenie


   Pamiętam, że kiedy wypożyczyłam tę książkę pomyślałam sobie: "Boże, co ja wzięłam z tej biblioteki?". Ten beznadziejnie brzmiący tytuł i opis na okładce wzbudziły we mnie mieszane uczucia, jednak postanowiłam się nie poddawać i zabrałam się za czytanie. Początkowo szło mi dosyć mozolnie, jednakże po około 20 stronach wciągnęłam się na dobre. Dawno nie czytałam tak przyjemnego romansu dla młodzieży! Książka wciągnęła mnie do tego stopnia, że przeczytałam ją niemal w jeden dzień. Serdecznie polecam! Kamila. 

Największe rozczarowanie


   Nie chciałam się do tego przyznawać, nawet przed samą sobą. Wmawiałam sobie, że jestem zadowolona w 100% z tej książki, jednak dłużej już nie potrafię! Kupiłam tę książkę, gdyż skusił mnie opis fabuły: pewna dziewczyna o pseudonimie Imp cierpi na schizofrenię i stara się odpędzić od siebie swoje chore, fantastyczne wizje. Jak tylko przeczytałam opis poczułam się zachwycona: "W końcu jakieś ambitne dzieło fantasy!". Początkowo wydawało mi się, że Imp jest małym dzieckiem bądź też nastolatką (to przez to przezwisko, skojarzyło mi się ono z przezwiskiem dla dziecka i to dlatego) i wszystkie te jej wizje są wyjątkowo barwne i niesamowicie interesujące. Co się okazało? Imp jest dorosłą, pracującą kobietą a jej wizje i wspomnienia są poplątane jak makaronik w zupce chińskiej! Do tego, historia Imp nie zainteresowała mnie tak bardzo, jak to sobie wyobrażałam na samym początku. Miałam naprawdę ogromne oczekiwania wobec tej książki i żałuję, że tak srogo się na niej zawiodłam.  


Zimnooooo *o*

   Ile książek udało wam się przeczytać w tym roku? Jeżeli zrobiliście podobny post, koniecznie dajcie mi linka! Oby ten rok przyniósł wam wiele ciekawych książek! 

See you
Kamila  
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.