12 marca 2016

Recenzja dramy pt." Kurosaki-kun no Iinari ni Nante Naranai"

Dzień dobry!
   Przeglądając pewnego dnia internety, natrafiłam przez przypadek na wyjątkowo trafne stwierdzenie: "Czasami trzeba obejrzeć coś słabego, aby umieć później odróżnić to od rzeczy dobrych" (czy jakoś tak). Oglądając ostatnio jedną z japońskich dram, przypomniały mi się właśnie te słowa. Przed wami recenzja dwuodcinkowej dramy pt."Kurosaki- kun no  Iinari ni Nante Naranai" (czyli "Nie będę robić tego, co każe mi Kurosaki- kun" w wolnym tłumaczeniu). Zapraszam! 


   Yu Akahane nigdy nie była darzona sympatią przez znajomych z klasy- to wszystko za sprawą jej mało dziewczęcego wyglądu oraz nieśmiałego zachowania. Kiedy dziewczyna przenosi się do innej szkoły, postanawia całkowicie zerwać z przeszłością i zmienić swój dotychczasowy wizerunek. Niestety, zaraz po przybyciu do szkolnego internatu, nastolatka natyka się na Haruto Kurosakiego- vice-dyrektora owego budynku. Chłopak słynie wśród rówieśników ze swojego agresywnego i dominującego zachowania, o czym Yu wkrótce przekonuje się na własnej skórze. Na szczęście, w pobliżu zwykle znajduje się sympatyczny Takumi- najlepszy przyjaciel Haruto- który gotów jest wybawić Yu z niemal każdej sytuacji. 
   Jak łatwo się domyślić, w pewnym momencie dochodzi pomiędzy dójką nastolatków do rywalizacji o serce uroczej Yu. Któremu z nich uda się je zdobyć- niebezpiecznemu Demonowi (Haruto), czy też czarującemu Aniołowi (Takumiemu)?  


   Moja przyjaciółka wiele razy przestrzegała mnie przed oglądaniem japońskich dram. Jej zdaniem gra aktorska Japończyków nie jest tak dobra i przekonująca jak u Koreańczyków. Zetknęłam się z tym stwierdzeniem jeszcze kilka razy w internecie. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie chciała się przekonać o tym na własne oczy. Mój wybór padł na dramę "Kurosaki- kun no Iinari ni Nante Naranai". I wiecie co? Reguła się potwierdziła! Już chyba w "Szpitalu" czy "Ukrytej Prawdzie" widziałam lepsze popisy aktorstwa. Niestety...
   "Kurosaki- kun no Innari ni Nante Naranai" jest adaptacją mangi o tym samym tytule, a jak wiadomo manga rządzi się swoimi prawami (chodzi mi tutaj o karykaturalne miny i wyolbrzymianie wielu sytuacji do rangi kryzysu światowego, no co XD). W trakcie oglądania obydwóch odcinków tej dramy cały czas miałam wrażenie, jakby aktorzy usilnie starali się zachowywać w podobnie przesadny i groteskowy sposób, co mangowe postacie. Dało to ostatecznie bardzo sztuczny efekt. Żałuję, że twórcy nie postawili na naturalne zachowanie bohaterów, a zamiast tego woleli usilnie brnąć w groteskę i przesadę.  
   Kolejną rzeczą, która zwróciła moją uwagę jest dosyć dziwna i uboga ścieżka dźwiękowa. Co chwilę pojawiały się niemal te same utwory; brakowało mi różnorodności. Do tego, nie wiem jakimi motywami kierowali się twórcy, aby w niektórych momentach za tło wykorzystać utwór Mozarta pt."Symphony No.25 G minor". Nic wam ten tytuł nie mówi? Oglądnijcie początek tego skeczu:


   Teraz chyba wiecie, o czym mówię. Podczas oglądania scen z tym utworem nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ten Kurosaki- kun zaraz zawoła do głównej bohaterki: "TOOOOOOFIIIIK! Tofik, chodź do taty!". 
   Wszyscy ci, którzy oczekują od "Kurosaki- kun no Iinari..." oryginalnej fabuły oraz nieprzewidywalnych zwrotów akcji, będą czuli się srogo zawiedzeni. Krócej mówiąc- ta historia jest przewidywalna do bólu. 
   Czytając tę recenzję można odnieść wrażenie, iż natrafiłam na najgorszą dramę w historii dram, a jej oglądanie było istnym bezsensem. Paradoksalnie, dawno się tak nie uśmiałam, jak przy oglądaniu tej dramy. Pomimo tego, iż poziom głupoty i dziwactw osiągnął w niej już na samym początku bardzo wysoki poziom, nie potrafiłam zmusić się, aby odejść od ekranu. Można by stwierdzić, iż twórcom zamiast komedii wyszła bardzo udana parodia (co rzecz jasna nie było ich zamiarem). 
  Po dogłębnym przeanalizowaniu fabuły tej dramy, o dziwo udało mi się dostrzec, iż posiada ona całkiem mądre przesłanie (szkoda tylko, że ta tona chłamu skutecznie je przysłania :/). Historia Yu świetnie pokazuje, iż nie warto wyśmiewać brzydkich kaczątek, gdyż to właśnie z nich wyrastają piękne łabędzie.


Tacy średnio piękni są XD

   Pomimo wielu absurdów, jakie znajdują się w dramie "Kurosaki- kun no Iinari ni Nante Naranai", można się świetnie ubawić przy jej oglądaniu. Jej zakończenie zdradza, iż jest to dopiero początek historii o Yu, niepokornym Demonie (Haruto) i pięknym Aniele (Takumim). Czy warto oglądnąć tę dramę? Odpowiedź brzmi- i tak i nie. Decyzja zależy od was.
   Obydwa odcinki tej dramy znajdziecie TUTAJ.

Moja ocena 5/10

See you
Kamila 
UDOSTĘPNIJ TEN POST

14 komentarzy :

  1. Ten kabaret co udostepniłas znam od dziecka i bardzo go lubiłam :D

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje i propozycje wejść w linki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wolę oglądać japońskie dramy bo jestem przyzwyczajona do japońskiego, koreański mnie drażni XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie gorszy jest chiński. Brrrr... Okropnie się go słucha!

      Usuń
  3. Cóż, mnie odstrasza trochę ta produkcja, ale w generalnym rozrachunku uwielbiam japonskie dramy i aktorstwo japońskie, natomiast trafiłam może na jedną koreańską dramę, która by mnie nie wkurzała swoją sztucznością pod każdym względem, więc to pewnie kwestia gustu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha nie wiem czemu ale mnie nawet zachęciłaś xd Ogółem banał banał banałem pogania, ale jak się można pośmiać to chyba się skuszę :D Albo przeczytam pierwowzór, bo kreska prezentuje się przeuroczo :3

    Pozdrawiam,
    www.bookish-galaxy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. może nawet obejrzę, chociaż ostano japońskie filmy oglądałam za dzieciaka.

    http://zyciepiszehistoriee.blogspot.com/

    Pozdrawiam Zuzia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak znajdę czas to chętnie obejrzę. :)
    http://mateslifex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś nie miałam okazji oglądać tego filmu ponieważ nie interesuję się azjatyckimi produkcjami. Jedynie dawniej oglądałam kilka anime jednak to mi praktycznie już przeszło.

    Mój kawałek internetu

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię oglądać japońskie produkcje, jednak z dramami nie miałam jeszcze do czynienia :)
    Szczerze zainteresowało mnie i z przyjemnością się skuszę :)

    Pozdrawiam!
    http://my-little-world-olimpia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że jeśli chodzi o grę aktorską, zależy to przede wszystkim od twórców, ale też i od gustu widza. W filmie ,,Death Note" na przykład, który też powstał na podstawie anime o tym samym tytule, aktorstwo wypada nad wyraz dobrze - szczególnie urzekł mnie Kenichi Matsuyama ^.^

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tą dramą się nie spotkałam. Na razie mam dużo do nadrabiania więc ją sobie daruję :D
    A skecz znam na pamieć <3 Ludożerka, chce cukierka!!! :D

    Buziaki'
    http://coraciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Prawa, że ci panowie niezbyt piękni XD. W tych wszystkich "serialach" jak 'szkoła" poziom aktorstwa jest i tak na żenującym poziomie, więc aż jestem ciekawa jak tutaj wyszło :D. Myślę, że jeśli potraktuję tę dramę jako właśnie parodie i nie wezmę ją na poważnie może u mnie przejść :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. to tylko 2 odcinki więc się skusze ^^


    moonskillx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.