29 sierpnia 2015

Obrzezanie kobiet- święty rytuał czy może bezsensowne okaleczanie?

Witam!
   Muszę wam się do czegoś przyznać- ostatnio zbrzydło mi pisanie recenzji książek. Postanowiłam, iż nie będę omawiać całych ich fabuł oraz występujących w niej bohaterów, tylko poruszę jeden ważny wątek, który pojawił się w książce. Jest to moim zdaniem o wiele bardziej ciekawe niż pisanie "No, główna bohaterka była nawet fajna ale mogłaby być fajniejsza!No, nooo...".
   Ostatnio w moje łapki wpadł "Kwiat Pustyni"- autobiografia Waris Dirie. Książka była tak dobra, że przeczytałam ją w jeden dzień. Pewien istotny wątek wbił się w moją głowę i przez bardzo długi czas nie chciał z niej wyjść. Postanowiłam, iż podzielę się z wami moimi przemyśleniami na jego temat. Zapraszam!


Polska wersja okładki książki

   Czy wiecie może, czym jest obrzezanie kobiet? Jeżeli nie- już śpieszę z pomocą. Jest to wycięcie młodej kobiecie (często dziecku!) łechtaczki. W niektórych rejonach wycina się także wargi sromowe i zaszywa ranę nicią tak, że pozostaje tylko niewielki otwór, którym wychodzi mocz oraz krew podczas miesiączki. Rytuał ten jest praktykowany w większości afrykańskich krajów oraz w niektórych częściach Azji. Dokonywany jest nawet w krajach europejskich i w Ameryce przez ceniące tradycje, afrykańskie rodziny. Jak można się domyślić, jego celem jest całkowite pozbawienie kobiet przyjemności z seksu. 
   Obrzezanie jest dokonywane zwykle w bardzo niehigienicznych warunkach np. za pomocą starych, zardzewiałych żyletek lub nawet kawałków szkła. Jest to niesamowicie bolesna operacja, bo przecież dotyczy ona najczulszych części kobiecego ciała. Świeżo obrzezane dziewczynki są zawsze bardzo obolałe i grozi im zakażenie/gangrena/tężec poprzez dostanie się np. moczu do otwartej rany. Wiele dziewcząt nie przeżywa tego zabiegu. Mimo to, nadal jest on praktykowany. 
   Dlaczego w ogóle kobiety godzą się na coś takiego? W rzeczywistości, one nie mają tutaj nic do powiedzenia. W mniemaniu większości afrykańskich mężczyzn, nieobrzezana kobieta jest NIECZYSTA i nie można jej poślubić. Kobieta by mieć męża i wieść godne życie, jest zmuszona oddać się w ręce halaleiso- kobiety która dokonuje obrzezania. 
   Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, że młode (często nie mające więcej niż 10 lat) dziewczęta żyją w przekonaniu, iż obrzezanie jest czymś cudownym. Ze zniecierpliwieniem czekają aż wejdą do tego tajemniczego, nieznanego im świata kobiet. Zazdroszczą swoim obrzezanym koleżankom i błagają rodziców aby jak najszybciej mogły dostąpić tego zaszczytu. 
   Starsze dziewczęta w żaden sposób nie ostrzegają swoich młodszych koleżanek przez tym okropnym bólem i cierpieniem. Próby rozmawiania na temat "Czy obrzezanie jest potrzebne?" spełzają na niczym, a jakiekolwiek potępienie tego rytuału jest źle widziane przez lokalną społeczność.
   Obrzezana kobieta przeżywa prawdziwe męki kiedy jest już mężatką. Urodzenie dziecka jest nie lada wysiłkiem, a po porodzie jej organy są z powrotem zaszywane. Noce spędzane z mężem nie dają jej przyjemności i satysfakcji, gdyż są dla niej katorgą. 
   Każdy kto przyjeżdża po raz pierwszy do danego kraju przeżywa szok kulturowy. Afrykańskie kobiety odczuwają go jeszcze bardziej. Taka kobieta, która przez większość swojego życia mieszkała w rodzinnym domu i nagle udało jej się z niego wyrwać, nie jest w stanie pojąć, że nie wszystkie kobiety na świecie poddane zostały obrzezaniu. Dla niej to jest czysta abstrakcja!


   Waris Dirie urodziła się w Somalii, w kraju gdzie obrzezanie jest praktykowane najczęściej. W swojej autobiografii opowiadała, że ból związany z miesiączką był nie do zniesienia. Przez to, że była bardzo ciasno zszyta, krew wypływała bardzo wolno i tworzył się tam zator. Jej miesiączka mogła trwać nawet 10 dni! Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego wszystkiego...
   Dziewczyny, cieszmy się, że nie należymy do tej kultury. Może i mieszkamy w kraju pełnym absurdów i chorej biurokracji ale przynajmniej nie jesteśmy okaleczane i mamy szansę być niezależne.


Kampania Amnesty International

   Szczerze współczuję wszystkim dziewczętom, które przeszły przez tę mękę. To, że są one po dziś dzień oddawane takiemu zabiegowi, jest moim zdaniem po prostu nieludzkie. 

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST

21 sierpnia 2015

Koleje (nie)ludzkiego losu- recenzja filmu "Wilcze Dzieci"

Witam!
   Tak jak obiecałam w poprzednim tygodniu, czas na recenzję filmu pt "Wilcze Dzieci". Zapraszam!


Polski plakat reklamujący film 

   Akcja filmu toczy się w Japonii. Główna bohaterka- Hana- ma 19 lat i jest studentką (naukę w Japonii zaczyna się trochę wcześniej niż u nas, to dlatego). Podczas jednego z wykładów zauważa wyjątkowo cichego i przystojnego mężczyznę. Nie mija dużo czasu, jak zaczynają się ze sobą spotykać. Niestety ukochany Hany ukrywa pewien sekret. Okazuję się, iż jest on wilkołakiem. Fakt ten nie zraża w żaden sposób Hany, a wręcz przeciwnie, para jeszcze bardziej zbliża się do siebie.
   Wspólne życie Hany i jej ukochanego kwitnie. Wkrótce, w pewien śnieżny dzień przychodzi na świat ich córeczka- Yuki (jej imię znaczy po japońsku śnieg), a rok później, pewnego deszczowego dnia rodzi się ich synek- Ame (jego imię znaczy po japońsku deszcz). 
   Do tamtego momentu ich wspólne życie przypominało sielankę i zdawało się, iż nic nie jest w stanie zniszczyć ich szczęścia. Niestety ale Hanie nie było dane cieszyć się domowym szczęściem zbyt długo. Pewnego dnia, ojciec jej dzieci nie wraca do domu... 


Uroczy fan-art <3

   Ten film był po prostu niesamowity! Nie tylko wzruszył, ale i rozśmieszył mnie do łez (i to nie raz). Niestety, pewna scena pozostawiła skazę na całokształcie tej produkcji. Jest to mianowicie wspólna noc Hany i jej chłopaka. Kiedy zobaczyłam, że w tamtym momencie był on w swojej wilczej postaci, dziękowałam Bogu za to, że nie oglądałam tego filmu z rodzicami i nikt w tym czasie nie wszedł mi do pokoju! Dla mnie to było aż NIESMACZNE! 
   No ale te dzieci nie wzięły się znikąd...


Sooo freaking romantic...

   Na samym początku moim ulubionym bohaterem był syn Hany- Ame. Już jako dziecko wykazywał się dużą wrażliwością i był niezwykle dojrzały jak na swój wiek. Na co dzień pozostawał w cieniu swojej starszej siostry, która wiecznie przytłaczała go swoim zbytnim entuzjazmem. Już zdążyłam zapomnieć, jak energiczne potrafią być dzieci... 




   Niestety, ale z każdym rokiem Ame stawał się coraz cichszy i zamykał się w sobie. Zupełnie inaczej było z jego siostrą. Yuki od zawsze była bardzo wesoła i żywiołowa. Dziewczynka często naśmiewała się z nieporadności swojego młodszego brata i ganiła go za brak odwagi.
   Kiedy Yuki i Ame poszli do szkoły, introwertyczne skłonności chłopca wyjątkowo zaczęły dawać o sobie znać. W dosyć nieprzyjemnych chwilach, z pomocą przychodziła mu Yuki. I za to ma ona u mnie wielkiego plusa! 
   Ps. To właśnie Yuki jest narratorką w filmie!




   Muszę powiedzieć, że bardzo zaimponowała mi postawa Hany- matki dzieci. Zamiast się poddać i rozpaczać po stracie ukochanego, wzięła się za siebie i wyprowadziła swoją rodzinę na prostą. Na jej barki spadło wychowanie dzieci oraz utrzymanie całej ich trójki. Żeby to jeszcze były ludzkie dzieci! Przecież to są w połowie wilczęta!


   Momentami drażniła mnie metoda, jaką został wykonany film. Część krajobrazu w tle, wygląda niemal zupełnie tak jak w rzeczywistości, a tylko to co jest najbliżej nas, jest w 100% rysunkowe. Dla mnie, w filmie animowanym, narysowany powinien być każdy detal. Wiem, że jest to pracochłonne, ale daje to zdecydowanie lepszy efekt. 
   

   Spójrzcie na słoiki i garnki w tle czy na lodówkę. Może przesadzam, ale mnie wyjątkowo to razi w oczy.
   Byłam bardzo zaskoczona, jak Yuki i Ame są podobni do mnie i do mojego młodszego brata. Chodzi mi tutaj o kompletnie przeciwne charaktery oraz o zmiany wyborów w życiu. Bardzo prosty przykład- kiedy ona lubiła maliny, on ich nie lubił. Kiedy on zaczął je lubić, ona przestała. Podałam taki głupi, zmyślony przykład celowo, aby nie zdradzić wam kluczowego momentu w fabule filmu. Ale chyba zrozumieliście o co mi chodziło, prawda? 
   Ej! Nawet to że ja jestem starsza a on młodszy się sprawdza! Ej! EJ! To jest nieco dziwne...


   Czas na podsumowanie! Film "Wilcze Dzieci" może i należy do produkcji, które są łatwe i przyjemne w odbiorze, ale pozostawia po sobie jakiś ślad. I ten w sercu i ten na chusteczkach do nosa! Warto poświęcić mu czas i docenić jego wartościową fabułę!

Moja ocena 8,5/10 

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST

05 sierpnia 2015

Kultura czytania

Witam!
   Zapewne większość moli książkowych ma swoje ulubione zakładki do książki, ulubione miejsce do czytania oraz ulubiony kubek z którego popija sobie herbatkę (podczas czytania rzecz jasna). Dzisiaj opowiem wam nieco o mojej kulturze czytania. Zapraszam! 


Książki z mojej biblioteczki oraz własnoręcznie wykonane zakładki.

   Zasada 1- podczas czytania książki, która należy do mojej osobistej biblioteczki, zawsze używam własnoręcznie wykonanej zakładki. Oto kilka z nich:


Zakładki z jednej strony


Te same zakładki tylko, że z drugiej strony

   Jak widać na wyżej załączonym obrazku, nie wszystkie te zakładki się udają. Na pierwszej z nich zostały brzydkie ślady po kleju (to chyba wina papieru, na innych nic takiego nie widać). 
   A oto kolejne zakładki. Skończyłam je robić godzinę temu.

                         

   To mieli być kotek i myszka... No co?! Niestety ale Bóg nie wyposażył mnie w talent plastyczny! Talent do pisania, bałaganienia i do ciągłego gadania tak, a w plastyczny już nie! 
   Dopiero teraz zorientowałam się, że te oprawki okularów powinny im zachodzić za uszy a nie jakoś tak bezwiednie zwisać. E tam! Już i tak za późno!

   Zasada 2- wszystkie moje zakładki trzymam w ręcznie pomalowanym i udekorowanym pudełku. 




   Przyznaję się! Jestem uzależniona od różowego koloru i słodziutkich kokardek! Mam już 17 (i pół!) lat a mam upodobania jak jakieś małe dziecko... 

   Zasada 3- gdy książka jest bardzo ciekawa i wciągająca, siadam na moim wygodnym fotelu,  i tam dokańczam jej czytanie. Nie wiem w zasadzie kiedy zaczęłam tak robić ale już mi to jakoś zostało. 


   Moje koleżanki nazywają ten fotel "tronem władcy" XD. Chyba dlatego, że jest z niego widok na cały mój pokój. Obserwujesz wszystkich i masz nad nimi kontrolę B| 
   Fotel znajduje się zaraz obok klatki mojej świnki morskiej- Malinki. 

   Zasada 4- nigdy nie przynoszę do szkoły książek z mojej biblioteczki lub tych, które pożyczyłam od koleżanki. Mogę przynieść jedynie te z biblioteki. To jest bardzo ważna zasada ponieważ chroni ona książki przed zniszczeniem i pomięciem. 

      Zasada 5- tytuł każdej przeczytanej książki zapisuję w moim folderku. Pod koniec roku liczę ile książek udało mi się przeczytać oraz robię podsumowanie książkowe. 



   A czy wy też macie jakieś swoje dziwne przyzwyczajenia związane z książkami? Ups! Przepraszam! Nie dziwne przyzwyczajenia  tylko kulturę książkową? Piszcie w komentarzach!

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.