Hejka!
Lubię co jakiś czas wybrać się do biblioteki, by znaleźć sobie coś ciekawego do przeczytania. Zazwyczaj szukam upatrzonych wcześniej tytułów, jednakże raz na jakiś wypożyczam taki, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Cóż, zwykle kończy się to happy endem dla mnie i dla autora, gdyż jestem mu wdzięczna za te kilka godzin miłej rozrywki. Czasami jednak, zdarza mi się wpaść na książki, które po prostu zostały stworzone, aby znaleźć się na tej liście! Często nawet te, o których słyszałam wcześniej wiele dobrego, okazują się być niczym więcej jak stertą papieru z bełkotem zamiast słów. Zapraszam!
Dziecko Gwiazd: Atlantyda
Wypożyczyłam tę książkę bez większego zastanowienia; najprawdopodobniej skusił mnie ciekawie brzmiący opis, który znajdował się z tyłu okładki (to było kilka lat temu, więc nie pamiętam już tego dokładnie). Akcja toczy się na mitycznej Atlantydzie, a główną bohaterką tej historii jest nastoletnia Meihna, księżniczka wyspy. Niedługo przed swoimi szesnastymi urodzinami, dziewczyna przez przypadek uwalnia prastarą klątwę, która przyczynia się do śmierci jej ojca oraz innych tragicznych wydarzeń. Meihna dowiaduje się, w jaki sposób przeciwstawić się klątwie i uratować najbliższych. W tym celu wyrusza na nieznane jej dotąd lądy, na których odnajdzie nie tylko wybawienie dla swojej rodziny i ludu, ale także i miłość.
Sam ogólny zarys fabuły nie prezentuje się najgorzej, jednakże tona niepotrzebnych wątków i brak spójności oraz niesamowicie długie opisy (ah, te opisy przyrody, niczym u Sienkiewicza!) sprawiają, że czytelnik nie potrafi czerpać pełnej przyjemności z czytania tej powieści. Krótko mówiąc- wykonanie leży. Michalina Olszańska pisząc tę książkę miała zaledwie piętnaście lat, więc nie dziwne, że wiele tej historii brakuje.
Szczerze mówiąc żałuję, że autorka zmarnowała potencjał "Atlantydy". Jako dziecko zawsze uwielbiałam historie dotyczące tej tajemniczej wyspy i chyba właśnie przez to, wypożyczyłam tę książkę bez żadnego wahania.
Klejnot Wschodu. Pamiętnik
Piękna okładka, oparta na faktach historia chińskiej księżniczki, która została japońskim szpiegiem, burzliwy XX wiek- nie trzeba więcej, aby przykuć moją uwagę. Do tego, pierwszy rozdział brzmiał całkiem ciekawie i liczyłam na to, że dalsze pozostaną równie interesujące. Ośmioletnia Klejnot Wschodu - kuzynka ostatniego chińskiego cesarza - zostaje odesłana z Chin do swojej dalekiej rodziny w Tokio, gdzie przyjmuje imię Yoshiko Kawashima. Jako nastolatka, Klejnot Wschodu odkrywa swoją seksualność oraz zamiłowanie do męskich strojów. W pewnym momencie, kobieta zostaje japońskim szpiegiem, co zaważa na jej dalszym życiu.
Tak jak już wcześniej wspomniałam, miałam pewne oczekiwania wobec tej książki. Niestety, ale oddałam ją z powrotem do biblioteki po przeczytaniu ok. pięćdziesięciu stron. Scena seksu nastoletniej głównej bohaterki z podstarzałym dziadem - który podobno robił to ze szlachetnych pobudek; chciał ją tylko bezpiecznie wprowadzić w świat dorosłych - całkowicie zniechęciła mnie do czytania. Do dzisiaj mam mdłości, jak myślę o tym fragmencie. Cóż, mam nadzieję, że tyle wam wystarczy, aby nie sięgać po tę książkę.
Nie polecam. Kamila B.
Achaja
Wiele razy natknęłam się na tę książkę w internecie i zachęcona jej pozytywnymi opiniami, postanowiłam spróbować. Raz nawet zobaczyłam ją po promocji w Empiku i niewiele brakowało, a znalazłaby się na mojej półce. Dzięki Bogu, tamtego dnia miałam mało pieniędzy! Gdyby nie to, na mojej półeczce wygnańców (wiecie, takiej ze złymi książkami XD) byłoby o jedną pozycję więcej.
Kiedy wypożyczałam tę książkę, byłam święcie przekonana, że w końcu przeczytam jakąś ambitną, fantastyczną powieść. Jakby to powiedzieć- nie tym razem. Achaja - podobnie jak "Klejnot Wchodu" - dobiła mnie swoją wszechobecną seksualnością. Główna bohaterka, jaką jest piękna, utalentowana, cudowna, odważna, śmiała, waleczna, urokliwa (mam wymieniać dalej?), zjawiskowa oraz jedyna w swoim rodzaju księżniczka Achaja (nieoficjalnie- Mary Sue), zostaje oddana na służbę do wojska, gdzie już pierwszego dnia spotyka się z niechęcią ze strony swoich współtowarzyszy. Po przegranej bitwie, dziewczyna zostaje oddana do niewoli i aby przeżyć, wchodzi w układ z dwójką najsilniejszych niewolników - w zamian za usługi seksualne, mają oni chronić ją przed agresją innych i dzielić się z nią zdobytym jedzeniem. Dobry deal, no nie? W międzyczasie toczą się historie innych bohaterów tej powieści. Nie mam pojęcia, czy one się w pewnym momencie ze sobą splatają, gdyż odłożyłam tę książkę po około stu stronach.
Nie mogę powiedzieć, wątek zniewolonej księżniczki Achai był najciekawszym ze wszystkich; przy reszcie zasypiałam z nudów. Szkoda tylko, że był on przesycony seksualnością, i to w najgorszym możliwym wydaniu.
Nie rozumiem fenomenu "Achai". Nie potrafię dostrzec w tej książce tego, co tak przyciągnęło do niej ludzi. Jak dla mnie jest to nudne fantasy z przesadną ilością erotyzmu. Po prostu strata czasu.
Madonna jak ja i ty
Odkryłam książki Barbary Wood w zeszłym roku. Jej "Przeklnij ten dom" zachwycił mnie do tego stopnia, że zaraz po przeczytaniu, MUSIAŁAM sięgnąć po inną powieść jej autorstwa. Mój wybór padł na "Madonna jak ja i ty". Gdybym tylko doczytała opis fabuły dokładniej, zapewne ta książka nie figurowałaby dzisiaj na tej liście. Pamiętam z tego bardzo niewiele, bo odłożyłam tę książkę po zaledwie 20 stronach.
Na samym początku, głównej bohaterce śni się pewien mężczyzna. Dochodzi pomiędzy nimi do... no wiadomo do czego dochodzi i dziewczyna budzi się zlana potem. Okazało się, że śnił jej się nagi Święty, nie pamiętam już jaki, i jakiś czas później okazuje się, że dziewczyna jest w ciąży. Fizycznie nie może być to możliwe, gdyż jest ona wciąż dziewicą. Niestety, ale nikt nie chce uwierzyć siedemnastolatce, a już zwłaszcza jej rodzice, którzy są gorliwymi wyznawcami Chrystusa. Czyżby w grę wchodziło niepokalane poczęcie?
Błagam, no błagam... Nie dziwcie mi się, że tak szybko odłożyłam tę książkę. Przecież tego nie da się brać na poważnie! Gdy przeczytałam, że ten facet z jej snu to był jakiś święty, oczy mi na wierzch niemal nie wypłynęły! Dobrze wam radzę- nie czytajcie tego. Naprawdę nie warto!
Trzy metry nad niebem
Najlepsze zostawiłam sobie na koniec.
"Trzy metry nad niebem" jest to jedna z najgorszych powieści, jaką czytałam w życiu. Główni bohaterowie- dno. Fabuła- dno. Styl pisania- dno. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby się za to zabierać. Moja kuzynka ostrzegała mnie, aby w życiu nie sięgać po tę powieść. Niestety, ale mój wrodzony opór wygrał i gdy tylko zobaczyłam tę książkę w mojej szkolnej bibliotece, ochoczo wzięłam ją ze sobą.
Główna bohaterka - Babi - jest wybitną uczennicą, a jej bogaci rodzice zapewniają jej bezpieczny i wygodny byt. Pewnego dnia Babi poznaje niebezpiecznego chuligana - Stepa - i jej życie nabiera zupełnie innego tempa. Nielegalne wyścigi na motorach, pijackie imprezy nad basenem o północy oraz seks są czymś, czego Babi próbuje po raz pierwszy w swoim życiu. W wyniku dokonanych przez nią wyborów, dziewczyna stopniowo odsuwa się od swoich rodziców, a nieobliczalny Step jeszcze bardziej miesza w jej życiu. Czy taka znajomość może się dla niej dobrze skończyć?
Nie potrafię pojąć tego, co główna bohaterka zobaczyła w tak prostackim i niebezpiecznym zboczeńcu, jakim był Step. W ogóle, bardzo nie podoba mi się obecnie promowany w kulturze typ związku pomiędzy kobietą a mężczyzną- płomienny i nieobliczalny. Niestety, ale tego typu historie mocno przemawiają do spragnionych miłości nastolatek i po przeczytaniu takiej książki mogą mieć naprawdę chore wyobrażenie, jak powinna wyglądać prawdziwa więź pomiędzy zakochanymi! Zdaję sobie sprawę, że czasami dochodzi do kłótni w związku, ale żeby tak często i żeby były one tak bolesne? Głupota...
Styl, jakim jest napisana ta powieść, jest wręcz żałosny. Serio, jeszcze nigdy nie widziałam takiego potwora literackiego! Narracja w trzeciej osobie liczby pojedynczej w połączeniu z czasem teraźniejszym. Podam kilka przykładów, dla lepszego zobrazowania problemu: "Babi myje włosy" lub "Babi bierze torbę i biegnie szybko w kierunku szkoły" (nie są to cytaty z książki, nie mam jej aktualnie przy sobie, więc ich nie podam, no ale mniej więcej tak to wyglądało). Może trochę z tym przesadzam, ale osobiście bardzo zwracam uwagę na takie rzeczy (może to jakieś zboczenie? w końcu jestem na humanie).
Ogrom postaci, które występują w jednej scenie i nie sposób ich spamiętać, głupota głównej bohaterki, jeszcze większa głupota głównego bohatera- to wszystko i wiele innych rzeczy przyczyniły się do tego, że z całego serca nienawidzę "Trzy metry nad niebem". Z tego wszystkiego, aż mi ciśnienie skoczyło. Chyba pójdę po melisę...
Albo zieleń z tego obrazka mnie uspokoi!
Czy mieliście styczność z którąś z tych książek? Jeżeli tak, czy również nie przypadły wam one do gustu? Czekam na wasze odpowiedzi w komentarzach!
See you
Kamila
PS Normalnie nie czepiam się tak tych wątków seksualnych (po prostu w tych książkach zostały one beznadziejnie przedstawione), bo zauważyłam, że przy niemal każdej książce na tej liście, miałam do nich jakieś wątpliwości.