24 grudnia 2019

Kulturoznawstwo międzynarodowe UJ- drugi semestr

Hejka!
   Co prawda drugi semestr moich studiów miał miejsce już łohoho temu i... ykhym... lekko spóźniam się z postem, ale lepiej późno niż wcale, prawda? Nie przedłużając, zapraszam Was na relację z przebiegu drugiego semestru kulturoznawstwa międzynarodowego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Podobnie jak w przypadku poprzedniego posta z tej serii (linka macie TUTAJ), jego celem jest dostarczenie jak największej ilości informacji na temat tego konkretnego kierunku studiów. Liczę, moje spostrzeżenia okażą się pomocne. Zapraszam! 

Lista przedmiotów

- dzieje kultury starożytnej (wykład i ćwiczenia)- Profesor, który prowadził wykłady przeniósł się jeszcze tego samego roku na zupełnie inny uniwersytet, i szczerze mówiąc, może to i lepiej. Jego wiedza nie raz budziła mój podziw, tyle że wydawało mi się, jak gdyby była ona skierowana do kogoś zupełnie innego. Otóż zamiast skupiać się na kulturowych aspektach omawianych wydarzeń, rzucał na prawo i lewo datami i nazwiskami, za czym ciężko było nadążyć. To wyglądało tak, jak gdyby prowadził wykład dla studentów historii, a nie kulturoznawstwa. Za to ćwiczenia były prowadzone przez jednego z moich ulubionych wykładowców i zawsze starałam się na nich udzielać. Na każdych ćwiczeniach wykładowca przygotowywał dla nas test z zadanych fragmentów książki, której objętość była dość... porażająca. Nie pamiętam, czy było coś jeszcze do zaliczenia z ćwiczeń, może jedna czy dwie prezentacje do przygotowania, za to z wykładów był egzamin pisemny.
- geografia regionów (wykład i ćwiczenia)- przedmiot, który trwał zaskakująco krótko, bowiem rozpoczął się dopiero końcem kwietnia. Egzamin z wykładów był całkiem prosty, a co do samych wykładów, to naprawdę przyjemnie się ich słuchało. Zaliczenie z ćwiczeń było nieco bardziej skomplikowane. Każdy miał dobrać się w grupy/pary i przygotować prezentację na temat wybranego kontynentu. Drugim elementem zaliczenia było przygotowanie wycieczek, po jednej z każdego kontynentu, zaprojektowanie katalogu podróżniczego i prezentacja tego przed całą grupą. Wyszło nam to nie najgorzej, choć przyznam że nasz bliźniaczy kierunek - relacje międzykulturowe, z którym mieliśmy te zajęcia - zaprezentował się lepiej od nas. 
- główne tendencje i kierunki w dziejach sztuki- sztuka od czasów prehistorycznych do współczesnych w bardzo dużym skrócie. Całkiem ciekawe wykłady, choć przez to że były rano dość często się na nie spóźniałam, lub byłam na nich bardzo zaspana. Studenckie życie XD W trakcie zaliczenia wykładowczyni pokazała nam na slajdach co poniektóre dzieła sztuki, które omawiała w trakcie zajęć, i naszym zadaniem było rozpoznać ich autora, styl oraz epokę, w którym powstały. Na szczęście mieliśmy wcześniej udostępnione przez panią Doktor prezentacje i mam nadzieję, że nie zaprzestała tej praktyki. 
- ochrona własności intelektualnej- krótki kurs, trwający zaledwie kilka spotkań, zakończony banalnie łatwym testem. Dla osób zajmujących się publikacją tekstów w internecie wykłady o tego typu treści mogą okazać się naprawdę przydatne, gdyż sporo czasu poświęciliśmy zagadnieniu plagiatu: jakie są jego rodzaje, jakie warunki musi spełniać dane dzieło aby uznać je za plagiat, kiedy przysługuje nam prawo cytatu oraz tym podobne. Ta wiedza na długo została mi w głowie, ponieważ często do niej sięgam. 
- redakcja tekstów naukowych- trochę żałuję, że nie mieliśmy tego przedmiotu w czwartym, albo chociażby trzecim, semestrze studiów, kiedy to powoli zaczęliśmy się przygotowywać do pisania naszych prac licencjackich. Co prawda mam notatki z tych wykładów, ale wolałabym mieć to wszystko na świeżo w głowie.
   Kurs podejmował tematykę prawidłowego pisania prac naukowych: jak tworzyć przypisy, na co zwracać uwagę w trakcie pisania, jak dbać o estetykę i merytorykę pracy oraz wiele innych. Jako zaliczenie każdy z nas miał napisać pracę na dowolny temat, pamiętając o wszelkich radach, jakich udzieliła nam nasza wykładowczyni. Na jednym z ostatnich wykładów, kiedy skończyliśmy już przerabiać obowiązkowy materiał, pani Doktor podzieliła się z nami jedną z metod, jak pobudzić wyobraźnię do kreatywnego pisania. Jeżeli ktoś jest chętny, to może napisać do mnie w tej sprawie i w prywatnej wiadomości zdradzę więcej szczegółów.
- wprowadzenie do metodologii nauk o kulturze (wykłady i ćwiczenia)- wykłady nie należały do szczególnie ciekawych ze względu na swoją "suchą" tematykę. W kolejnym semestrze mieliśmy przedmiot o podobnej tematyce, tyle że tym razem miał on czysto praktyczny charakter i zdecydowanie lepiej się go przez to przyswajało. Egzamin miał formę ustną- należało wybrać kilka odwróconych kartek, które Profesor wyłożył na stole, a następnie odpowiedzieć na znajdujące się na odwrocie pytania. Zaliczenie ćwiczeń wymagało z kolei przeczytaniu kilku tekstów, z czego niektóre z nich bardzo ciężko było przyswoić (ten toporny język to była makabra). 
- współczesne koncepcje estetyczne- co można uznać za sztukę, jak ją przeżywamy i jaki ma ona na nas wpływ- są to główne zagadnienia, jakie poruszyliśmy w trakcie tego kursu. Zajęcia podzielone były na część wykładową i ćwiczenia, w trakcie których omawialiśmy zadane do przeczytania teksty. Bardzo zapadł mi w pamięć jeden z nich, a mianowicie autorstwa Susan Sontag na temat tłumaczenia- jaką postawę powinien przyjąć tłumacz w obliczu tekstu, który ma przetłumaczyć. Czy powinien przetłumaczyć go dosłownie, czy dostosować do nowego odbiorcy, który reprezentuje inną kulturę? Co sądzicie?
- zagadnienia wielokulturowości USA i Brazylii- chyba najgorszy ze wszystkich przedmiotów, jaki miałam do tej pory. Wykładowca niewątpliwie posiada dużą wiedzę na temat wielokulturowości, ale jakie to ma znaczenie, skoro niestety zupełnie nie potrafił nam jej przekazać. Wykłady mijały nam na przydługich anegdotkach z jego podróży do USA, a jeżeli już padały jakieś konkrety, to bez jakiegokolwiek ładu i składu. Egzamin składał się głównie z pytań o statystykę i to sprzed 20/30 lat i co najzabawniejsze, prawidłowe odpowiedzi były zupełnie inne niż w książce, którą mieliśmy przeczytać na potrzeby kursu. Z bólem muszę stwierdzić, że zupełnie nic nie wyniosłam z tych wykładów, może  co najwyżej ze dwie ciekawostki.

Fakultety

- wielokulturowość Kanady- całkiem ciekawy kurs, obejmujący w głównej mierze historię Kanady, skąd wzięły się w niej poszczególne nacje oraz jak wygląda tam wielokulturowość w praktyce. W ramach zajęć obejrzeliśmy kilka filmów, z czego jeden mieliśmy za zadanie zrecenzować. Wykładowca bardzo poszedł nam na rękę wypisując nam w punktach wszystkie zagadnienia do egzaminu, które następnie podzieliłyśmy z koleżankami między sobą i wspólnie przygotowałyśmy przed zaliczeniem. 
- współcześni Romowie- najlepszy fakultet, jaki miałam na pierwszym roku. Nie dość, że prowadząca to bardzo ciepła i sympatyczna kobieta, to do tego zawsze opowiadała z  takim zaangażowaniem, że aż chciało się słuchać i słuchać. W trakcie zajęć poruszaliśmy kwestie typu: skąd wzięła się niechęć do Romów, co sami Romowie sądzą na temat swojego dziedzictwa oraz co wchodzi w skład Romanipen, czyli prawa obyczajowego Romów. Jednym z warunków zaliczenia  przedmiotu było wzięcie udziału w zorganizowanym przez wykładowczynię wyjeździe do obozu w Oświęcimiu. 

Dodatkowe informacje

   Nie sugerujcie się, że wasz plan będzie obejmował wszystkie wyżej wymienione przedmioty, gdyż jak się okazuje, roczne harmonogramy dość często ulegają zmianie i każdy rocznik ma trochę inaczej ułożony plan. Więc liczcie się z tym, że te przedmioty możecie mieć albo w innym semestrze, albo możecie nie mieć ich wcale, bo w ich miejsca wskoczą jakieś nowe (raczej częściej przerzucają te same przedmioty na inny semestr, ale wszystko jest możliwe). Wszystko znajdziecie TUTAJ
  Na sam koniec chciałabym powiedzieć kilka słów na temat działającego przy naszym instytucie Koła Naukowego Kulturoznawców UJ, do którego należę (z dłuższą przerwą) od zeszłego roku. Nasze Koło zajmuje się organizacją różnorakich wydarzeń jak np. Kulturoznawcze Wieczory Filmowe, czy prelekcje na rozmaite tematy, od obrzezania kobiet, poprzez cosplay i pływanie synchroniczne, aż po ukraińską muzykę. Współorganizowaliśmy wydarzenia kulturalne w Krakowie jak np. Wielokulturowy Kraków, który miał miejsce kilka tygodni temu. Drugi rok z rzędu byliśmy na wyjeździe integracyjnym, a co więcej, w zeszłym semestrze miał miejsce wyjazd naukowy do Bolonii.
   Jesteśmy bardzo młodym kołem. Dopiero rozwijamy skrzydła, ale to nie zmienia faktu, że mamy dużo ciekawych pomysłów na kolejne wydarzenia. Nowych członków nigdy nie za wiele, więc chętnie przyjmiemy Was w nasze skromne progi.
Zapraszam do obserwowania naszego koła na FACEBOOKU i INSTAGRAMIE.

 



Źródło: https://www.facebook.com/kulturoznawcy

   Do kontynuowania tej serii zachęciła mnie koleżanka z Koła Naukowego, która na ostatnim spotkaniu zdradziła mi, że wpis na temat mojego pierwszego semestru studiów okazał się przydatny dla niej oraz dla innych, którzy zastanawiali się nad wyborem tego kierunku. Cieszę się, że mogłam Wam jakoś pomóc!

See you
Kamila 
UDOSTĘPNIJ TEN POST

12 października 2019

Webtoon- czym jest oraz kilka ciekawych tytułów

Hejka!
   Od momentu, w którym kilkanaście lat temu, w moje małe ręce trafiły komiksy z serii "W.I.T.C.H.", stałam się ogromną miłośniczką rysunkowych historii. Kilka lat później, a mianowicie na początku gimnazjum, odkryłam pewną ich odmianę, jakimi są mangi. Rok temu natknęłam się przypadkiem na komiksy paragrafowe, zaś kilka miesięcy temu przypomniałam sobie o istnieniu koreańskich komiksów internetowych, zwanych inaczej Webtoonami. Miało to miejsce w momencie, gdy koleżanka zachęciła mnie to zainstalowania aplikacji mobilnej o tej samej nazwie. Od tamtego momentu bardzo często do niej zaglądam i uznałam, że warto by było się tym z Wami podzielić. W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam pokrótce przedstawić, na czym polega korzystanie z tej aplikacji oraz opiszę kilka ciekawych tytułów, jakie znajdziecie w jej ofercie. Zapraszam!

źródło: flamecon.org

   Webtoon funkcjonował pierwotnie jako strona internetowa. Dopiero kilka lat temu zaczął oferować swoje usługi w formie aplikacji mobilnej, którą można za darmo pobrać poprzez Google Play lub App Store. Komiksy, jakie możecie na niej znaleźć, również są darmowe, jednak te z nich, które oferują szybszy dostęp do najnowszych rozdziałów, wymagają za to opłaty. 
   Za pośrednictwem Webtoona swoje komiksy publikują zarówno amatorzy, jak i profesjonalni twórcy. W przypadku tych pierwszych odcinki ich serii ukazują się w nieregularnych odstępach czasowych, zaś u tych drugich nowe rozdziały pojawiają się co tydzień. Użytkownicy mogą je komentować, a do tego mają również możliwość oceny poszczególnych serii oraz ich subskrypcji, aby być na bieżąco z najnowszymi odcinkami.
   Spośród ogromu tytułów, jakie można znaleźć na Webtoonie, wybrałam z niego kilka perełek, których fabuły zamierzam Wam przybliżyć.

Winter Woods
Cosmos i Van Ji
źródło: webtoon.com

   Historia, jakich mało. Po jej przeczytaniu nie mogę oprzeć się wrażeniu, że żadna inna opowieść nie zdoła mnie już czymkolwiek zachwycić, czy chociażby zaskoczyć. 
   Dzięki potędze swojej wiedzy, zrozpaczonemu po stracie najbliższej rodziny alchemikowi udaje się stworzyć człowieka, który ma wypełnić pustkę po jego zmarłym dziecku. "Eksperyment", bo takim mianem określa go alchemik, nie jest jednak udany, gdyż nie posiada najbardziej podstawowej dla człowieka cechy- nie odczuwa żadnych emocji. 
   Mijają lata. Alchemik umiera pozostawiając po sobie nieznane nikomu dziedzictwo, zaś jego Eksperyment trwa przez cały ten czas przy jego łożu. Mijają stulecia. Dopiero wraz z końcem II wojny światowej Eksperyment zostaje odnaleziony przez służby aliantów, które zafascynowane jego nieśmiertelnym ciałem rozpoczynają na nim całą serię badań. 
   Jest XXI wiek. Młoda aspirująca pisarka, Jane, zmęczona ciągłymi niepowodzeniami - szczególnie brakiem weny - zwierza się z nich swojej przyjaciółce. Ta zamiast udzielić jej rady pyta, czy gdyby w najbliższym czasie miała natrafić na materiał godny uwiecznienia na papierze, czy chciałaby wykorzystać te okazję. Bohaterka bez namysłu odpowiada, że nie przegapiłaby takiej szansy, i ku jej zdziwieniu jeszcze tego samego wieczoru natrafia pod swoim domem na tajemniczego nieznajomego. Jego mroczne oczy zdają się nie posiadać duszy, a bladość cery wywołuje gęsią skórkę na całym jej ciele. Wkrótce nieznany przybysz staje się współlokatorem Jane i historia jego życia, która zaczęła się wiele wieków temu w piwnicznym laboratorium, staje się inspiracją dla jej nowej powieści. 
   Pozwoliłam sobie tutaj na nieco szersze przedstawienie fabuły, czego nie zakładałam w trakcie obmyślania całokształtu tego wpisu (w pierwotnym zamyśle miałam opisać wszystko tylko "pokrótce"). Zrobiłam tak, gdyż sprowadzenie całego "Winter Woods" do jednego, czy dwóch krótkich akapitów byłoby po prostu bezsensowne i w żaden sposób nie oddałoby choćby ułamka atmosfery, jaką przesiąknięta jest ta seria. Składa się na nią wiele elementów gatunkowych, które w zasadzie warto byłoby omówić z osobna. 
   Cała historia zaczyna się niczym horror. Mamy mroczną piwnicę, mroczne czasy i mrocznego mężczyznę, który z świeżo pochowanych ciał konstruuje nowego, "żywego" człowieka. Jego Eksperyment wygląda i zachowuje się niczym świeżo wyjęty z grobu nieboszczyk i sam fakt, że spędził kilka ostatnich stuleci zamknięty w podziemiach zapomnianej rezydencji, siedząc u boku truchła swojego mistrza, jest naprawdę niepokojący. 
   Inną, zupełnie przeciwną stroną tej historii, jest jej bajkowość, która dodatkowo wzbogacona jest o słodko-gorzki romans. Główny bohater, nazwany przez Jane Winter Woods, mimo iż sam pozbawiony jest jakiejkolwiek witalności i jego ciało funkcjonuje w zupełnie inny sposób, niż u śmiertelnego człowieka, potrafi on wyczuwać życiową energię, która w jego oczach jawi się jako skupisko iskier i barw. Innym bajkowym elementem tego webtoona jest chociażby baśń napisana przez Jane, która w pewnym momencie staje się częścią otaczającej ich rzeczywistości; pewne jej elementy scalają się ze światem bohaterów, który już i tak jest dostatecznie niewiarygodny.
   Na sam koniec jeszcze tylko szybko wspomnę o rysunkach, bowiem są one bajecznie piękne! Kolorystyka - raz przygaszona, innym razem zaś pełna żywych barw - za każdym razem doskonale oddaje klimat konkretnej sceny. Postaci są narysowane w sposób dbały z uwzględnieniem licznych detali, za co mam pełen szacunek to twórcy, gdyż domyślam się, jak czasochłonne musi być zwracanie uwagi na każdy szczegół. 
   Mogłabym tak cały dzień*, ale lepiej abyście sami się przekonali, co jeszcze oferuje ten komiks.

Days of Hana
Seokwoo
źródło: webtoon.com
   

   Mając za sobą pierwsze rozdziały "Days of Hana" nie byłam wówczas pewna, czy dalsze czytanie tego webtoona będzie warte mojego czasu. Kilkunastoletnia Hana to dość typowa z charakteru nastolatka, która swoim zachowaniem potrafiła mnie nie raz doprowadzić do szewskiej pasji. Dziewczyna całe dzieciństwo spędziła ze swoim przybranym bratem - Haru - który jest wilkołakiem. Okrutne traktowanie wilkołaków przez ludzi nie jest niczym szokującym w ich rzeczywistości. Mimo, iż ojciec Hany aktywnie działa na rzecz przyznania praw dla tego gatunku, nowe zezwolenia nie idą w parze ze zmianą niechętnej postawy ludzi. Zaintrygowany swoją niejasną przeszłością oraz przejęty losem tajemniczego wilkołaka o imieniu Hak, Haru odkrywa środowisko, które wykorzystuje wilkołaki do swoich mrocznych, okrutnych celów. Sielanka w jednym momencie zamienia się w krwawy dramat, co zmusza oboje bohaterów do wspólnej walki o przetrwanie. 
   Tak jak już wspomniałam, pierwsze rozdziały nie wróżyły dobrze. Byłam przekonana, że miałam do czynienia z kolejnym nudnym romansem fantasy dla nastolatek, aż tu nagle cała historia całkowicie zmieniła swoją narrację. Z cukierkowego, delikatnie niepokojącego dramatu, przeniesieni jesteśmy w samo serce brutalnej tragedii, gdzie nic nie zapowiada, aby wkrótce cokolwiek miało pójść ku lepszemu. Jesteśmy świadkami, jak Haru odkrywa tajemnice Schronisk dla Wilkołaków oraz dowiaduje się szokującej prawdy o swoim pochodzeniu. Autorka nie szczędzi czytelnikowi krwawych detali oraz raz po raz zaskakuje nowymi zwrotami akcji. 
   Mimo, że w pierwszym momencie "Days of Hana" może się wydawać infantylną, przekombinowaną historią, pod spodem kryje rozbudowany, okrutny świat, który zaciekawi Was bardziej, niż sami możecie się spodziewać. 

Lore Olympus
Rachel Smythe
źródło: webtoon.com

   Pominięcie jednego z najpoczytniejszych komiksów tej platformy byłoby z mojej strony istnym policzkiem wymierzonym jego twórcom. "Lore Olympus" stanowi dość luźną interpretację mitu o Persefonie i Hadesie (z drobnym dodatkiem mitu o Amorze i Psyche), której akcja osadzona została we współczesnych realiach. Świat śmiertelników wciąż przypomina ten z czasów antycznych, co stanowi ciekawy kontrast dla nowoczesnego, zabetonowanego Olimpu. 
   Uwolniona spod klosza swojej nadopiekuńczej matki, Persefona w końcu ma szansę zasmakować iście boskiego życia wśród samej śmietanki towarzyskiej Olimpu. Na swoim pierwszym w życiu przyjęciu zostaje dostrzeżona przez Hadesa, który oszołomiony jej pięknem bez namysłu uznaje, iż ta przewyższa urodą samą Afrodytę. Urażona tą uwagą bogini miłości postanawia dać upust swojej zazdrości i upokorzyć Persefonę. Przy pomocy Amora upija nieświadomą podstępu dziewczynę, a gdy ta traci już przytomność zabiera ją do auta Hadesa. Nie zdający sobie sprawy z obecności dodatkowego pasażera, Hades wraca z przyjęcia do własnej rezydencji. Dopiero tam odkrywa, że na jego tylnim siedzeniu leży tajemnicza piękność, dla której stracił głowę. Ten incydent bardzo zbliża do siebie dwójkę bogów, lecz na drodze do spełnionego uczucia stoją zaborcza ex-kochanka Hadesa - Minthe - oraz uprzedzony do boga śmierci młody, atrakcyjny Apollo. 
   Kocham każdy z charakterów, jaki przewinął się na kartach tego komiksu (dobra, może z wyjątkiem jednego, ale nie chcę spoilerować który i dlaczego). Ich motywy są wiarygodne, historie rozbudowane i intrygujące, przez co czytelnik może w pełni przeżywać ich perypetie i poczuć, że wydają mu się tożsame. Romans - który mimo, że stanowi przewodni temat historii - rozwija się w powolnym tempie, ale każdy kolejny rozdział zdradza, dlaczego tak się dzieje. Przyznam jednak, że nie mogę się doczekać, iż nabierze on szybszego tempa, gdyż z ogromnym zniecierpliwieniem czekam na kolejne sceny z romantycznym, nieporadnym Hadesem. 
   "Lore Olympus" narysowane jest w dość luźny, momentami jakby niedbały sposób. Każda z postaci odznacza się przypisanym do niej kolorem, przykładowo Persefona jest cała różowa, a Hades granatowy. W ich przypadku, jak twierdzi sama autorka, ma to na celu wyróżnić ich w momentach, gdy znajdują się w obcym dla siebie otoczeniu. Hades odznacza się w jasnym, pełnym barw Olimpie, zaś w przypadku Persefony nie da się jej nie zauważyć, gdy przebywa pośród mroków Podziemi.
   Emocjonujący romans, mnóstwo ciętego humoru oraz szczypta dramatu to sprawdzony przepis na stworzenie wciągającej historii. Jak widać Rachel Smythe udało się znakomicie dobrać proporcje, gdyż jej komiks od dłuższego czasu nie schodzi z samego szczytu listy najpopularniejszych tytułów na Webtoonie. Od siebie dodam jeszcze tylko to, że nie ma innego takiego webtoona, na odcinki którego czekam z tak ogromnym zniecierpliwieniem. Myślę, że gdy sami zabierzcie się za czytanie, to i Was to dopadnie. 

The Kiss Bet
Ingrid Ochoa

źródło: webtoon.com

   To, że dana historia jest mało ambitna i lekka w odbiorze wcale nie znaczy, że nie jest warta uwagi. "The Kiss Bet" to klasyczny przykład romansu młodzieżowego, gdzie pełno zbiegów okoliczności, mających na celu jakkolwiek popchnąć fabułę do przodu oraz nieszczególnie oryginalnych postaci, z nieco irytującą, nieporadną główną bohaterką na czele. Nastoletnia Sara Lin w dniu swoich osiemnastych urodzin staje przed wyzwaniem, jakie rzuca jej przyjaciel- jeżeli odda swój pierwszy pocałunek przypadkowo napotkanemu chłopakowi, ten zapłaci jej za to 50 dolarów. Dziewczyna nie chcąc stracić okazji łatwego zarobku, a przy okazji by utrzeć nosa koledze, podchodzi na stacji metra do siedzącego na ławce zupełnie nieznanego jej chłopaka i pyta, czy może go pocałować. Nagła reakcja nieznajomego peszy dziewczynę, więc ta  szybko odbiega po czym wskakuje za przyjaciółmi do odjeżdżającego metra. Ku jej zdziwieniu "the subway boy", czyli owy chłopak ze stacji, okazuje się jej sąsiadem z naprzeciwka (jakim cudem nie wiedziała wcześniej o jego istnieniu, tego nie wiem). Co więcej, to on okazuje się jej nowym korepetytorem matematyki, a pewien przystojny członek szkolnego koła dziennikarskiego, który podoba się Sarze, jest jego starszym bratem. No po prostu istna kumulacja! Kto ostatecznie zapadnie w serce naszej głównej bohaterce- chłopak ze stacji, przystojniacha z klubu, czy może jej przyjaciel, który ostatnimi czasy zaczął być o nią zazdrosny? Osobiście nie wybrałabym żadnego, bo ten koleś z metra to niezły buc, jego starszy brat jest zbyt idealny aby był prawdziwy, a ten jej kumpel bywa potwornie irytujący, jak taki dzieciak z podstawówki. 
   Cóż, cały ten opis brzmi niezbyt zachęcająco, zdaję sobie z tego sprawę, ale uwierzcie mi- "The Kiss Bet" naprawdę dobrze się czyta. Może i jest to dość sztampowy romans, gdzie schematów co nie miara, ale czasem pewna historia nie musi być szczególnie oryginalna aby dobrze się ją czytało. Wystarczy że jest lekka, nie wymaga od czytelnika szczególnie dużo skupienia i ma przyjemną atmosferę. W moim przypadku bardzo trafia do mnie atmosfera szkolnego romansu, okruchy życia z tamtych lat. Kocham atmosferę szkolnych kół zainteresowań, przerw spędzanych ze znajomymi i tych pierwszych poważnych uczuć między dwojgiem nastolatków. Wszystko to znalazłam w "The Kiss Bet". I nawet to, że ten webtoon nie jest szczególnie wybitnym dziełem, przestało mieć większe znaczenie w momencie, gdy zaczął być całkiem niezłym źródłem rozrywki. Również wszelkie mankamenty, w obliczu sympatycznego i ciepłego humoru Ingrid Ochoa, stały się mniej irytujące. 

My Deepest Secret
Hanza Art

źródło: webtoon.com

   Niech urocza stylistyka tego webtoona, przypominająca nieco mangę shoujo, nie zmyli waszej percepcji. "My Deepest Secret" może i prezentuje się na samym początku jako lekki, cukierkowy romans dla nastolatek, ale im dalej podążamy za fabułą, tym więcej niepokojących i mrocznych zdarzeń staje głównej bohaterce na drodze. 
   Emma dopiero od niedawna spotyka się z Eliosem, przez co wciąż nie za wiele o nim wie. Jakie są jego marzenia, poglądy, priorytety, pasje- to wszystko pozostaje dla niej tajemnicą, co jednak nie przeszkadza jej w dalszym widywaniu się ze swoją sympatią. W obecności Emmy Elios zawsze zachwyca ją swoją elokwencją, szarmanckimi manierami, wyrozumiałością oraz czułym słowem, więc dlaczego ta miałaby mieć jakiekolwiek wątpliwości, że z jej chłopakiem może być coś nie tak? Wszelkie sygnały, świadczące o jego krzywym spojrzeniu na świat, jak zupełny brak empatii wobec obcych czy przesadna troska w stosunku do jej poczynań, umykają świadomości Emmy, przez co ta nie zdaje sobie sprawy, iż znajduje się w sidłach psychicznego, zawładniętego obsesyjną zazdrością, maniaka. Z amoku stara się ją wyrwać nowo poznany student z jej grupy, Yohan, który z pomocą wujka-policjanta, dowiaduje się z akt o traumatycznej przeszłości Emmy. Komu zaufa dziewczyna- swojej sympatii, czy zupełnie obcemu chłopakowi o niejasnych zamiarach? 
   Elios stanowi enigmę, nie tylko dla głównej bohaterki, ale i przede wszystkim dla czytelnika. Niewiele wiemy na temat przeszłości tego bohatera oraz genezy pewnych jego zachowań czy przekonań, a to między innymi dlatego, że sam komiks jest jeszcze w trakcie publikacji i minie sporo czasu, zanim doczekamy się zakończenia. Z tego względu ocenienie postaci Eliosa jako definitywnie tej złej jest błędne i zdecydowanie przedwczesne. Muszą istnieć jakieś powody, dla których chłopak stał się zupełnie obojętny na krzywdę innych, a w tym samym czasie bezustannie kontroluje, czy nic nie zagraża bezpieczeństwu Emmy. Mimo, że w imię jej dobra dopuścił się czynów, których nie da się niczym usprawiedliwić - to fakt - do oceny postaci konieczne jest zapoznanie się z każdym jej obliczem, a tak się składa, że Elios ma ich całkiem sporo. 
   Nie oceniałabym też zbyt pochopnie Emmy, zwłaszcza w kwestii ignorowania tych wszystkich czerwonych flag dotyczących zachowania Eliosa. Zakochany człowiek widzi swojego partnera przez różowe okulary, i w tym najwcześniejszym etapie zauroczenia często nie jest w stanie dostrzec jego wad. Emma nie należy też do szczególnie śmiałych osób, a już zwłaszcza jeżeli chodzi o relacje damsko-męskie, stąd jej niewielkie doświadczenie w kwestii związków, a szczególnie tych toksycznych. Do tego dochodzi kwestia traumatycznej przeszłości Emmy, która w jakiś sposób wpłynęła na jej wycofane i ciche zachowanie wśród rówieśników.
   Wielowymiarowe ukazanie każdej z postaci to póki co najmocniejsza strona tego webtoona. Warto też wspomnieć o licznych zwrotach akcji, momentach pełnych napięcia i niepewności oraz licznych tajemnicach, jakie skrywają wszyscy bohaterowie. Bywają momenty, kiedy już się wydaje, że wiadomo kto za czym stoi, ale z każdym kolejnym rozdziałem wszelkie teorie tracą sens i w ogromie tych zagadek ciężko przewidzieć, co może wydarzyć się na kolejnej stronie. 


źródło: http://sf.co.ua/id144554

   Nie spodziewałam się, że ten post wyjdzie aż tak duży, jeżeli chodzi o objętość tekstu. Mam nadzieję, że pomimo przydługich opisów miło Wam się go czytało. 
   Czy mieliście kiedykolwiek do czynienia z Webtoonem i czytaliście na nim jakieś komiksy? Piszcie w komentarzach!

See you
Kamila

* szacun dla tych, którzy załapali nawiązanie do słów Kapitana Ameryki
UDOSTĘPNIJ TEN POST

01 kwietnia 2019

Podsumowanie filmowe 2018

Hejka!
   Pod względem obejrzanych przeze mnie filmów, rok 2018 był zdecydowanie wyjątkowy. Na samym jego początku powzięłam bowiem postanowienie, że postaram się obejrzeć minimum jeden film każdego tygodnia, co daje ich łącznie 52 na rok. Inspirowałam się przy tym istniejącą już serią wydarzeń- 52 Book Challenge PL. Systematyczność nie należy do moich mocnych stron, więc gdyby nie festiwal filmowy Netia Off Camera oraz liczne wieczory filmowe z przyjaciółmi, nie udałoby mi się zakończyć tego wyzwania sukcesem. Na całe szczęście moja lista doczekała się aż 63 tytułów (z czego jeden jest serialem; uznałam, że mimo wszystko go tutaj wliczę), co jak na mnie należy uznać za spore osiągnięcie (to zabrzmiało potwornie samokrytycznie, ale właśnie tak miało być). Dziś, kiedy 2019 rok liczy sobie już kilka miesięcy, chciałabym opowiedzieć Wam co nieco o obejrzanych przeze mnie produkcjach. Wyłoniłam spośród nich 3 najlepsze oraz 3 najgorsze tytuły, a do tego dochodzą jeszcze "nagrody specjalne" w kilku ważnych dla mnie kategoriach. Zapraszam!

Lista obejrzanych filmów

1."Grease" (1978)
2."Powiernik królowej" (2017)
3."Pięćdziesiąt twarzy Greya" (2015)
4."Niekończąca się opowieść" (1984)
5."Źródło młodości" (2002)
6."Dzień świstaka" (1993)
7."Kształt wody" (2017)
8."Teoria wszystkiego" (2014)
9."Baby Driver" (2017)
10."Pamiętnik" (2004)
11. "Czarna Pantera" (2018)
12."Frantz" (2016)
13."Dzikie róże" (2017)
14."Barbara" (2012)
15."Ptaki śpiewają w Kigali" (2017)
16."Człowiek z magicznym pudełkiem" (2017)
17."Gotowi na wszystko. Exterminator" (2017)
18. "Między światami" (2014)
19. "Ghost in the shell" (2017)
20. "Deadpool" (2016)
21. "Truman Show" (1998)
22. "Iniemamocni 2" (2018)
23. "Młodzi gniewni" (1995)
24. "Scott Pilgrim kontra świat" (2010)
25. "American Beauty" (1999)
26. "Tristan i Izolda" (2006)
27. "Mroczne umysły" (2018)
28. "Split" (2016)
29. "Chłopiec w pasiastej piżamie" (2008)
30. "Thor: Mroczny świat" (2013)
31. "Doctor Strange" (2016)
32. "Avengers" (2012)
33. "Thor" (2011)
34. "Thor: Ragnarok" (2017)
35. "Kapitan Ameryka: Pierwsze Starcie" (2011)
36. "Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz (2014)
37. "Avengers: Czas Ultrona" (2015)
38. "Narratage" (2017)
39. "Vanishing time" (2016)
40. "Daytime Shooting Star" (2017)
41. "Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów (2016)
42. "Spiderman: Homecoming" (2017)
43. "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra" (2002)
44. "Strażnicy Galaktyki" (2014)
45."Avengers: Wojna bez granic" (2018)
46. "Perfect Blue" (1998)
47. "Przez ścianę" (2016)
48. "The Princess and the Matchmaker" (2018)
49. "Efekt motyla" (2004)
50. "Millenium Actress" (2001)
51. "Train to Busan" (2016)
52. "Dziewczyny z St. Trinian" (2007)
53. "Iron Man" (2008)
54. "Długo i szczęśliwie" (1998)
55. "Socialphobia" (2014)
56. "Pulp Fiction" (1994)
57. "Wolny dzień Ferrisa Buellera" (1986)
58. "Awatar: Legenda Aanga" (2005-2008) - wszystkie 3 sezony
59. "Rize" (2005)
60. "Narzeczona dla księcia" (1987)
61. "Pole strachu" (2013)
62. "Zaklęci w czasie" (2009)
63. "Merida Waleczna" (2012)

   Część z tych filmów opisałam pokrótce w postach z serii "Filmowe Trio", których ukazało się zaledwie dwa. Planuję kontynuować ten cykl w obecnym roku, choć domyślam się, że częstotliwość ich ukazywania się, będzie dość podobna, jak w 2018. Cóż, zawsze warto mieć jakieś postanowienia! 
   Teraz czas na wyłonienie spośród tej listy 3 najlepszych oraz 3 najgorszych filmów! Niech rozpoczną się igrzyska! 

Top 3 najlepszych filmów

Truman Show


źródło: fffmovieposters.com

  Skłaniający do przemyśleń, ale też wpędzający w lekką paranoję- "Truman show" potrafi nieźle namieszać widzowi w głowie. Życie głównego bohatera przypomina sielankę- wspaniały przyjaciel, kochająca żona, wymarzona praca, po prostu żyć nie umierać. Z czasem okazuje się, że żadna z tych rzeczy nie pojawiła się na jego drodze przypadkiem. Co z tego, że Truman jest głównym bohaterem swojego życia, skoro ktoś inny napisał za niego cały scenariusz?
   Autentyczność tej produkcji - o ile mogę się tak wyrazić o całkowicie zmyślonej historii - jest dla mnie porażająca. Wydaje mi się, że to co przydarzyło się Trumanowi, mogłaby mieć miejsce w rzeczywistości, rzecz jasna na o wiele mniejszą skalę, ale wciąż. "Truman Show" wydał mi się niezwykle sugestywny; "Czy naprawdę jesteś panem swojego losu?"- to pytanie do widza wybrzmiewa między wierszami już w pierwszych minutach seansu. 
   
Scott Pilgrim kontra świat


źródło: pinterest.com

   Przed obejrzeniem tego filmu zdarzyło mi się natrafić w internecie na kilka jego fragmentów (między innymi TEN), które swoim absurdalnym humorem i zaskakującymi puentami ogromnie zachęciły mnie do oglądnięcia. Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy już w pierwszych sekundach filmu, to jego komiksowy charakter. Mam przez to na myśli przechodzenie scen po sobie w sposób podobny, jaki ma to miejsce w komiksach, elementy wizualne charakterystyczne dla tego gatunku, przykładowo ogromne litery zawierające onomatopeje, czy chociażby sceny przedstawione w formie komiksowej (które notabene stylem nawiązują do oryginalnej serii). 
   Główny bohater, jakim jest tytułowy Scott Pilgrim, ze względu na swoje egoistyczne zachowanie oraz bezmyślne obchodzenie się z cudzymi uczuciami, nie zaskarbił sobie zbyt wiele sympatii z mojej strony. Na początku poznajemy go jako uroczego, nieporadnego chłopaka, który w nieco wymuszony sposób okazuje sympatię swojej dziewczynie. Wystarcza jednak jeden moment, by oszołomiony pięknem tajemniczej Ramony Scott zupełnie zapomniał, czym jest wierność. Co prawda moja opinia na temat tego bohatera uległa zmianie pod wpływem wydarzeń z końca filmu, ale mimo wszystko jego zachowanie pozostawiło po sobie pewien niesmak. 
   Humor tego filmu jest naprawdę specyficzny i nie każdemu może się spodobać, choć akurat w moje gusta wpasował się wręcz idealnie; przerysowane sytuacje oraz absurdalne rozwiązania dla prostych problemów stanowią esencję "Scotta...". Za co kocham ten film najbardziej? Chyba właśnie za ten niesamowicie niedorzeczny humor. Nie zliczę ile razy wracałam do poszczególnych scen tej produkcji, które za każdym razem bawiły mnie równie mocno, co wcześniej. 

Efekt motyla


źródło: en.wikipedia.org

   Jeden z moich najukochańszych filmów. Żałuję, że nie mogę wymazać jego fabuły z pamięci tylko po to, by ponownie obejrzeć go "pierwszy raz". "Efekt motyla" zawiera dosłownie wszystkie elementy gatunkowe, które kocham najbardziej: romans, podróże w czasie, równoległe wszechświaty oraz mnóstwo ale to mnóstwo akcji. W trakcie oglądania przeżyłam istny emocjonalny rollercoaster; nie było chwili, by nie działo się coś angażującego w całości moją uwagę oraz emocje. W zasadzie nie wiem, co mam Wam powiedzieć więcej. Ten film wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że żadne słowa nie są w stanie opisać mojego zachwytu. Genialna fabuła, świetna gra aktorska, niesamowite zwroty akcji- mogę tak wymieniać bez końca. 

Top 3 najgorszych filmów
  
Grease


źródło: allposters.com

   Wiele osób zapewne nie zgodzi się z moim werdyktem, w końcu "Grease" to wyjątkowo znany i lubiany musical, którym zachwycają się pokolenia. Do mnie jednak kompletnie nie przemówił prezentowany w nim świński, często nawet niesmaczny, humor, nie wspominając już o naprawdę paskudnym obrazie ówczesnej amerykańskiej młodzieży. Naprawdę? Seks, imprezy i wyścigi to jedyne, co mieli w głowach? Młodość rządzi się swoimi prawami, ale błagam...  Jedynym powodem, dla którego nie przestałam oglądać tego filmu, była chęć posiadania własnej opinii na jego temat. Ponadto, "Grease" zajmuje dość szczególne miejsce we współczesnej popkulturze, co ostatecznie skłoniło mnie do zapoznania się w całości z tym filmem (wcześniej widziałam go jedynie we fragmentach). Włączyłam, zobaczyłam, nadrobiłam- jedyna satysfakcja jaką poczułam po obejrzeniu. 
   Absolutnie nienawidzę zakończenia tego filmu! Nie chcę przesadzać, ale w pewien sposób wydaje mi się ono szkodliwe... SPOILER Główna bohaterka, by spodobać się swojej sympatii oraz wpasować się w swoje nowe najbliższe otoczenie, dokonuje całkowitej metamorfozy i z uroczej, niewinnej licealistki zmienia się w istną seksbombę. Chłopak był nią już wcześniej zauroczony, więc nie rozumiem, skąd ta nagła potrzeba zmiany? Nie wydaje mi się też, by wypływała ona z wnętrza bohaterki; podyktowana była raczej silnym naciskiem ze strony jej rówieśniczek. Czy film młodzieżowy nie powinien raczej pokazywać, że pomimo odmienności powinno się akceptować siebie takim jakim się jest, a nie poddawać się bezwiednie wpływowi otoczenia? KONIEC SPOILERU 

Pole strachu


źródło: filmweb.pl

   Matko jedyna, co za dziadostwo! Obejrzałam ten film z koleżanką w ramach naszych "Wieczorów z beznadziejnymi filmami", ale nie spodziewałam się, że będzie to aż tak złe. A mówiąc "aż tak złe", mam na myśli nudne, szablonowe i kompletnie nie wciągające. Owszem, wiedziałam, że to będzie zły film, ale liczyłam, że będzie zły w inny sposób, a mianowicie że będzie zabawny i głupawy. Miałam nadzieję obejrzeć horror o żenująco słabych dialogach, bezsensownej akcji i fatalnej grze aktorskiej; czekałam na godnego następcę mojego ukochanego "The Room", ale jak widać nikt nie jest w stanie dorównać geniuszowi reżyserskiemu Tommy'emu Wiseau. Mój mistrz jest po prostu niezastąpiony, i tyle! 
   Niby wyskakiwał zza krzaków ten plakatowy strach na wróble, niby co chwila pojawiały się jakieś jump scare'y, niby były ucieczki i pościgi, ale to wszystko było takie... nudne... Serio, w pewnym momencie nie miałam już siły gapić się na ekran i przysnęłam w połowie filmu. Do czego to doszło, że ciężko jest znaleźć jakieś dobre gulity pleasure na nudny wieczór?


źródło: tumblr.com


Ptaki śpiewają w Kigali


źródło: filmweb.pl


   Absolutny gniot tego roku! Po reżyserach spodziewałam się naprawdę wiele, gdyż zachwycili mnie swoim innym filmem- "Papuszą". Film miałam okazję zobaczyć podczas festiwalu Netia Off Camera, co w pewien sposób przekonało mnie, że ten film na pewno mile mnie zaskoczy. Skoro znalazł się w programie tak dużego festiwalu musi być dobry, prawda? Cóż, film rzeczywiście mnie zaskoczył, tyle że w zupełnie inny sposób. Powiedzcie mi, czy półminutowe ujęcia lecących ptaków mogą nadać artystycznego wyrazu dziełu? Gdyby skrócić je o połowę mogłoby tak być, ale w momencie, gdy tego typu przerywniki pojawiają się dość często, a sama akcja ma naprawdę ślimacze tempo, czy to ma jakiś sens? Dodam tylko, że te ujęcia nie dotyczyły wyłącznie lecących ptaków, ale też na przykład: poruszających się jeszcze, rozszarpanych wnętrzności, sępów walczących o padlinę, jakichś obrzydliwości w słoikach w laboratorium. Długo by wymieniać!
   Przez te swoje dłużyzny oraz okropnych głównych bohaterów, ten film przypomina mi odrobinę zrecenzowane przeze mnie "Narratage". W zasadzie obydwie te produkcje są bliźniaczo podobne do siebie, gdyż poprzez beznadziejne zabiegi artystyczne i aktorskie, a na dokładkę spartaczony scenariusz pogrzebały doszczętnie genialne historie, które od samego początku zasługiwały na o wiele lepsze wykonanie.  

Najlepszy zapomniany film

Źródło młodości


źródło: amazon.com

   Urocza, sentymentalna produkcja. Główna bohaterka, chcąc choć na krótką chwilę wyrwać się spod kurateli rodziców, wyrusza na przechadzkę po pobliskim gęstym lesie. Tam natrafia na małe źródełko, od którego niespodziewanie odciąga ją tajemniczy chłopak. Ostrzega on ją przed niebezpieczeństwem, jakie może spotkać dziewczynę po wypiciu tej wody po czym zabiera ją ze sobą do jego domu. Tam bohaterka poznaje rodzinę Tucków, która wkrótce zdradza jej swój sekret, a jest nim wieczna młodość. 
   Ogromnie żałuję, że ten film cieszy się praktycznie znikomym zainteresowaniem. Fabuła zachwyciła mnie swoim ciepłem, sielankową atmosferą i słodkim, przeuroczym romansem. Kilka elementów akcji wzbudza moje wątpliwości (jeden z wątków został niedostatecznie rozwinięty), ale są to na tyle drobne błędy, że nie wpływają one znacznie na całokształt filmu. Akcja może niejednokrotnie zaskoczyć widza, zaś zakończenie, mimo że pozostawia po sobie duży niedosyt, zostaje przez to na dłużej w głowie. 


Największe zaskoczenie

Gotowi na wszystko. Exterminator


źródło: filmweb.pl

   Obejrzałam ten film w ramach festiwalu filmowego Netia Off Camera. Miałam wówczas mnóstwo wolnego czasu do zagospodarowania, oraz chciałam skorzystać z przywileju darmowych seansów jako wolontariusz. Na tamten dzień jedynym interesującym dla mnie filmem był właśnie "Gotowi na wszystko. Exterminator". Jego tytuł odstraszał mnie od samego początku, ale uznałam, że może warto dać tej produkcji szansę. Zwiastun obiecywał wiele dobrego, lecz będąc uprzedzoną do polskich komedii romantycznych, wiedziałam, że może się okazać inaczej, niż zapowiadano. Żadna z moich obaw się jednak nie sprawdziła; "Gotowi na wszystko..." okazał się znakomitą komedią z oryginalnymi postaciami, ciekawą fabułą i całkiem znośnymi wątkami romantycznymi (choć mimo wszystko te i tak stanowiły najsłabszy element produkcji). 

Największe rozczarowanie


Deadpool


źródło: walmart.com

   Moja opinia na temat tego filmu należy raczej do tych z kategorii "niepopularnych". Słysząc mnóstwo dobrego o "Deadpoolu", a szczególnie o jego ciętym humorze, oraz widząc jego niesłabnącą popularność, postanowiłam nie zwlekać dalej z oglądaniem. To był błąd. Humor zaprezentowany w "Deadpoolu", o którym tak głośno i z sympatią wypowiadały się masy, wydał mi się dziecinny, obleśny oraz wyjątkowo żałosny. Fabuła nie zaprezentowała nic nowego, bohaterowie byli całkiem ok, choć nie udało mi się szczególnie przywiązać do któregokolwiek z nich, ale ten humor to istny gwóźdź do trumny; właśnie przez niego moja opinia na temat tego filmu jest tak niepochlebna.
   Już dawno nie miałam styczności z czymś tak przereklamowanym. Nie powiedziałabym, że jestem osobą pozbawioną poczucia humoru, po prostu zawarte w "Deadpoolu" żarty zupełnie do mnie nie przemawiają. Za drugą część serii nawet nie zamierzam się zabierać. Chyba tylko przegrany zakład sprawi, że ją obejrzę.


źródło: pinterest.com

   Wyżej przedstawiona lista, mimo że dość liczna, wciąż jest w moim odczuciu trochę wybrakowana, jeżeli chodzi o kultowe dzieła kinematografii. Planuję zmienić to w obecnym 2019 roku, co na obecną chwilę idzie mi dość opornie. Na szczęście mam jeszcze dość czasu do wykorzystania, więc nie ma co się martwić. Jednak nie samym ambitnym kinem człowiek żyje i warto od czasu do czasu zafundować sobie seans czegoś lżejszego.
   Moja lista "Must watch!" powiększa się z tygodnia na tydzień, więc nigdy nie brakuje mi pomysłów, co obejrzeć w wolnym czasie. Chętnie dodam do niej także zaproponowane przez Was tytuły, więc nie zapomnijcie wymienić ich w komentarzach.
   Które filmy, jakie obejrzeliście zeszłego roku, zrobiły na Was największe wrażenie? Piszcie!

See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.