27 października 2018

Za głosem serca- recenzja filmu pt."Daytime Shooting Star"

Hejka!
   Zekranizowanie kilkunastotomowej mangi w zaledwie jednym filmie może nie być najlepszym pomysłem, zwłaszcza gdy chce się zmieścić w nim jak najwięcej wydarzeń; mimo usilnych starań część wątków na pewno przepadnie, a inne nie doczekają się dalszego rozwinięcia. Mimo to wielu twórcom udaje się stworzyć naprawdę przyjemne i udane ekranizacje mang, z których warto wyróżnić "Strobe Edge" czy "Bokura ga Ita". Z radością ogłaszam, że film "Daytime Shooting Star" również można zaliczyć do tego grona! Co jednak za tym przemawia? Zapraszam do czytania!


źródło: imdb.com

Informacje ogólne
Produkcja: Japonia
Czas trwania: 119 min
Gatunek: romans, okruchy życia
Rok produkcji: 2017

   Rodzice Suzume Yosano z powodów zawodowych przeprowadzają się do Bangladeszu, jednakże nie zabierają dziewczyny ze sobą. Zostawiają ją pod opieką mieszkającego w Tokio wujka, Yukichiego. W drodze do jego domu Suzume gubi się i trafia na dziwnego mężczyznę, który wyciąga do niej pomocną dłoń. Kiedy zaczyna uczęszczać do nowej szkoły, okazuje się, że jest on nie kim innym, jak wychowawcą jej klasy – Satsukim Shishio. Pierwszy rok nauki w tokijskiej szkole średniej przyniesie dziewczynie wiele emocji oraz przygód.*

    Bardziej niż logiczny ciąg zdarzeń, fabuła przypomina miks przypadkowo wyciętych fragmentów z mangi. Wiąże się to ze zjawiskiem, o którym wspomniałam we wstępie recenzji- twórcy starali się zebrać jak największą ilość ciekawych i ważnych wydarzeń, by później zmieścić je w dość ograniczonym czasowo materiale. Nie twierdzę jednak, że zrobili to w nieudolny sposób; akcja przebiega bardzo płynnie, choć mimo wszystko w scenariusz wkradło się sporo dziur. Jedną z nich jest kwestia rodziny kolegi z klasy Suzume- Mamury; ten wątek miał moim zdaniem potencjał i żałuję, że został on zaledwie lekko "dotknięty" (czytaj: poświęcono mu dosłownie jedno zdanie). By przekonać się, w jaki sposób i czy w ogóle zostanie on dalej poprowadzony musiałabym sięgnąć po mangę. Czy "Daytime Shooting Star" do tego zachęca? Odpowiedź brzmi: tak, i to jak najbardziej! Niezwykła lekkość, jaką ma w sobie ten film, jest tu moim zdaniem kluczowym kryterium. Pełno w nim humoru, radosnej muzyki oraz nie brakuje też licznych ujęć barwnych, sielankowych krajobrazów. Po obejrzeniu tej produkcji mam ogromną ochotę zabrać się za oryginał, przy czym zastanawia mnie, do jakiego stopnia różnią się one od siebie. Liczę, że tylko nieznacznie. 

źródło: aminoapps.com

   Fabuła "Daytime Shooting Star" prezentuje się momentami boleśnie schematycznie. Główna bohaterka to urocza fajtłapa o złotym sercu, która już pierwszego dnia w nowej szkole zwraca na siebie uwagę najprzystojniejszego chłopaka w klasie- Mamury. Oprócz niego, o serce bohaterki stara się też inny mężczyzna - w tym konkretnym przypadku jest to jej wychowawca - zaś sama zainteresowana nie może się zdecydować pomiędzy jednym a drugim. Oczywiście w pewnym momencie musi się pojawić na horyzoncie zazdrosna o jednego z nich dziewczyna - tutaj jest to zakochana w Mamurze Yuyuko. Zazdrośnica stara się odsunąć główną bohaterkę od swojego ukochanego, lecz gdy zostaje przez niego odrzucona przelewa wszystkie swoje frustracje na heroinę. Dochodzi do konfrontacji, po której zazdrośnica zmienia się niespodziewanie o 180°, a niedługo potem główna bohaterka odnajduje w niej swoją nową najlepszą przyjaciółkę. Jakiś czas później staje się też jasne, komu nasza heroina pragnie oddać swoje serce... Cóż, przytaczając owy schemat streściłam Wam równocześnie cały film!
   Od samego początku zdawałam sobie sprawę, że mam do czynienia ze zwykłym szkolnym shoujo, dlatego nie miałam co do tego filmu jakichś szczególnie wygórowanych oczekiwań. Może Was to nieco zdziwi - a już zwłaszcza po zapoznaniu się z treścią poprzedniego akapitu - ale kompletnie nie miałam z tym problemu. Shoujo jest jednym z moich najukochańszych gatunków i w wielu przypadkach wybaczam mu jego schematyczność; w tym przypadku również byłam gotowa przymknąć oko na pewne oczywistości. Jednakże zakończenie "Daytime Shooting Star" było dla mnie ogromnym zaskakoczeniem! SPOILER Byłam święcie przekonana, że Suzume ostatecznie zejdzie się z Shishio. Przecież w jednej z ostatnich scen wystawiła Mamurę, by zobaczyć się z tym drugim w szpitalu. A tu zonk! Suzume wybrała Mamurę! Po jej wyznaniu czułam się kompletnie skołowana, gdyż w trakcie seansu nie udało mi się dostrzec jakiejś większej zmiany w jej uczuciach. Możliwe, że w oparciu o przedstawione w filmie wydarzenia sama miałam je wywnioskować, lub po prostu twórcy (i mam tu na myśli zarówno scenarzystę, jak i autorkę oryginału) wpadli na pomysł, aby w ostatnich minutach filmu zrobić zaskakujący plot twist. Wydaje mi się, że ta pierwsza wersja jest bardziej prawdopodobna. KONIEC SPOILERU


źródło: blackandyellowotakugamers.com

   Nieporadność stanowi jedną z najbardziej charakterystycznych cech Suzume. O ile na samym początku jej niezdarne zachowanie  było całkiem urocze, o tyle w pewnym momencie zaczęło mnie denerwować. Muszę też przyznać, że momentami kompletnie nie rozumiałam jej postępowania. W trakcie szkolnego obozu Yuyuka okłamuje, a później celowo posyła Suzume w głąb lasu, by móc spędzić czas sam na sam z Mamurą. Gdybym była na miejscu głównej bohaterki z trudem wybaczyłabym Yuyuce tak egoistyczne postępowanie, a po tym wszystkim nie miałabym najmniejszego zamiaru się z nią zaprzyjaźnić. Bo przecież samotna wędrówka przez gęsty las, gdzie nie wiadomo jak znaleźć wyjście, jest taka zabawna, prawda? A tak na serio, cała ta akcja mogła mieć naprawdę tragiczny finał. Czy Suzume nie zdawała sobie z tego sprawy w momencie, gdy zataiła przed innymi prawdę na temat winy Yuyuki? Dobre, wybaczające serce niewątpliwie stanowi ogromną wartość, lecz wszystko ma swoje granice. Przyjaźń z kimś tak nieobliczalnym i zazdrosnym mogłaby być w prawdziwym życiu wyjątkowo toksyczna. 


źródło: aminoapps.com

   W poszukiwaniu lekkiego, słodkiego romansu, warto pochylić się nad “Daytime Shooting Star”, które niewątpliwie potrafi zaangażować widza w seans. Produkcja ta nie jest wolna od różnego rodzaju wad, lecz da się na nie przymknąć oko. Pomimo swojej schematyczności, film nieraz potrafi pozytywnie zaskoczyć, oraz pozostawia po sobie naprawdę dobre wrażenie. 
   Film dostępny jest na TEJ stronie.
   
Ocena dzieła

Fabuła 3/5
Bohaterowie 3/5
Wykonanie 4/5
Osobiste odczucie 4/5

Ostateczny wynik 7/10

See you
Kamila

*opis pochodzi ze strony dramaqueen.pl

UDOSTĘPNIJ TEN POST

15 października 2018

Kiedy wymawiasz moje imię, ja znikam- recenzja filmu pt. "Vanishing Time: A Boy Who Returned"

Hejka!
   Mimo, że uwielbiam spędzać czas w towarzystwie mojej rodziny i najbliższych przyjaciół, odczuwam też często ogromną potrzebę samotności. Zwykle zaszywam się wówczas w moim pokoju, lub w innych kątach domu, gdzie całymi godzinami piszę w dzienniku lub zajmuję się bardziej pilnymi sprawami, które nie ścierpią już dalszej zwłoki. Cisza koi moje nerwy, pozwala wziąć głęboki oddech i zrelaksować się choćby na krótką chwilę. Jednak po jakimś czasie trzeba w końcu wyjść do ludzi, co również odczuwam jako silną potrzebę z wewnątrz. Co jeśli zamiast godziny, cisza wokół mnie zaczęłaby się ciągnąć miesiącami, a później latami? Co jeśli czas nie stanąłby na moment, a zatrzymałby się na wieki? Czy da się żyć ze świadomością, że najprawdopodobniej już nigdy nie uwolnisz się od samotności? Jeżeli chcecie się dowiedzieć, koniecznie czytajcie dalej! Zapraszam!


Informacje ogólne
Produkcja: Korea Południowa
Czas trwania: 129 min
Gatunek: fantasy, dramat
Rok produkcji: 2016

   Czwórka dzieci łącznie z Sung Minem i Su Rin wybierają się razem na wyprawę w góry, aby móc zakraść się na obszar o ograniczonym dostępie i obserwować stamtąd planowaną eksplozję. W niewyjaśnionych okolicznościach dzieci przepadają bez śladu. Dopiero po kilku dniach pojawia się Sung Min, który to nie jest już 13-letnim chłopcem, a dorosłym mężczyzną. Jak mogło do tego dojść? Co takiego wydarzyło się w ciągu tych kilku dni? Czy ktoś uwierzy w jego historię?*
   Trzeba mieć spory talent, żeby sprawić, by widz wczuł się w sytuację, która w rzeczywistości nigdy nie będzie miała miejsca. Fabuła "Vanishing Time.." wprost nie pozwala oderwać się od ekranu, a do tego ukazuje niewiarygodne wydarzenia w - jakkolwiek to zabrzmi - wiarygodny sposób. Gdy Seong Min wraz z przyjaciółmi rozbija znalezione w jaskini jajo, zostają oni uwięzieni w pułapce czasu, z której nie wiadomo, czy istnieje jakakolwiek ucieczka. Chłopcy całe dnie spędzają wyłącznie we własnym towarzystwie, zaś jedyne co ich otacza, to bezgraniczna cisza. Początkowo są zafascynowani owym zjawiskiem, lecz im dłużej ono trwa, tym niecierpliwiej wyczekują oni jego końca. Świadomość, że ten może nigdy nie nastąpić, zaczyna być dla nich dołująca do tego stopnia, że powoli zaczynają popadać w szaleństwo. Nie wyobrażam sobie takiego życia. Bardziej przypomina ono powolną agonię, niż cokolwiek innego. Tak jak napisałam we wstępie, odrobina samotności jest jak najbardziej w porządku, ale niemalże całkowita izolacja to już kompletnie inna bajka. SPOILER Zastanawia mnie, jakim cudem Seong Min nie postradał zmysłów, gdy po rozbiciu drugiego jaja musiał spędzić kolejne lata samotności. Ciężko jest mi sobie wyobrazić to, co wówczas przeżywał, ale jednego jestem pewna- nie da się tego przejść bez ciężkiego uszczerbku na psychice. KONIEC SPOILERU


źródło: aminoapps.com

   Film podejmuje wiele trudnych tematów jak np. izolacja czy śmierć, jednak nie popada przy tym w skrajności i nie rozwodzi się przesadnie nad każdym z tego typu wątków. "Vanishing time..." to przede wszystkim wartka akcja, która trzyma w napięciu przez niemalże cały seans. Szczególnie zakończenie bogate jest w dramatyczne wydarzenia. À propos zakończenia, zdaję sobie sprawę, że nie było innego możliwego sposobu na zamknięcie kluczowych wątków, ale osobiście wolałabym aby towarzyszyłoby temu nieco więcej słodyczy. SPOILER Żałuję, że gdy główny bohater użył za drugim razem magicznego jaja, czas znowu stanął, podczas gdy mógł się cofnąć i nie doszłoby do wszelkich późniejszych wydarzeń. Dlaczego goblin nie zlitował się nad bohaterami i nie nagiął dla nich swoich reguł? Gdyby tylko tak się stało, Seung Min nie musiałby spędzać kolejnych lat w samotności, i przy okazji wątek romantyczny pomiędzy nim a Soo Rin zostałby dalej poprowadzony. Szkoda. KONIEC SPOILERU
   Wybrane przez twórców lokacje nadają filmowi atmosferę magii i tajemnicy. Gęste lasy, skaliste wybrzeże oraz stary, opuszczony dom same w sobie brzmią urzekająco (wiem, że nie każdy uważa stare rudery za urokliwe, ale ja po prostu mam już taką osobliwą przypadłość), a w połączeniu z klimatyczną muzyką dają wręcz niesamowity efekt. Nie mogę też powiedzieć nic złego na temat zdjęć; wiele ujęć miało bardzo estetyczny, a nawet artystyczny charakter. 
   Na wiarygodność "Vanishing time...", o czym wspomniałam już wcześniej, składają się liczne elementy, z czego najważniejszym z nich jest znakomita gra aktorska całej obsady. Mimo, iż odgrywane przez nich postacie nie omawiały szczegółowo swoich uczuć w dialogach, to widoczne są one w każdym drobnym ich geście czy przelotnym spojrzeniu. W tym miejscu warto wspomnieć o szczególnie udanym występie Kang Dong Wona, który wcielił się w postać dorosłego Seong Mina; był wyjątkowo autentyczny w swojej roli. 
   Pod pewnymi względami "Vanishing time..." odrobinę przypominało mi inny koreański film - "A Werewolf Boy". Główna bohaterka zostaje wplątana w całą serię niesamowitych zdarzeń, a to wszystko dlatego, że jednego dnia natknęła się przypadkiem na chłopaka skrywającego mroczną tajemnicę. Do tego w obydwu przypadkach znajdziemy szczyptę romansu oraz całe mnóstwo emocji. Jeżeli jeszcze nie oglądaliście “A Werewolf Boy”, to koniecznie nadróbcie zaległości!


źródło: behance.net; autor: Hanuel Sky Bae

   "Vanishing time..." jest filmem jak najbardziej godnym uwagi. Potencjał fabuły uważam za w pełni wykorzystany przez twórców, gdyż w trakcie seansu nic nie jest w stanie odciągnąć widza od ekranu. Jako ogromna miłośniczka historii dotyczących podróży w czasie, lub czegokolwiek co wiąże się z motywem czasu, uważam ten film za szczególnie udany i liczę, że natknę się na takich więcej.
   Film dostępny jest na TEJ stronie. 

Ocena dzieła

Fabuła 4/5
Bohaterowie 4/5
Wykonanie 5/5
Osobiste odczucie 4/5

Ostateczny wynik: 8,5/10

See you
Kamila

* opis pochodzi ze strony dramaqueen.pl
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.