31 października 2016

Babeczkowa wyliczanka

Hejka!
   Jako ogromna fanka romansów przyznaję się, że z każdym nowym tytułem przybywa mi coraz więcej postaci do kategorii "mąż". Nie uważam tego za coś wstydliwego. Wiem, że wiele innych dziewczyn też tak robi i że można to w pewnych granicach uznać za normę. W dzisiejszym Tagu przedstawię wam kilka moich ulubionych "mężów", a nominowała mnie Sunny Snowflake. Postanowiłam, iż do każdego punktu przypiszę dwie postaci- jedną z książki, a drugą z mangi/anime. Zapraszam!

Warstwa pierwsza
Ciasto



   Ciasto jest podstawą babeczki, więc opowiem wam o moich pierwszych książkowo-animowych zauroczeniach. W "Skrzydłach Laurel" zachwycona byłam postacią Tamaniego- tajemniczego wróżka, który od dzieciństwa był zauroczony w głównej bohaterce. Z wyglądu podobno był bardzo przystojny, chociaż nie wiem, czy spodobałby mi się ktoś z zielonymi włosami... Bardziej zaimponowało mi jego zachowanie- zawsze był gotowy obronić Laurel przed niebezpieczeństwem. Nawet jeżeli często zachowywał się jak typowy podrywacz, był zdecydowanie moją ulubioną postacią tej serii. 
   "Tokyo Mew Mew" było moim pierwszym anime (nie liczę tych oglądanych w telewizji jak "Pokemon" czy "Naruto"), a Ryou Shirogane jednym z moich pierwszych "mężów". Bardzo tajemniczy, skryty, arogancki i zbyt pewny siebie- coś czuję, że dzisiaj nie zrobiłby na mnie tak dobrego wrażenia, jak kiedyś. W każdym razie, mam do tej postaci duży sentyment, a samo anime stanowiło początek mojej drogi do bycia Otaku. 

Warstwa druga
Bita śmietana



   Bita śmietana zachwyca swoją delikatnością i lekką nutą słodyczy, podobnie jak Tabit z "Księgi Portali" i Riken z "Otome Youkai Zakuro". Oboje są bardzo spokojnymi, rozważnymi  i stanowczymi mężczyznami, a w kontaktach z kobietami zawsze zachowują spory dystans. Bardzo rzadko ubierają swoje myśli w słowa, przez co mogą wyjść na zamkniętych w sobie, a nawet gburowatych. Jeżeli jednak pozna się ich lepiej, jeżeli dopuszczą kogoś do swojego wnętrza, to oddają tej osobie całe swoje ciepło i uwagę. Dla wybranki swojego serca gotowi są poświęcić wszystko, nawet i własne życie. Bardzo lubię ten typ mężczyzn nie tylko w literaturze/anime, ale i w prawdziwym życiu. Imponuje mi ich dojrzałość i odpowiedzialność. Przy kimś tak wiernym i opanowanym zawsze można czuć się bezpiecznie. 

Warstwa trzecia
Lukier



   Lukier jest istotnym elementem babeczki, ale jeżeli będzie go za dużo, to nasz wypiek może nam nie posmakować. Podobnie jak w smakołykach, trzeba bardzo uważać, aby nie nadużyć lukru w słowach. Postaciami, które zdecydowanie przesadzają z flirtowaniem i powinny zacząć szanować nieco cudzą przestrzeń osobistą (dla mnie jest to bardzo istotne; nie lubię jak ktoś mnie obłapia przy każdym spotkaniu :v) są Xav Benedict ze "Znajdę Cię, Crystal" i Tamaki Suou z "Ouran High School Host Club". Z jednej strony bardzo lubię tych bohaterów- są zabawni, serdeczni no i nie można się z nimi nudzić. Gdybym jednak spotkała kogoś podobnego w rzeczywistości i gdyby ktoś taki próbował uwieść mnie sposobem "na księcia" (czytaj- zachowuj się jak pan i władca całego świata; jakby każda dziewczyna nie mogła ci się oprzeć), to raczej nie zdobyłby moich względów. W sumie jedyną rzeczą, jaką by wyniósł z naszej rozmowy, byłby spuchnięty policzek. 

Warstwa czwarta
Posypka



   Posypka jest na samym początku twarda i często spada na ubrania, co raczej nie uatrakcyjnia nam jedzenia. Jednakże w pewnym momencie zaczynamy czuć jej słodki smak, a urocze chrupanie tylko zachęca nas, by sięgnąć po następnego gryza. Postaciami, które dopiero po pewnym czasie pokazały swoją drugą, lepszą stronę, są Varen z "Nevermore: Kruk" oraz Fakir z anime "Princess Tutu". Na samym początku oboje zachowywali się arogancko wobec głównych bohaterek i kompletnie nie zwracali na nie uwagi. Skupieni na własnych sprawach nawet nie zauważyli, kiedy zaczęli czuć do nich coś więcej. Dopiero kiedy nabrali do nich wystarczająco dużo zaufania, powoli otworzyli przed nimi swoje spustoszone gniewem i smutkiem serca. Okazuje się, że pod maską nonszalancji i zuchwalstwa, kryją się wrażliwe i bezbronne dusze. 
   Osobiście, Fakir jest tutaj moim faworytem. Chciałabym jeszcze raz oglądnąć "Princess Tutu", ale jest to tak smutna historia, że boję się, że znowu złamałaby mi serce. 

Warstwa piąta
Wisienka



   Tutaj postanowiłam podejść do tematu nieco inaczej i zamiast opowiedzieć wam o moich najulubieńszych bohaterach, powiem wam, co myślę o tych "zbyt idealnych". Pierwszym z nich jest Dhiren z "Klątwy Tygrysa". Pomijając fakt, że cała ta książką jest jedną wielką pomyłką, a w skali odmóżdżenia powinna otrzymać 8/10 spalonych neuronów, główny bohater jest idealny aż do bólu. Podobnie jest z Zenem z "Akagami no Shirayukihime". Oboje są gotowi zrobić wszystko dla swoich ukochanych, a do tego są niesamowicie przystojni, odważni, uroczy, romantyczni, pomysłowi, niezłomni, odpowiedzialni (to nie wszystko, tego jest więcej!), zabawni, silni, hojni, wierni, prawdomówni, zręczni (pewnie pozostałość po homo habilis), ambitni, inteligentni, a dobraaa. Nie chce mi się już wymieniać. Na koniec tylko dodam, że oboje są książętami...
    Może i twórcy próbowali czasami pokazać słabe strony tych postaci, ale moim zdaniem i tak im to nie wyszło. Bardzo lubię, kiedy główny bohater jest przedstawiony jako zwykły człowiek, który zmaga się na co dzień ze swoimi słabościami. Dobra postać to jest taka, która nie jest idealna, ale swoimi wadami nie zraża do siebie widza/ czytelnika. Taka jest przynajmniej moja opinia. 


Tradycyjnie obrazek na koniec :)

   Czy znacie któregoś z przedstawionych przeze mnie bohaterów? Jeżeli tak, to co o nich sądzicie? 
   Jeżeli zainteresował was ten Tag, to bardzo serdecznie was do niego zachęcam. W końcu nie ma nic przyjemniejszego, niż pisanie o swoich "mężach" :D 

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST

15 października 2016

Książki mojego dzieciństwa cz.2

Hejka!
   Po dogłębnym przeszukaniu internetu oraz kilkukrotnych odwiedzinach w pobliskiej bibliotece, w końcu udało mi się skompletować kolejną listę dziesięciu książek, które uwielbiałam jako dziecko. Ten wpis jest kontynuacją spisu, który rozpoczęłam rok temu, a link do niego znajdziecie TUTAJ. Zapraszam!

Matylda


   Uwielbiam książki Roalda Dahla, a już w szczególności "Matyldę". Przeczytałam ją kilka razy i zawsze potrafiłam odnaleźć w tej historii coś nowego; coś, czego nie potrafiłam dostrzec wcześniej. Kiedy byłam w VI klasie podstawówki, udało mi się namówić jedną z moich koleżanek, aby sięgnęła po tę powieść. W sumie był to jedyny raz, kiedy udało mi się zachęcić ją do czytania (od zawsze nie lubiła czytać). Cóż, dobrze chociaż, że padło na "Matyldę", a nie na popularny wtedy "Zmierzch". 
   Kiedy czytałam tę książkę jako dziecko, kompletnie tego nie zauważałam, ale dzisiaj jako nieco dojrzalsza osoba widzę, jak rodzice skrzywdzili Matyldę i jak trudne było jej życie. Już od najwcześniejszych lat rodzice zapominali o potrzebach swojej córki, a już szczególnie zaniedbali jej rozwój i edukację. Roadl Dahl bardzo wyolbrzymił wiele sytuacji i ukazał je tak, jak postrzegałoby je dziecko, przez co nawet taki ludzki dramat wydawał mi się niczym szczególnym, nie potrafiłam go po prostu dostrzec. Warto przeczytać tę książkę mając nawet więcej niż 18 lat, gdyż zawarta w niej mądrość jest adresowana do ludzi w każdym wieku. 

Nowe przygody Mikołajka


   O istnieniu tej książki przypomniałam sobie w momencie, gdy na jednej z lekcji języka polskiego, nasz pan zakomunikował nam, że oglądniemy jeden z jego ulubionych filmów- "Mikołajka" (w sumie nie było to tak dawno, bo rok temu w grudniu, jak byłam w II liceum). Sam film był dla mnie majstersztykiem komedii rodzinnej, więc postanowiłam odświeżyć sobie nieco historię tego małego łobuza. Pierwszy raz wypożyczyłam tę książkę, gdy chodziłam do III klasy szkoły podstawowej. Przeczytałam ją wtedy niemal jednym tchem, co było sporym wyczynem jak na dziesięciolatkę, gdyż ta książka liczy sobie 640 stron. Z tego co pamiętam, jakiś czas po oddaniu znowu ją wypożyczyłam. Chyba musiałam ją naprawdę lubić.
   W wielu sytuacjach stosunki panujące w rodzinie Mikołajka wydały mi się nieco patologiczne (ciągłe kłótnie i krzyki, no przynajmniej dla mnie nie jest to normalne), ale i tak jest to świetna komedia, przy której można bardzo miło spędzić czas. Moim zdaniem, jest to idealna książka na prezent. 

Morska przygoda Nim


   Kiedy poprosiłam mojego tatę, aby kupił mi tę książkę, nie miałam wtedy pojęcia, że jest to kontynuacja "Wyspy Nim". Gdyby nie informacja z tyłu okładki, że jest to drugi tom, w życiu bym się nie zorientowała. Przyznam, że na początku trochę gubiłam się w fabule, ale szybko o tym zapomniałam, ponieważ bardzo wciągnęła mnie akcja i byłam ciekawa dalszych przygód Nim. Gdy byłam już w gimnazjum sięgnęłam po pierwszą część tej serii i doszłam do wniosku, że kontynuacja znacznie bardziej przypadła mi do gustu. Może to być też związane z tym, że tego typu historie nie są już interesujące, kiedy masz naście lat. Mimo wszystko gorąco polecam- młodsi czytelnicy będą zachwyceni!

Mila Grom i skarb Bagiennego Zamku


   Jedna z pierwszych książek z motywem podróżowania do przeszłości, z jaką miałam styczność. Czytałam ją dosyć dawno i jedyne co pamiętam, to że wydawała mi się ona niesamowicie tajemnicza i przerażająca (to chyba przez taką jedną scenę w lochach; do dzisiaj jak o niej myślę to czuję wewnętrzny niepokój). W mojej biblioteczce posiadam inny tom przygód Mili Grom, jednakże to ten o wiele bardziej przypadł mi do gustu. Żałuję, że nie wydano w Polsce wszystkich książek z tej serii. Kupiłabym z czystej ciekawości. 

Miasteczko z piekła rodem


   Przeczytałam niemal wszystkie tomy tego cyklu, a "Po nitce do kłębka" był moim ulubionym. Uwielbiałam (i w sumie do dziś uwielbiam) sposób, w jaki autor przedstawił wszystkie te historie, a zwłaszcza to, jak budował w nich napięcie. Serio, nigdy się tak nie bałam podczas czytania! Główni bohaterowie tej serii doświadczali dziwnych zjawisk, które miały bardzo widoczny, paranormalny charakter. Na końcu zawsze okazywało się, że wszystko to, co im się przydarzyło, było tylko i wyłącznie projekcją ich umysłu, zwyczajną ułudą. Do dzisiaj nie mogę pojąć, jak autorowi udało się na to wszystko wpaść! Cóż, najprawdopodobniej gdybym przeczytała którąś z tych książek dzisiaj, nie wydałyby mi się one takie zaskakujące, dlatego wolę już do nich nie powracać. Nie chcę zniszczyć tego niesamowitego wrażenia, jakie pozostawiła po sobie ta seria.

Fantastyczna Kraina Pana Myszyna


   Przeczytałam tę książkę podczas jednego z nocowań u mojej kuzynki. Pamiętam, że główny bohater - Pan Myszyn - podróżował pomiędzy różnymi krainami i za każdym razem kiedy do jakiejś wkraczał, pojawiała się osobna kartka z rysunkiem bramy. Kiedy się potarło fragment takiej kartki, można było poczuć jakiś zapach. Co pewien czas pojawiały się też ciekawe zagadki, których rozwiązania znajdowały się z tyłu książki. Niestety, ale nie pamiętam zbyt wiele z fabuły; z takich randomowych rzeczy kojarzę tylko to, że zapachem Krainy Krasnoludów były truskawki. Posiadam wiele miłych wspomnień związanych z tą książką, chociaż prawie całkowicie nie pamiętam, o czym ona była. Mimo wszystko postanowiłam umieścić ją na dzisiejszej liście. Może ktoś z was pamięta z niej więcej niż ja? 

Ali Baba i czterdziestu zbójców


   Moja mama czytała mi tę książkę na noc. Wydaje mi się, że została w niej zawarta cała historia dotycząca Ali Baby, gdyż była ona bardzo szczegółowa, Nie zabrakło też okrutnych scen z rozbójnikami (do dzisiaj nie podobają mi się te sceny, nadal wydają mi się brutalne). Moim zdaniem jest to tytuł, który polubią nie tylko dzieci, ale i dorośli. W końcu "Baśnie tysiąca i jednej nocy" nie są tylko dla najmłodszych. 

Detektyw Zuzia na tropie


   Gdy miałam dwanaście lat uwielbiałam tę serię. "Zuzia i skarb katedry" była pierwszą książką z tego cyklu, jaką przeczytałam. Nie ukrywam, chciałam być później jak główna bohaterka- sprytna, mądra, spostrzegawcza, no i przeżywać te same przygody co ona. Mam bardzo duży sentyment do tych książek i żałuję, że nie mogę mieć znowu dwunastu lat i jeszcze raz przeczytać czegoś z tej serii. Stare dobre czasy...

Koszmarny Karolek rządzi porządnie


  Tak jak mówi napis znajdujący się na okładce, wewnątrz tej książki znajduje się dziesięć historii z Koszmarnym Karolkiem w roli głównej. Matko, jak ja nie znoszę tego bohatera! Jeżeli miałabym mieć w przyszłości syna, to mam nadzieję, że uda mi się go wychować na kogoś lepszego niż Karol (czyli nie na buca, po prostu). Czy Karolek miał w zasadzie jakąś pozytywną cechę? Bo nie mogę sobie żadnej przypomnieć...
   Zapewne większość czytelników miała podobny stosunek do Karola co ja, jednakże jego perypetie są tak kuriozalne i ciekawe, że nie można się od nich oderwać. Mimo wszystko warto sięgnąć po tę książkę, niektóre sytuacje były w niej naprawdę zabawne.
  
Wspomnienia niebieskiego mundurka


   Zaraz obok "Syzyfowych prac" jest to jedna z najgorszych lektur, z jaką miałam do czynienia. To była moja pierwsza lektura w IV klasie podstawówki. Współczuję, jeżeli ta książka nadal jest obowiązkowa w szkole. Pamiętam z niej jedynie fragment, w którym któryś z bohaterów spał w trumnie (w sumie cała klasa tylko tyle z tego zapamiętała; to było napisane takim topornym językiem, że nie dało się przez to przebrnąć). Ludzie z oświaty narzucają młodzieży tak trudne książki jako lektury i potem dziwią się, czemu oni nie chcą czytać z własnej woli. No błagam! 
   Nie mam zamiaru przekonywać się, czy ta książka rzeczywiście była tak zła, jak ją zapamiętałam. Po przeczytaniu opisu fabuły stwierdzam, że nie jest to ani interesująca ani warta mojej uwagi pozycja. Niestety :/ 


Jesiennie :)

   Czy mieliście styczność z którąś z wyżej wymienionych książek? Jakie są wasze książki dzieciństwa? Piszcie w komentarzach :D

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST

08 października 2016

Inna rzeczywistość- recenzja dramy pt."W - Two Worlds"

Hejka!
   Jednym z moich najulubieńszych motywów w filmie i literaturze, są podróże między równoległymi światami. Kocham historie, w których główny bohater/bohaterka przedostaje się do odległej rzeczywistości np. za pomocą książki (fani Fushigi Yuugi- łączymy się!) lub innego przedmiotu. Kiedy tylko dowiedziałam się, że drama "W - Two worlds" należy właśnie do tego gatunku, bez większego zastanowienia zabrałam się za oglądanie. Zapraszam! 


Informacje ogólne
Produkcja: Korea Południowa
Ilość odcinków: 16
Gatunek: thriller, romans, dramat, fantasy
Czas emisji: 20.07-22.09.2016 

   Trzydziestoletnia Oh Yeon Joo pracuje w jednym ze szpitali jako kardiochirurg. Pewnego dnia, w tajemniczych okolicznościach, znika jej ojciec- autor słynnego komiksu "W". Stworzona przez niego historia opowiada o losach młodego mężczyzny, który został niesłusznie oskarżony o morderstwo swojej rodziny i teraz stara się odszukać prawdziwego sprawcę tej zbrodni. Podczas przeszukiwania pracowni ojca, Yeon Joo nagle przenosi się w zupełnie inne miejsce; jak się później okazało, do jednej ze scen z komiksu. Kobieta spotyka tam głównego bohatera kryminału - Kang Chula - który znajduje się na skraju życia i śmierci. Po tym jak udaje jej się uratować konającego mężczyznę, Yeon Joo z powrotem pojawia się w pracowni ojca. Jakiś czas później kobieta dowiaduje się, że go grona postaci "W" dołączyła nowa, zagadkowa bohaterka. Yeon Joo przeżywa szok, gdy przekonuje się, że jest nią ona sama. 
   Chyba nie przesadzę ze stwierdzeniem, że fabuła tej dramy to istny majstersztyk! W każdym odcinku dzieje się coś ciekawego, więc nie można się nudzić podczas oglądania. Twórcom udało się idealnie odnaleźć złoty środek pomiędzy romansem a thrillerem, w efekcie czego widz nie powinien doświadczyć uczuć takich jak przesyt lub niedosyt. Każdy, nawet najbardziej skomplikowany wątek miał swoje logiczne uzasadnienie, a historia sama w sobie przebiegała bardzo płynnie, bez zbędnych dłużyzn. Ups! Tutaj niestety muszę lekko spuścić z tonu, gdyż tak jak podczas oglądania całej dramy, wszystkie wątki przedstawiono w jasny i klarowny sposób, tak podczas ostatniego odcinka odniosłam wrażenie, że wiele z nich potraktowano w nieco lekceważący sposób. Nie powiem, mocno mnie to rozczarowało, ale to, jak skończyła para głównych bohaterów zadowoliło mnie na tyle, że jestem w stanie wybaczyć twórcom ten pośpiech, z jakim powstało zakończenie. Gdyby "W" miało jeszcze ten jeden odcinek więcej, wydaje mi się, że wtedy ekipa zdołałaby się ze wszystkim wyrobić. 


Główni bohaterowie w komiksowej wersji

   Pod względem kreacji bohaterów, "W - Two Worlds" wypada całkiem przyzwoicie. Cóż, po oglądnięciu "Cheese in the Trap", gdzie każdy z bohaterów zachwycił mnie swoją indywidualnością i realizmem, spodziewałam się po tej dramie naprawdę wiele. Zostałam zadowolona, lecz oczekiwałam po tak głośnej produkcji zdecydowanie więcej. Najbardziej wiarygodną i zarazem rozbudowaną postacią, był dla mnie ojciec głównej bohaterki- Oh Sung Moo. Wiecznie byłam ciekawa jego motywów, stale mnie zaskakiwał swoimi poczynaniami i ciągle czekałam na jakąś scenę z nim w roli głównej. Zaraz obok głównego bohatera "W", on urzekł mnie najbardziej. 
   Co do samej Oh Yeon Joo, miałam do niej przez dłuższy czas mieszane uczucia. Chociaż z drugiej strony, potrafię sobie wyobrazić co musiała czuć, kiedy wbrew własnej woli została przeniesiona do świata komiksu. Spotkanie człowieka, który istniał dla ciebie dotychczas tylko na papierze, pokonanie barier pomiędzy światami, wspólna ucieczka przed czyhającym na was mordercą- w takich sytuacjach jednak ma się prawo czuć konsternację i niepewność. Kiedy wyobraziłam sobie, że znalazłam się na miejscu Yeon Joo, zrozumiałam jej wahanie i brak pewności w wielu sytuacjach. 
   Jak przystało na koreański romans, nie brakowało tutaj nieco głupawych, sztampowych sytuacji. Pojawiło się wspólne kupowanie ubrań w sklepie, było też gotowanie oraz wiele innych. Chyba nie było tylko zanoszenia głównej bohaterki do domu na barana, kiedy ta była kompletnie pijana. Szkoda, pominąć taki klasyk! 


   "W - Two Worlds" prezentuje się fenomenalnie od strony graficznej. Sceny, w których główni bohaterowie są przedstawiani jako rysunkowe postaci, zostały wykonane z ogromną precyzją i zwracają na siebie uwagę widza. Estetyka w tej dramie jest naprawdę bardzo widoczna. Wszystko było doskonale wykadrowane, nie mogę też nic zarzucić świetnemu montażowi. Odcinki kończyły się w najbardziej emocjonujących momentach, co niewątpliwie zmusiło wielu do oglądnięcia następnych epizodów. Sama przyznam, że ta drama wciągnęła mnie do tego stopnia, że kiedyś oglądnęłam aż 5 odcinków z rzędu (5 godzin oglądania, zarwana nocka i głębokie na kilometr podkowy następnego ranka... ale było warto!). 
   Tak jak spodziewałam się po koreańskiej dramie- aktorzy spisali się na medal. I w tym miejscu kolejny raz muszę nawiązać do postaci ojca głównej bohaterki, gdyż aktor występujący w roli tego bohatera, zachwycił mnie swoją grą. W niektórych momentach wypadał tak przekonująco, że aż brakowało mi słów. Na drugim miejscu umieściłabym Lee Jong Suka, który wcielił się w postać Kang Chula. Świetnie poradził sobie z tą rolą, chociaż muszę powiedzieć, że te jego zalotne uśmieszki skierowane do Yeon Joo, zaczęły mnie w pewnym momencie nieco irytować (potem przerodziło się to w śmiech, bo wyglądał wtedy naprawdę dziwnie, kojarzył mi się trochę z takim Johnnym Bravo XD).  
   Tak jak piosenki z tej dramy średnio przypadły mi do gustu, tak muzyka z tła wprost podbiła moje serce. Różnorodna i dopasowana do sytuacji- od razu zwróciła moją uwagę. Oto mój ulubiony utwór z "W...". Kiedy leciał on w tle wiadomo było, że trzeba przygotować chusteczki. 


   "W - Two Worlds" śmiało może się ubiegać o tytuł dramy roku, gdyż tej produkcji niewiele brakuje do ideału. Każdy odcinek przynosił ze sobą nowe rewelacje i warto poświęcić temu swój czas i uwagę. Jeżeli tak jak ja kochacie historie, które dotyczą innych światów/wymiarów, koniecznie sięgnijcie po tę dramę! 
   Jeżeli zachęciłam was do oglądania, zaglądnijcie na  stronę, gdzie znajdziecie wszystkie odcinki tej dramy. Pamiętajcie tylko, aby się tam zalogować!


Moja ocena 9/10

See you
Kamila
PS Planowałam opublikować ten wpis tydzień temu, ale powstrzymał mnie wyjazd na pielgrzymkę maturzystów na Jasną Górę. Ktoś z was też tam był? 
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.