19 lutego 2018

Kulturoznawstwo międzynarodowe UJ - pierwszy semestr

Hejka!
   Sesja zimowa już jakiś czas za mną. Z racji tego, że udało mi się zdać wszystkie egzaminy w pierwszym terminie, mam całe dwa tygodnie ferii dla siebie! Skoro więc w końcu znalazłam więcej czasu na nadrobienie zaległości we wpisach na blogu, postanowiłam spełnić daną Wam w poprzednim poście obietnicę i scharakteryzować przebieg pierwszego semestru moich studiów. Zapraszam! 

 Skąd pomysł na post?

   Wybierając się na kulturoznawstwo międzynarodowe nie byłam do końca pewna, z czym wiąże się ten kierunek oraz co mnie może na nim spotkać. Na internecie - poza stroną Instytutu Studiów Międzykulturowych i innych jednostek UJ - nie znalazłam żadnych rzetelnych informacji na temat przebiegu tych studiów, co wprawiło mnie w niemałą konsternację. Wszelkie konwersacje dotyczące kulturoznawstwa, na jakie natknęłam się na studenckich forach, albo pochodziły sprzed dziesięciu lat, albo ograniczały się do komentarzy typu: "po kulturoznawstwie czeka cię świetlana przyszłość w McDonaldzie" lub "e tam, lepiej iść na coś innego"; innymi słowy- totalny chaos i zupełna dezinformacja. Jakiś czas temu przypomniałam sobie o owym problemie i uznałam, że moje doświadczenia związane z poprzednim semestrem mogłyby pomóc komuś, kto jest/będzie w podobnej sytuacji, co ja. Zainspirowana swoimi przeżyciami - oraz wpisami Mirabell o jej studiach na Uniwersytecie Gdańskim - postanowiłam stworzyć ten oto post. Liczę, że choć odrobinę pomoże on przyszłym studentom UJ lub być może zachęci kogoś do podjęcia nauki na kulturoznawstwie.

Lista przedmiotów

   W tym semestrze miałam łącznie sześć regularnych przedmiotów, nie wliczając w to wf, oraz musiałam odbyć szkolenie uniwersyteckie i szkolenie bhp.

   Lista przedmiotów na semestr zimowy:
- filozofia (wykład i ćwiczenia) - opowieści studenckie mojej mamy oraz jej niechęć do tego przedmiotu sprawiły, że byłam przygotowana na najgorszą katorgę na zajęciach z filozofii, ale okazało się, że nie było wcale tak źle. Nasz wykładowca był bardzo konkretny w kwestii materiału i wszystko co opowiadał było zwięzłe, sensowne i zrozumiałe. Jednakże, wystarczyła zaledwie sekunda braku skupienia i momentalnie traciło się cały wątek. Nie ukrywam, był to jeden z najbardziej wymagających wykładów, ale będę go miło wspominać ze względu na naszego wykładowcę. Ćwiczenia wymagały z kolei przygotowania się z wybranego przez wykładowcę tekstu filozoficznego np. fragmentu "Uczty" Platona, który następnie omawialiśmy wspólnie na zajęciach. 
- współczesna literatura światowa (wykład i ćwiczenia) - głównymi tematami naszych zajęć były najpopularniejsze nurty we współczesnej literaturze światowej, czyli m.in. teatr absurdu, realizm magiczny oraz postmodernizm, któremu poświęciliśmy szczególnie dużo uwagi. Omówiliśmy pokrótce twórczości mnóstwa autorów, z czego najwięcej było tych pochodzących z Japonii i Rosji. Moim ulubionym wykładem był zdecydowanie ten, o zeszłorocznym laureacie literackiej Nagrody Nobla - Kazuo Ishiguro. Ćwiczenia wyglądały zupełnie tak samo jak te z filozofii. 
- wstęp do nauk o kulturze (wykład i ćwiczenia) - najważniejszy przedmiot w całym tym semestrze, który - na moje własne nieszczęście - akurat dla mnie okazał się najgorszym ze wszystkich. Podczas wykładów bardzo często rozpraszałam się i zupełnie traciłam kontakt z rzeczywistością, przez co moje notatki były niekompletne i w wielu miejscach dziurawe. Wiele z wykładów dotyczyło wyjątkowo oczywistych i ogólnie wiadomych spraw jak np. relacje pomiędzy mężczyznami a kobietami, przez co uznałam, że nawet nie warto zaprzątać sobie głowy notowaniem. To był błąd. Ucząc się na egzamin z tego przedmiotu przeżywałam jeden wielki dramat, ale mimo wszystko jakoś udało mi się go zaliczyć. 
   Tematyka wykładów krążyła wokół definicji kultury i cywilizacji, powiązań w rodzinie, ciała biologicznego i kulturowego, kultury i natury oraz samego kulturoznawstwa i studiów kulturowych. Wykład, który najbardziej zapadł mi w pamięć to ten o... kanibalizmie. Czy ktoś z obecnych tutaj czytelników miałby ochotę dowiedzieć się czegoś o kanibalizmie medycznym i kulturowym? Jak tak, to akurat mam z tego całkiem niezłe notatki! Jeszcze co do ćwiczeń- miały one formę luźnych konwersatoriów, które dotyczyły zagadnień poruszanych w trakcie wykładów. 
- dzieje obyczajów (wykład) - bardzo sympatyczny kurs prowadzony przez bardzo sympatycznego wykładowcę. Przedmiot ten obejmuje swoją tematyką kwestie rodziny, małżeństwa, kobiety oraz dziecka na przestrzeni dziejów, od I w.n.e. aż po wiek XX. Kulturowo nie wychodziliśmy poza Europę, w której skupiliśmy się szczególnie na Włoszech, Wielkiej Brytanii oraz Francji. Najciekawszymi dla mnie wykładami były te o roli rodziny w XIX i XX wieku oraz o dobrym smaku, rozumianym zarówno jako gust kulinarny ale i godne zachowanie. 
- religie świata (wykład) - zaraz obok filozofii, jeden z najbardziej wymagających dla mnie wykładów. Omówiliśmy częściowo kilka największych religii, z czego całkowicie pominęliśmy chrześcijaństwo (najprawdopodobniej założeniem kursu było poznanie obcych dla nas religii, gdyż z chrześcijaństwem, jako religią dominującą w Polsce, mamy ciągłą styczność). Zapamiętanie tych wszystkich świętych pism danych religii to była istna katorga... Mimo wszystko, udało mi się jakkolwiek poszerzyć moje horyzonty i dowiedzieć wielu nowych rzeczy.
   W ramach zaliczenia przedmiotu byliśmy zobowiązani wybrać jeden z tekstów naukowych, dotyczący danej religii, a następnie streścić go na egzaminie. Spośród ich dość sporej puli, jaką zaproponował nam wykładowca, postanowiłam omówić tekst Adiny Zemanek, o wybranych aspektach kobiecości w Konfucjanizmie. Wybrałam ten tekst ze względu na moje zainteresowanie Azją oraz patrzyłam również na fakt, że miałam już pewną wiedzę w tym temacie dzięki książkom Lisy See, które namiętnie czytałam w liceum.
- historia kina światowego (wykład) - początkowo nie przepadałam zbytnio za tym przedmiotem lecz jeden z ostatnich wykładów przekonał mnie, że jednak warto było na niego uczęszczać. Chodzi mi w tym momencie o wykład poświęcony kinu gangsterskiemu. Cóż, filmy z tego gatunku nigdy nie należały do moich ulubionych, a niekiedy wręcz unikałam ich na wszelkie możliwe sposoby, gdyż zupełnie nie wpasowywały się w kanon moich upodobań. Jednakże w trakcie wykładu, podczas którego wykładowca dość szczegółowo omówił historię powstania owego gatunku i przedstawił jego najbardziej charakterystyczne cechy, jakimś cudem nabrałam ochoty na obejrzenie filmu gangsterskiego. Jeszcze tego nie zrobiłam, ale póki mam ferie, koniecznie muszę to nadrobić!

Fakultety

   Poza regularnymi przedmiotami, miałam dodatkowo wybrać dla siebie dwa dowolne fakultety.

   Moja lista fakultetów na semestr zimowy:
- kulturotwórcza rola mitu (wykład) - jeżeli miałabym być szczera, to zapisując się na ów fakultet spodziewałam się czegoś zupełnie innego od tego, co zastałam na zajęciach. Chyba liczyłam na bardzo lekki wykład, na którym poruszane by były głównie kwestie panteonów przeróżnych mitologii. W zasadzie panteony niby były, ale nie w takiej formie, jakiej oczekiwałam. Jak sama nazwa przedmiotu wskazuje, w trakcie kursu skupiliśmy się na wpływie przeróżnych mitów na kulturę, ale również omówiliśmy różnicę pomiędzy mitami a naukowymi faktami, sporo czasu poświęciliśmy mitom kosmogonicznym oraz poruszyliśmy kwestię mitów współczesnych. 
   W ramach zaliczenia przedmiotu, mieliśmy napisać wypracowanie na wybrany przez nas temat, a jakiś czas później "obronić" swoją pracę przed całą grupą. Uznałam, że dobrze będzie wybrać coś z kręgu moich zainteresowań, więc skoro tak się złożyło, że jestem ogromną fanką romansów, postanowiłam sięgnąć po mit Amora i Psyche i poświęcić mu całe moje wypracowanie. Wygrzebałam w czytelni Biblioteki Jagiellońskiej egzemplarz "Bajki o Amorze i Psyche" z 1911 roku, który posłużył mi za swego rodzaju bazę. Co do samej treści wypracowania, skupiłam się w nim na symbolice, jaka pojawia się w micie, oraz na jej szerokim wykorzystaniu przez różnej maści artystów. Na sam koniec poruszyłam również kwestię wywodzących się z mitu toposów i motywów, których można doszukać się większości baśni i popularnych współcześnie romansów. Muszę przyznać, że wyszło mi to dość zgrabnie! 
- kod Biblii (wykład) - fakultet prowadzony przez tego samego wykładowcę, z którym miałam religie świata oraz wyżej omawiany przedmiot. Wbrew oczekiwaniom większości, kurs wcale nie dotyczył doszukiwania się w Biblii tajemnych informacji i znaków (było to wspomniane, ale bardziej w ramach ciekawostki), lecz w dużej mierze poruszał kwestię jej wpływu na kulturę; trochę taka "kulturotwórcza rola Biblii". Rozmawialiśmy na temat motywów biblijnych w sztuce, kultury żydowskiej w kontekście Starego Testamentu oraz dość szczegółowo omówiliśmy strukturę Biblii, w tym kilka wybranych przez wykładowcę ksiąg. 
   Jedną z najważniejszych rzeczy, jaką dowiedziałam się w trakcie tego kursu jest to, że Tora to wcale nie jest Stary Testament! Ja przez cały ten czas żyłam w przekonaniu, że jest inaczej; myślałam, że Tora = Stary Testament. Tora jest to zaledwie pięć ksiąg Starego Testamentu (Księga Rodzaju, Wyjścia, Kapłańska, Powtórzonego Prawa i Liczb). Stary Testament nie nosi nazwy Tora, lecz Tanach. Słowo Tanach jest to skrót od nazw trzech zbiorów ksiąg, z jakich składa się Stary Testament, a są to: Tora (Prawo), Newiim (Prorocy, czyli pisma prorockie), Ketuwim (Pisma, czyli pozostałe księgi). Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to było spore zaskoczenie, dowiedzieć się czegoś takiego. Dajcie mi koniecznie znać, czy też byliście przekonani o tym, że Tora to inaczej Sary Testament! 

Dodatkowe informacje

   W tej części chciałabym zawrzeć choć garść informacji, która może być korzystna dla osób zainteresowanych studiowaniem kulturoznawstwa międzynarodowego na UJ. Pierwsza i chyba najważniejsza rzecz- nie spodziewajcie się, że będziecie mieć zajęcia w centrum Krakowa. Instytut Studiów Międzykulturowych, który oferuje wcześniej wspomniany kierunek, mieści się przy ulicy Gronostajowej w dzielnicy Dębniki, która oddalona jest od centrum miasta o jakieś pół godziny. Żeby było ciekawiej, niemal wszystkie akademiki UJ mieszczą się w dzielnicy Krowodrza, czyli dosłownie pół godziny drogi od Kampusu. Szybki transport komunikacją miejską jest możliwy, ale często trzeba kombinować z przesiadkami. Dlatego, aby jak najbardziej zmniejszyć koszty dojazdu, polecam zainwestować w miejską kartę semestralną, która jest możliwa do kupienia w specjalnych punktach MPK za okazaniem legitymacji studenckiej. Koszt takiej karty wynosi nieco ponad 180 zł, ale jest ważna przez najbliższe pięć miesięcy, więc przy częstych przesiadkach jest to bardzo opłacalna inwestycja.
   Dla tych, którzy mieli już jakąkolwiek styczność ze studiami, dziurawy i skomplikowany plan zajęć nie jest niczym dziwnym, ale dla kogoś, kto dopiero rozpoczyna swoją przygodę na uczelni, może to być naprawdę irytująca i niezrozumiała rzecz. Otóż w wielu przypadkach trudno o dzień, w którym zajęcia zaczynałyby się rano i następowałyby po sobie bez żadnych dłuższych przerw. Często bywa tak, że zajęcia odbywają się w godzinach wieczornych, albo są rano, a po kilkugodzinnej przerwie jest jeszcze jeden wykład wieczorem. Bądźcie przygotowani na takie ekscesy, co niestety na studiach jest w zupełności normą. Piszę niestety, gdyż często taki układ dnia bardzo psuł mi wszelkie inne plany.
   Rejestracja na fakultety to istna walka na śmierć i życie. Jeszcze 20 minut przed rozpoczęciem tury czyha się przez cały czas na USOSie, i co jakiś czas odświeża się stronę. Gdy nastaje wielkie otwarcie, wszyscy rzucają się jak dzicy na ich upatrzone fakultety i nierzadko bywa tak, że już po pierwszej minucie rejestracji wszystkie miejsca na danych kursach są permanentnie zajęte. Dlatego bądźcie czujni! Nie śpijcie, tylko odświeżajcie USOS! A jeszcze co do samego tego systemu, przez pierwsze miesiące był on dla mnie istną czarną magią, ale po jakimś czasie udało mi się ogarnąć. Podobnie jest z Biblioteką Jagiellońską- potrzeba mi było kilku prób, żebym jakkolwiek pojęła sposób jej funkcjonowania. Także jeżeli będziecie mieć z nimi problem to nie martwcie się- to nie jest takie trudne do ogarnięcia, jak się wydaje.


Jedna z sal wykładowych na Kampusie 600-lecia, gdzie mam zajęcia

   Póki co jestem bardzo zadowolona z mojego kierunku studiów i liczę, że uda mi się pozostać na nim tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Następny semestr już za niedługo, a wraz z nim zupełnie inne przedmioty i nowy - jeszcze bardziej podziurawiony - plan zajęć. Trzymajcie za mnie kciuki!
   Zdaję sobie sprawę, że relacja z pierwszego semestru to niewystarczające źródło informacji na temat danego kierunku studiów, dlatego podejdźcie do tego posta z lekkim dystansem. Mimo wszystko chcę choć częściowo zapełnić tę wielką internetową dziurę, która aż zionie od braku jakichkolwiek relacji na temat kulturoznawstwa na UJ.

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.