Hejka!
Po dogłębnym przeszukaniu internetu oraz kilkukrotnych odwiedzinach w pobliskiej bibliotece, w końcu udało mi się skompletować kolejną listę dziesięciu książek, które uwielbiałam jako dziecko. Ten wpis jest kontynuacją spisu, który rozpoczęłam rok temu, a link do niego znajdziecie TUTAJ. Zapraszam!
Matylda
Uwielbiam książki Roalda Dahla, a już w szczególności "Matyldę". Przeczytałam ją kilka razy i zawsze potrafiłam odnaleźć w tej historii coś nowego; coś, czego nie potrafiłam dostrzec wcześniej. Kiedy byłam w VI klasie podstawówki, udało mi się namówić jedną z moich koleżanek, aby sięgnęła po tę powieść. W sumie był to jedyny raz, kiedy udało mi się zachęcić ją do czytania (od zawsze nie lubiła czytać). Cóż, dobrze chociaż, że padło na "Matyldę", a nie na popularny wtedy "Zmierzch".
Kiedy czytałam tę książkę jako dziecko, kompletnie tego nie zauważałam, ale dzisiaj jako nieco dojrzalsza osoba widzę, jak rodzice skrzywdzili Matyldę i jak trudne było jej życie. Już od najwcześniejszych lat rodzice zapominali o potrzebach swojej córki, a już szczególnie zaniedbali jej rozwój i edukację. Roadl Dahl bardzo wyolbrzymił wiele sytuacji i ukazał je tak, jak postrzegałoby je dziecko, przez co nawet taki ludzki dramat wydawał mi się niczym szczególnym, nie potrafiłam go po prostu dostrzec. Warto przeczytać tę książkę mając nawet więcej niż 18 lat, gdyż zawarta w niej mądrość jest adresowana do ludzi w każdym wieku.
Nowe przygody Mikołajka
O istnieniu tej książki przypomniałam sobie w momencie, gdy na jednej z lekcji języka polskiego, nasz pan zakomunikował nam, że oglądniemy jeden z jego ulubionych filmów- "Mikołajka" (w sumie nie było to tak dawno, bo rok temu w grudniu, jak byłam w II liceum). Sam film był dla mnie majstersztykiem komedii rodzinnej, więc postanowiłam odświeżyć sobie nieco historię tego małego łobuza. Pierwszy raz wypożyczyłam tę książkę, gdy chodziłam do III klasy szkoły podstawowej. Przeczytałam ją wtedy niemal jednym tchem, co było sporym wyczynem jak na dziesięciolatkę, gdyż ta książka liczy sobie 640 stron. Z tego co pamiętam, jakiś czas po oddaniu znowu ją wypożyczyłam. Chyba musiałam ją naprawdę lubić.
W wielu sytuacjach stosunki panujące w rodzinie Mikołajka wydały mi się nieco patologiczne (ciągłe kłótnie i krzyki, no przynajmniej dla mnie nie jest to normalne), ale i tak jest to świetna komedia, przy której można bardzo miło spędzić czas. Moim zdaniem, jest to idealna książka na prezent.
Morska przygoda Nim
Kiedy poprosiłam mojego tatę, aby kupił mi tę książkę, nie miałam wtedy pojęcia, że jest to kontynuacja "Wyspy Nim". Gdyby nie informacja z tyłu okładki, że jest to drugi tom, w życiu bym się nie zorientowała. Przyznam, że na początku trochę gubiłam się w fabule, ale szybko o tym zapomniałam, ponieważ bardzo wciągnęła mnie akcja i byłam ciekawa dalszych przygód Nim. Gdy byłam już w gimnazjum sięgnęłam po pierwszą część tej serii i doszłam do wniosku, że kontynuacja znacznie bardziej przypadła mi do gustu. Może to być też związane z tym, że tego typu historie nie są już interesujące, kiedy masz naście lat. Mimo wszystko gorąco polecam- młodsi czytelnicy będą zachwyceni!
Mila Grom i skarb Bagiennego Zamku
Jedna z pierwszych książek z motywem podróżowania do przeszłości, z jaką miałam styczność. Czytałam ją dosyć dawno i jedyne co pamiętam, to że wydawała mi się ona niesamowicie tajemnicza i przerażająca (to chyba przez taką jedną scenę w lochach; do dzisiaj jak o niej myślę to czuję wewnętrzny niepokój). W mojej biblioteczce posiadam inny tom przygód Mili Grom, jednakże to ten o wiele bardziej przypadł mi do gustu. Żałuję, że nie wydano w Polsce wszystkich książek z tej serii. Kupiłabym z czystej ciekawości.
Miasteczko z piekła rodem
Przeczytałam niemal wszystkie tomy tego cyklu, a "Po nitce do kłębka" był moim ulubionym. Uwielbiałam (i w sumie do dziś uwielbiam) sposób, w jaki autor przedstawił wszystkie te historie, a zwłaszcza to, jak budował w nich napięcie. Serio, nigdy się tak nie bałam podczas czytania! Główni bohaterowie tej serii doświadczali dziwnych zjawisk, które miały bardzo widoczny, paranormalny charakter. Na końcu zawsze okazywało się, że wszystko to, co im się przydarzyło, było tylko i wyłącznie projekcją ich umysłu, zwyczajną ułudą. Do dzisiaj nie mogę pojąć, jak autorowi udało się na to wszystko wpaść! Cóż, najprawdopodobniej gdybym przeczytała którąś z tych książek dzisiaj, nie wydałyby mi się one takie zaskakujące, dlatego wolę już do nich nie powracać. Nie chcę zniszczyć tego niesamowitego wrażenia, jakie pozostawiła po sobie ta seria.
Fantastyczna Kraina Pana Myszyna
Przeczytałam tę książkę podczas jednego z nocowań u mojej kuzynki. Pamiętam, że główny bohater - Pan Myszyn - podróżował pomiędzy różnymi krainami i za każdym razem kiedy do jakiejś wkraczał, pojawiała się osobna kartka z rysunkiem bramy. Kiedy się potarło fragment takiej kartki, można było poczuć jakiś zapach. Co pewien czas pojawiały się też ciekawe zagadki, których rozwiązania znajdowały się z tyłu książki. Niestety, ale nie pamiętam zbyt wiele z fabuły; z takich randomowych rzeczy kojarzę tylko to, że zapachem Krainy Krasnoludów były truskawki. Posiadam wiele miłych wspomnień związanych z tą książką, chociaż prawie całkowicie nie pamiętam, o czym ona była. Mimo wszystko postanowiłam umieścić ją na dzisiejszej liście. Może ktoś z was pamięta z niej więcej niż ja?
Ali Baba i czterdziestu zbójców
Moja mama czytała mi tę książkę na noc. Wydaje mi się, że została w niej zawarta cała historia dotycząca Ali Baby, gdyż była ona bardzo szczegółowa, Nie zabrakło też okrutnych scen z rozbójnikami (do dzisiaj nie podobają mi się te sceny, nadal wydają mi się brutalne). Moim zdaniem jest to tytuł, który polubią nie tylko dzieci, ale i dorośli. W końcu "Baśnie tysiąca i jednej nocy" nie są tylko dla najmłodszych.
Detektyw Zuzia na tropie
Gdy miałam dwanaście lat uwielbiałam tę serię. "Zuzia i skarb katedry" była pierwszą książką z tego cyklu, jaką przeczytałam. Nie ukrywam, chciałam być później jak główna bohaterka- sprytna, mądra, spostrzegawcza, no i przeżywać te same przygody co ona. Mam bardzo duży sentyment do tych książek i żałuję, że nie mogę mieć znowu dwunastu lat i jeszcze raz przeczytać czegoś z tej serii. Stare dobre czasy...
Koszmarny Karolek rządzi porządnie
Tak jak mówi napis znajdujący się na okładce, wewnątrz tej książki znajduje się dziesięć historii z Koszmarnym Karolkiem w roli głównej. Matko, jak ja nie znoszę tego bohatera! Jeżeli miałabym mieć w przyszłości syna, to mam nadzieję, że uda mi się go wychować na kogoś lepszego niż Karol (czyli nie na buca, po prostu). Czy Karolek miał w zasadzie jakąś pozytywną cechę? Bo nie mogę sobie żadnej przypomnieć...
Zapewne większość czytelników miała podobny stosunek do Karola co ja, jednakże jego perypetie są tak kuriozalne i ciekawe, że nie można się od nich oderwać. Mimo wszystko warto sięgnąć po tę książkę, niektóre sytuacje były w niej naprawdę zabawne.
Wspomnienia niebieskiego mundurka
Zaraz obok "Syzyfowych prac" jest to jedna z najgorszych lektur, z jaką miałam do czynienia. To była moja pierwsza lektura w IV klasie podstawówki. Współczuję, jeżeli ta książka nadal jest obowiązkowa w szkole. Pamiętam z niej jedynie fragment, w którym któryś z bohaterów spał w trumnie (w sumie cała klasa tylko tyle z tego zapamiętała; to było napisane takim topornym językiem, że nie dało się przez to przebrnąć). Ludzie z oświaty narzucają młodzieży tak trudne książki jako lektury i potem dziwią się, czemu oni nie chcą czytać z własnej woli. No błagam!
Nie mam zamiaru przekonywać się, czy ta książka rzeczywiście była tak zła, jak ją zapamiętałam. Po przeczytaniu opisu fabuły stwierdzam, że nie jest to ani interesująca ani warta mojej uwagi pozycja. Niestety :/
Jesiennie :)
Czy mieliście styczność z którąś z wyżej wymienionych książek? Jakie są wasze książki dzieciństwa? Piszcie w komentarzach :D
See you
Kamila
,,Wspomnienia niebieskiego mundurka" mam nawet w domu, ale jakoś nigdy nie mogłam go skończyć.
OdpowiedzUsuńJejku, jak ja uwielbiam ,,Matyldę". Niestety, książki u mnie w bibliotece nie było, ale film oglądałam z dwadzieścia razy. Jak można nie polubić tak niezwykłej dziewczynki z tak ślicznym imieniem? ;D
Wielu książek w mojej bibliotece nie ma (choćby ,,Wyspa Nim"- też oglądałam tylko film), ale dzięki temu przeczytałam książki, których pewnie nigdy bym nie przeczytała. Wszystkie lektury (które na szczęście były ciekawe ,,Władca Lewawu", ,,Dynastia Miziołków", ,,Dziewczynka z Szóstego Księżyca" - nauczyciel ma możliwość wyboru książek z listy), ,,Pollyanna", ,,Dom pod Kasztanami" i wiele innych. Nie mogę zapomnieć też o Potterze, ale to raczej książka, którą czytam do dziś ;D
Pozdrawiam.
Wow, ale mi poprzypominałaś :D Pamiętam, że byłam wielką fanką książek Roalda Dahla i "Matylda" była pierwszą jaką przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńJedyne z tego co znam i przeczytalam to chyba tylko Przygody Mikolajka i Matylda.
OdpowiedzUsuńJako dziecko non stop czytalam zbior bsni Andersena, Hobbita i no, u mnie zaczal sie bardzo szybko Harry Potter (ale co... mialam wtedy z 10 lat, to akurat tak dla dziecka) Wczesniej jeszcze uwielbilam O czym szumią wierzby i w sumie do tej pory to jedna z najlepszych ksiazek jakie czytalam .
Z tych książek czytałam jedynie "Nowe przygody Mikołajka" i pamiętam, że ogromnie mi się podobała ta lektura :D Jednak ile razy w szkolnej bibliotece zachęcałam koleżanki do przeczytania jej, to tyle razy spotykałam się z minami niedowierzania. Fakt, ta książka nie jest cienka, ale czyta się ją tak szybko, że wcale nie czuje się, że książka jest gruba :D
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się ten post!
Pozdrawiam! Dolina Książek
Ja niewiele pamiętam z książek z dzieciństwa, które mi się nie podobały, za to mogę co nieco powiedzieć o filmach. Wydaje mi się, że filmy, które oglądałam jako dziecko teraz nagle mi wpadły w gust - gusta mi się pozmieniały przez tyle lat, cóż :)
OdpowiedzUsuńAle pewne filmy zawsze pozostają na liście ,,Naj", tak samo książki. Jestem bardziej kinomanką, niż molem książkowym, to dlatego :)
Czytałam tylko Matyldę i to wieki temu, ale podobała mi się :) Mikołajka miałam w szkole, ale jakoś nigdy specjalnie za nim nie przepadałam :P
OdpowiedzUsuńhahahahah przygody mikołajka to tak <3
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
Ach, "Mikołajek"... aż wstyd się przyznawać, że pierwszy raz zabrałam się za nią w gimnazjum xD Wcześniej raczej nie przepadałam za czytaniem, choć pamiętam moje dwie książki dzieciństwa: "Karocię" i "Czarnoksiężnika z krainy Oz". Obie bardzo lubię i darzę sentymentem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Mikołajek to fenomenalna książka :) i będę ją czytać moim dzieciom ;)
OdpowiedzUsuńOprócz "Alibaby" nic nie czytałam.
OdpowiedzUsuńAle jeśli ten film "Matylda" o którym myślę, powstał na podstawie książki, którą opisujesz to chyba nas najwyższy zapoznać się z pierwowzorem, bo film uwielbiam!
A mnie się wręcz "Wspomnienia niebieskiego mundurka" bardzo podobały, no ale każdy ma inny gust.Oprócz tego pamiętam Mikołajka i Koszmarnego Karolka, ale to mnie jakoś szczególnie nie zachwyciło.Dla mnie najlepszą lekturą w dziecięcych latach byli "Chłopcy z Placu Broni".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pamiętam że jako dziecko babcia czytała mi Matyldę. Dobrze wspominam tą książkę, bywa że czasem do niej wracam.
OdpowiedzUsuńhttp://take-a-pencil-and-draw-world-of-races.blogspot.com/