18 lipca 2017

Blogowanie- moje przemyślenia

Hejka!
   Zainspirowana podobnymi wpisami z wielu różnych stron uznałam, iż czas abym i ja napisała słówko na temat swoich doświadczeń związanych z prowadzeniem bloga. Bez zbędnego gadania, zapraszam!

Początki


źródło: alotofarts.beon.ru

   Cofnijmy się w czasie do 2011 roku, bowiem to właśnie wtedy założyłam mojego pierwszego bloga. Prowadziłam go w identyczny sposób co swój dziennik, czyli opisywałam w nim ostatnie wydarzenia z mojego życia. W tym momencie dochodzę do wniosku, że ten blog nie był mi w żaden sposób potrzebny. Zastanawia mnie też, dlaczego właściwie postanowiłam go uruchomić? W każdym razie, jego wygląd wydał mi się po pewnym czasie niezbyt zadowalający, a że nie potrafiłam go zmienić (miałam wtedy zaledwie 13 lat, wybaczcie mi tamtą niekompetencję) założyłam kolejnego bloga. Swoją tematyką nawiązywał do tego poprzedniego, ale i on poszedł wkrótce w odstawkę.
   Trzecia klasa gimnazjum, trzeci blog. W pierwotnym zamyśle, miałam publikować na nim wyłącznie opowiadania mojego autorstwa, ale szybko okazało się, że nie szły mi one najlepiej. Żeby więc nie mieć wyrzutów sumienia, że kolejny blog stoi odłogiem, wrzucałam na niego recenzje anime, mang oraz gier point and click. Po miesiącu braku aktywności z mojej strony, skasowałam go.
   Czwarty blog- założony na początku liceum- był dla mnie bardzo poważnym przedsięwzięciem, gdyż zamieszczałam na nim fragmenty powieści fantasy (moja przyjaciółka - Natalia - współtworzyła ze mną fabułę, lecz w pewnym momencie ta historia została powierzona mojej pieczy). W pewnym momencie, w okolicach listopada 2014 roku, nagłośniona została sprawa Agaty Romaniuk. Dziewczyna ukradła tekst fanfiction z bloga pewnej studentki, przerobiła go, a następnie wydała w formie książki (więcej informacji na ten temat znajdziecie TUTAJ). Przeraziła mnie ta sytuacja i by uniknąć podobnych nieprzyjemności, usunęłam bloga. Kilka miesięcy później, porzuciłam też pisaną przez siebie historię i postanowiłam już nigdy więcej do niej nie wracać.

Dlaczego założyłam obecnego bloga?


źródło: pinterest.com

   Rezygnacja z powieści stanowiła dla mnie bardzo trudny krok. Przerażający był dla mnie też wówczas fakt, że te wszystkie miesiące ciężkiej pracy i usilnych starań mogłyby pójść na marne. By więc nie zaniedbać swojego talentu i doszlifować go z różnych stron, postanowiłam założyć Welcome to my little big world. Początkowo był to blog stricte książkowy, ale wkrótce poszerzyłam jego tematykę o inne moje zainteresowania. Aktualnie liczy on sobie już ponad dwa lata i mam nadzieję, że nie zrezygnuję z niego tak łatwo jak z pozostałych blogów.
   Jest jeszcze inni istotny powód, dla którego się dzisiaj tu znajduję. Otóż jestem bardzo rozczarowana tym, że poza rozprawkami i esejami, nie ćwiczyliśmy na języku polskim w liceum żadnych innych form literackich (dodam tylko, że byłam w klasie humanistycznej). Bardzo zależało mi na tym, aby je choć trochę poznać, więc w ramach samodzielnej nauki, publikuję je tutaj na blogu. 

  Wady i zalety prowadzenia bloga


źródło: pinterest.com

   Welcome to my little big world jest dla mnie ogromną szansą na rozwój. Tutaj mogę dopracować swój styl, poćwiczyć pisanie recenzji, ale także i przełamać lenistwo oraz pokazać samej sobie, że potrafię się zmobilizować i napisać coś ciekawego. 
   Korzyści płynące z prowadzenia bloga są dla mnie widoczne już dziś, ale muszę też zwrócić uwagę na pewien znaczący problem, na jaki natykam się za każdym razem, gdy mam coś opublikować. Otóż wszystkie posty pochłaniają mnóstwo mojego czasu i energii. Pisanie nie przychodzi mi niekiedy zbyt łatwo, więc aby zamieszczane przeze mnie teksty brzmiały choć odrobinę przyzwoicie, muszę im poświęcić bardzo dużo uwagi. Czasami bywa tak, że jedną głupią recenzję, mogę pisać wiele, wiele godzin... Mogłabym dać sobie odrobinę więcej luzu, ale wtedy nie miałabym tego poczucia, że dobrze wykonałam swoją pracę. Wiem, że sama sobie tym szkodzę, ale nie zamierzam zmienić moich przyzwyczajeń w tej kwestii.

Jakie korzyści czerpię z blogowania?


źródło: pinterest.com 

  Z moich doświadczeń wynika, iż blogowanie daje przede wszystkim poczucie spełnienia. Oczywiście bardzo istotne jest również to, że w trakcie mojej dwuletniej działalności tutaj, udało mi się poznać mnóstwo ciekawych osób, a także dowiedzieć się o istnieniu wielu wartych uwagi tytułów. Musicie jednak wiedzieć, że nie to jest dla mnie najważniejsze. Za każdym razem, kiedy uda mi się zamieścić jakiegoś posta, odczuwam ogromną satysfakcję i dumę. Dumę, bo nie poddałam się lenistwu i pokonałam wewnętrzne bariery, by zbliżyć się o krok do upragnionego celu. Z tego też względu uważam, że prowadzenie bloga jest to doskonały trening na wytrwałość i systematyczność. Nie będę ukrywać, mam z tym niemałe problemy, ale powoli zaczynam wychodzić na prostą. 
   Dzięki pisaniu bloga, mój styl uległ znacznej poprawie. Kiedy porównuję wpisy z 2015 i 2017 roku, widzę pomiędzy nimi ogromną różnicę. Jeżeli mi nie wierzycie, poszperajcie trochę w archiwach bloga. Swoją drogą, na początku liceum miałam dosyć ciekawą manierę. By zrozumieć o co mi chodzi, muszę Wam powiedzieć, że jestem bardzo emocjonalną osobą i wiele moich wypowiedzi jest wprost przesyconych uczuciami. Kiedy się tego słucha, brzmi to całkiem znośnie, ale zapisane na papierze/ekranie wygląda wręcz komicznie. Pamiętam, jak w pierwszej liceum mój profesor od j.polskiego powiedział mi: " Kamila, ty chyba powinnaś pić melisę przed pisaniem, bo wszędzie dajesz wykrzykniki i tak dziwnie budujesz zdania...". Teraz widzę, że miał rację. Widzę to również wtedy, gdy umieram z zażenowania podczas czytania moich starych wpisów... 

Moje porady


źródło: s-media-cache-ak0.pinimg.com

   Nie byłam, nie jestem i zapewne nigdy nie będę ekspertem w dziedzinie blogowania, jednakże jest kilka kwestii, którymi chciałabym się podzielić z osobami planującymi założenie bloga oraz z mniej doświadczonymi twórcami. Po pierwsze- pisz na interesujące Cię tematy. Nie widzę najmniejszego sensu w zakładaniu strony internetowej, jeżeli masz na niej publikować treści, z którymi się nie utożsamiasz. Nawet jeżeli jej popularna tematyka ma Ci przynieść wiele wyświetleń i obserwatorów, nie jest to wystarczający powód dla tak niedorzecznego postępowania (chyba, że jest to blog powstały na potrzeby jakiegoś projektu szkolnego lub coś w tym rodzaju, wtedy jest się usprawiedliwionym). 
   Po drugie- zeszyty i wszelakiego rodzaju notatniki są bardzo przydatne, jeżeli chcesz swobodnie rozplanować kolejny wpis lub po prostu uporządkować myśli. Przed publikacją każdego z postów, zapisuję je najpierw na brudno w zeszycie (czasami w całości, ale najczęściej tylko sam początek) i podczas przepisywania na bloga, poprawiam co niektóre zdania. Taki sposób pracy bardzo mi odpowiada. 
   Po trzecie- pisz dla siebie, nie dla innych. Twórz swojego bloga w taki sposób, abyś to Ty był/była z niego zadowolony/a. Przed publikacją każdego posta nie zastanawiaj się w nieskończoność, czy spodoba się on Twoim czytelnikom i czy ich odzew będzie odpowiednio duży. On ma się podobać przede wszystkim Tobie. Zdaję sobie sprawę, że jest to dosyć oczywista uwaga, ale w pogoni za akceptacją i popularnością, bardzo łatwo jest o tym zapomnieć.


Moje brudnopisy z tekstami na bloga

   Jakie są Wasze doświadczenia związane z prowadzeniem bloga? Czy również macie jakieś porady, którymi chcielibyście się podzielić? Czekam na Wasze odpowiedzi w komentarzach!

See you
Kamila

UDOSTĘPNIJ TEN POST

06 lipca 2017

"Do mnie z drugiej klasy liceum"- recenzja filmu pt. "Orange"

Hejka! 
   Mam w swojej osobistej biblioteczce kilka mang, do których lubię co jakiś czas powracać. W lipcu zeszłego roku, dołączył do tego zaszczytnego grona kolejny tytuł, a jest nim "Orange" autorstwa Takano Ichigo. O powstałym na bazie tej serii filmie dowiedziałam się już jakiś czas temu, jednakże dopiero teraz znalazłam czas aby go obejrzeć. Czy twórcom udało się oddać niesamowity klimat i magię tej historii? Zapraszam! 


źródło: drakormaksnity.wordpress.com

Informacje ogólne
Produkcja: Japonia
Czas trwania: 139 min.
Gatunek: dramat, romans, fantasy
Rok produkcji: 2015

   Przyszłość wcale nie musi być jedną wielką niewiadomą. Przekonuje się o tym nastoletnia Naho po tym, jak otrzymuje list od o dziesięć lat starszej siebie. Początkowo dziewczyna ma ogromne wątpliwości co do wiarygodności listu, lecz znikają one w momencie, gdy zaczynają się dziać opisane w nim rzeczy. Jedną z nich jest pojawienie się w klasie nowego ucznia - Kakeru Naruse - któremu już pierwszego dnia udaje się zyskać sympatię jej przyjaciół. Sama Naho również bardzo się do niego zbliża i wkrótce zaczyna darzyć go głębszym uczuciem. Jednakże listy z przyszłości nie wróżą im najlepiej. By uniknąć tragicznego losu, dziewczyna musi przełamać swoje słabości i pomóc Kakeru w uporaniu się z jego mroczną przeszłością. Przyjaciele Naho pomagają jej w realizacji planu, lecz nie jest pewne, czy uda im się zdążyć na czas. 
   Jedna z pierwszych rzeczy, o jakiej pomyślałam zaraz po oglądnięciu tego filmu, dotyczy jego scenariusza. Byłam zaskoczona tym, jak sprawnie udało się twórcom zmieścić pięć tomów mangi w nieco ponad dwugodzinnym filmie. Tak jak przypuszczałam na początku- część wątków została pominięta, jednakże mimo wszystko byłam bardzo mile zaskoczona. Scenariusz był dobrze rozplanowany i nie udało mi się w nim dostrzec żadnych większych dziur. Wydaje mi się, że w pewnym stopniu może to być spowodowane tym, iż akcja w mandze toczy się dosyć spokojnym tempem i nie potrzeba było wiele wysiłku, aby powybierać z niej te co lepsze fragmenty. W każdym razie, scenariusz "Orange" stoi na dosyć wysokim poziomie i ewidentnie stanowi jeden z największych plusów tej produkcji. 
   Czymś, za co szczególnie pokochałam całą serię "Orange", jest jej niesamowicie wymowne przesłanie oraz powaga, z jaką traktuje ważne dla młodzieży problemy, a są nimi m.in.: przyjaźń, miłość ale także i kłopoty rodzinne oraz śmierć. Poprzez ukazanie tego, iż można zmienić swoje przeznaczenie, ta historia uczy młodych ludzi, że warto walczyć o samych siebie i o swoich najbliższych. 


źródło: pinterest.com

   Kolejny japoński film- kolejna porażka obsady. Oglądając ekranizacje mang często odnoszę wrażenie, jakby aktorzy próbowali w jak najdokładniejszy sposób oddać cechy charakteru oraz zachowanie danej postaci, a powinno być zupełnie odwrotnie. Przecież wiadome jest, że manga rządzi się zupełnie innymi prawami niż rzeczywistość. W mangach wiele rzeczy jest przejaskrawionych, zbyt mocno podkreślonych i niektórzy aktorzy zamiast delikatnie "wygładzić" ogrywaną przez siebie postać, oni jeszcze bardziej uwydatniają jej poszczególne cechy. Tak między innymi zachowywała się niemal cała obsada w "Orange". Muszę w tym miejscu zwrócić honor Kento Yamazakiemu, filmowemu Kakeru, ponieważ on jako jedyny zagrał w miarę znośnie swoją postać. Co do reszty... Cóż, szkoda mi po prostu słów. Z uroczej i nieco zbyt nieśmiałej Naho wyszła ameba, której trudno jest wydusić choć jedno słowo i to przy niemal każdej konwersacji. Energiczność Suwy została przerysowana do granic możliwości, Hagita stracił swoją charyzmę i cięty humor, a o Azu i Tace wolę już nie wspominać. One zachowywały się niczym dzieci z przedszkola albo podstawówki...Wybaczcie mi ten bulwers, ale nie potrafię wybaczyć aktorom tego, co zrobili z bohaterami tej serii. Po prostu nie potrafię (tym bardziej, że Azu należy do moich ulubionych mangowych bohaterek; no po prostu hańba!). 
żródło: wattpad.com

   Przejdźmy może do nieco przyjemniejszego tematu. Byłam oczarowana dbałością, z jaką został nakręcony ten film. Przepiękne lokacje, pełno zieleni i ciepłych barw w niemal każdym z kadrów oraz staranne ujęcia to coś, co niewątpliwie nadaje uroku 'Orange". Każdy z tych elementów stworzył niesamowitą aurę wokół tej historii, co czuć już w pierwszych minutach filmu. Ktoś bardzo wybredny mógłby jednak uznać te zabiegi za niewystarczające, jednakże w moim odczuciu są one naprawdę zadowalające. 
   Trochę żałuję, że wraz z pięknym montażem, nie szła w parze chwytająca za serce muzyka. Niby była, ale jakby jej nie było. Kompletnie nie zwróciła mojej uwagi i w żaden sposób się nie wyróżniała. Bardzo nie lubię, gdy muzyka skupia na sobie całą moją uwagę, ale gdy całkowicie wtapia się ona w tło, to sama już nie wiem, co gorsze. 




źródło: film "Orange"

   Nie potrafię jednoznacznie określić, czy ten film jest wart polecenia, czy też lepiej omijać go z daleka. Fabuła wraz z montażem znacznie podnoszą jego poziom, jednakże nie można przejść obojętnie obok tak marnego popisu aktorstwa, jakim wykazała się obsada. Jeżeli ten film ma być czyimś pierwszym spotkaniem z "Orange", to zamiast tego radzę sięgnąć po mangę lub zapoznać się z anime. Dla tych jednak, którzy mieli już styczność z tą serią, polecam obejrzeć ten film nawet i z czystej ciekawości. 
   Jeżeli jesteście zainteresowani oglądnięciem tego filmu, znajdziecie go na TEJ stronie. Pamiętajcie jednak o wcześniejszej rejestracji/wcześniejszym zalogowaniu. 


Moja ocena 6,5/10


See you
Kamila

PS Przepraszam Was za kolejną dłuższą przerwę. Tym razem był to zastój twórczy. Przez kilka tygodni nie mogłam sklecić ani jednego zdania... Mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej. 
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.