Hejo!
Ileż ja w życiu popełniłam błędów... Począwszy od jedzenia niezdrowego żarcia po północy, skończywszy na chowaniu się w szatni podczas lekcji WF. Gdzieś pomiędzy tym, znajduje się specjalne miejsce na kupowanie książek, bez wcześniejszego przeczytania jakichkolwiek ich recenzji czy opinii. Jak się okazuje, dokonałam więcej tych książkowych przewinień niż się spodziewałam. Kontynuując TEN wpis sprzed roku, pragnę przedstawić wam kolejne 5 książkowych gniotów, które znalazły się w mojej biblioteczce. Zapraszam!
Pierwsza miłość
Jest to kolejny raz, kiedy kompletnie zawiodłam się na prozie pani Marty Fox. Przekonałam się też, że sięganie po inne jej powieści jest niczym więcej, jak stratą czasu. "Pierwsza miłość" to zbiór trzech opowiadań, których głównym motywem jest miłość pomiędzy nastolatkami. Szkoda tylko, że autorka przedstawiła ją w wyjątkowo dziwny i mocno odbiegający od rzeczywistości sposób. Z tego co wiem, to nie tylko ja nie przepadam za twórczością Marty Fox i za stylem jej pisania, który wysysa ze mnie wszystkie życiodajne soki. Jeżeli miałabym być z wami szczera, to kupiłam tę książkę tylko ze względu na uroczą okładkę. Miałam zaledwie 13 lat i bardziej interesowało mnie to, aby mieć jeszcze więcej książek w swojej biblioteczce niż to, czy będzie mnie ona interesowała. Co ja najlepszego narobiłam?!
O pewnej dziewczynce i jej podróży wokół Krainy Czarów na okręcie własnoręcznie wykonanym
Miałam ogromne oczekiwania wobec tej książki. Kupując ją, liczyłam na historię podobną do tej z "Opowieści z Narnii", czyli niesamowitą, magiczną przygodę z masą niespodzianek i zwrotów akcji. Jak się okazało, natrafiłam na kopię "Alicji w Krainie Czarów", czyli historię, gdzie główna bohaterka zostaje wciągnięta do innego świata i spotyka na swojej drodze mnóstwo denerwujących postaci, których czytelnik nie jest w stanie spamiętać. Główna bohaterka niby ma 12 lat, jednakże zachowuje się tak, jakby miała jakieś 8 lub 9, co jest moim zdaniem denerwujące. Nie ukrywam także, że jej perypetie są dla mnie tak przeraźliwie nudne, że już od kilku miesięcy nie mogę przez nie przebrnąć. W kwietniu utknęłam na 140 stronie (czyli gdzieś tak w połowie), jednakże w najbliższym czasie, planuję znowu zabrać się za tę powieść. Trzymajcie za mnie kciuki!
Sama oprawa tej książki robi duże wrażenie- rysunki są piękne i wyraziste, a okładka przyciąga wzrok. Niestety, ale to, na czym mi najbardziej zależało, w żadnym stopniu nie spełniło moich oczekiwań. Jak się możecie domyślić, tą rzeczą jest fabuła. Bądźmy jednak dobrej myśli! Może akcja zdąży nabrać ciekawszy obrót i kolejna połowa książki nie będzie już wywoływała u mnie cominutowego przewracania oczami i ziewania, kto wie?
Dzieci Demonów
Istna strata czasu. Nawet nie mam już siły aby napisać, dlaczego. Zostawię wam tylko linka do mojej starej recenzji tego tytułu, a znajdziecie go TUTAJ. Miłego czytania!
Anarion
Kolejna książka, którą kupiłam mając 13 lat. Był to okres, kiedy bezmyślnie brałam z księgarni jakiekolwiek tytuły, byleby tylko dorobić się pokaźnej biblioteczki. Teraz wiem, że to był błąd.
"Anarion" jest powieścią fantasy, której główna bohaterka - elfka - stara się odzyskać swoje zaginione wspomnienia. Na swej drodze znajduje zarówno przyjaciół, którzy starają się pomóc w odnalezieniu jej przeszłości, jak i całą masę wrogów, starających się ją zabić. Co chwila ktoś wyskakuje zza krzaków i atakuje główną bohaterkę, co na dłuższą metę staje się nudne i przewidywalne. Gdyby jeszcze te sceny walki były w miarę dobrze opisane, może nie miałabym tutaj aż takiego żalu, ale autorka opisywała je tak chaotycznie, że nie mogłam się w nich odnaleźć. Powinnam też zaznaczyć tutaj, że w momencie wydawania książki, Natalia Molenda była mniej więcej w moim wieku, czyli nie była zbyt doświadczoną autorką. Czy z tego powodu powinnam dać jej taryfę ulgową? Możliwe. Czy chcę tak zrobić? Zdecydowanie nie! Czuję, że zmarnowałam mój czas poświęcając go "Anarion" i niestety nikt mi go nie zwróci. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że na pewno nie sięgnę po kontynuację tej powieści.
I kolejny raz pieniądze poszły w błoto...
Kwiaty Grzechu
Co prawda "Kwiaty Grzechu" nie są powieścią tylko koreańskim komiksem (manhwą), jednakże postanowiłam umieścić ten tytuł w dzisiejszej liście z gniotami. Zaraz wytłumaczę wam dlaczego.
Główna bohaterka tej manhwy - Sewa - jest zakochana w swoim bracie bliźniaku, co bardzo komplikuje ich wzajemne relacje. Gdy tylko jakaś obca dziewczyna stara się zbliżyć do Sejoona, ta reaguje w dość gwałtowny sposób i stara się zatrzymać go tylko i wyłącznie dla siebie. Jak głosi opis znajdujący się z tyłu okładki:
Zazdrość i poczucie odrzucenia wywołują frustrację, a stąd już niedaleko do impulsywnych działań i nieprzemyślanych decyzji.
Właśnie to jedno zdanie zaważyło na tym, że bez dłuższego zastanowienia wzięłam ten komiks i z radością pognałam do kasy. Do dzisiaj nie rozumiem dlaczego, ale po przeczytaniu opisu fabuły pomyślałam sobie, że główna bohaterka będzie zabijała swoje rywalki, byleby tylko mieć swojego brata na wyłączność. Nie róbcie takich dziwnych min, ja też tego nie ogarniam! Chyba ta mroczna okładka jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że właśnie natrafiłam na romans połączony z brutalnym horrorem. Nawet nie wiecie, jaka czułam się rozczarowana kiedy się okazało, że to nie prawda. Po przeczytaniu całego tomiku, pierwszą moją myślą było: "A gdzie moje trupy?". Drugą była: "Co za okropna kreska". Tutaj już nie żartuję, po zaledwie pierwszym rozdziale, nie mogłam już patrzeć na te żelazko-podobne twarze z makaroniastymi włosami!
Do dzisiaj żałuję zakupu tej manhwy. Nic mnie w niej nie zaciekawiło. Główna bohaterka mnie irytowała, kreska autorki sprawiała, że chciałam rzucić tym badziewiem o ścianę, w ogóle rozczarowanie na całej linii.
Chyba ustawię sobie ten obrazek na tapetę w laptopie
Czy znacie któryś z tych tytułów? Jeżeli tak: czy uznalibyście go za dostatecznie zły, aby umieścić go na takiej liście? Czekam na wasze odpowiedzi w komentarzach.
See you
Kamila
PS Chyba będę kontynuowała tę serię :D Spodobała mi się, chociaż pochłania ona dużo pracy.