15 października 2018

Kiedy wymawiasz moje imię, ja znikam- recenzja filmu pt. "Vanishing Time: A Boy Who Returned"

Hejka!
   Mimo, że uwielbiam spędzać czas w towarzystwie mojej rodziny i najbliższych przyjaciół, odczuwam też często ogromną potrzebę samotności. Zwykle zaszywam się wówczas w moim pokoju, lub w innych kątach domu, gdzie całymi godzinami piszę w dzienniku lub zajmuję się bardziej pilnymi sprawami, które nie ścierpią już dalszej zwłoki. Cisza koi moje nerwy, pozwala wziąć głęboki oddech i zrelaksować się choćby na krótką chwilę. Jednak po jakimś czasie trzeba w końcu wyjść do ludzi, co również odczuwam jako silną potrzebę z wewnątrz. Co jeśli zamiast godziny, cisza wokół mnie zaczęłaby się ciągnąć miesiącami, a później latami? Co jeśli czas nie stanąłby na moment, a zatrzymałby się na wieki? Czy da się żyć ze świadomością, że najprawdopodobniej już nigdy nie uwolnisz się od samotności? Jeżeli chcecie się dowiedzieć, koniecznie czytajcie dalej! Zapraszam!


Informacje ogólne
Produkcja: Korea Południowa
Czas trwania: 129 min
Gatunek: fantasy, dramat
Rok produkcji: 2016

   Czwórka dzieci łącznie z Sung Minem i Su Rin wybierają się razem na wyprawę w góry, aby móc zakraść się na obszar o ograniczonym dostępie i obserwować stamtąd planowaną eksplozję. W niewyjaśnionych okolicznościach dzieci przepadają bez śladu. Dopiero po kilku dniach pojawia się Sung Min, który to nie jest już 13-letnim chłopcem, a dorosłym mężczyzną. Jak mogło do tego dojść? Co takiego wydarzyło się w ciągu tych kilku dni? Czy ktoś uwierzy w jego historię?*
   Trzeba mieć spory talent, żeby sprawić, by widz wczuł się w sytuację, która w rzeczywistości nigdy nie będzie miała miejsca. Fabuła "Vanishing Time.." wprost nie pozwala oderwać się od ekranu, a do tego ukazuje niewiarygodne wydarzenia w - jakkolwiek to zabrzmi - wiarygodny sposób. Gdy Seong Min wraz z przyjaciółmi rozbija znalezione w jaskini jajo, zostają oni uwięzieni w pułapce czasu, z której nie wiadomo, czy istnieje jakakolwiek ucieczka. Chłopcy całe dnie spędzają wyłącznie we własnym towarzystwie, zaś jedyne co ich otacza, to bezgraniczna cisza. Początkowo są zafascynowani owym zjawiskiem, lecz im dłużej ono trwa, tym niecierpliwiej wyczekują oni jego końca. Świadomość, że ten może nigdy nie nastąpić, zaczyna być dla nich dołująca do tego stopnia, że powoli zaczynają popadać w szaleństwo. Nie wyobrażam sobie takiego życia. Bardziej przypomina ono powolną agonię, niż cokolwiek innego. Tak jak napisałam we wstępie, odrobina samotności jest jak najbardziej w porządku, ale niemalże całkowita izolacja to już kompletnie inna bajka. SPOILER Zastanawia mnie, jakim cudem Seong Min nie postradał zmysłów, gdy po rozbiciu drugiego jaja musiał spędzić kolejne lata samotności. Ciężko jest mi sobie wyobrazić to, co wówczas przeżywał, ale jednego jestem pewna- nie da się tego przejść bez ciężkiego uszczerbku na psychice. KONIEC SPOILERU


źródło: aminoapps.com

   Film podejmuje wiele trudnych tematów jak np. izolacja czy śmierć, jednak nie popada przy tym w skrajności i nie rozwodzi się przesadnie nad każdym z tego typu wątków. "Vanishing time..." to przede wszystkim wartka akcja, która trzyma w napięciu przez niemalże cały seans. Szczególnie zakończenie bogate jest w dramatyczne wydarzenia. À propos zakończenia, zdaję sobie sprawę, że nie było innego możliwego sposobu na zamknięcie kluczowych wątków, ale osobiście wolałabym aby towarzyszyłoby temu nieco więcej słodyczy. SPOILER Żałuję, że gdy główny bohater użył za drugim razem magicznego jaja, czas znowu stanął, podczas gdy mógł się cofnąć i nie doszłoby do wszelkich późniejszych wydarzeń. Dlaczego goblin nie zlitował się nad bohaterami i nie nagiął dla nich swoich reguł? Gdyby tylko tak się stało, Seung Min nie musiałby spędzać kolejnych lat w samotności, i przy okazji wątek romantyczny pomiędzy nim a Soo Rin zostałby dalej poprowadzony. Szkoda. KONIEC SPOILERU
   Wybrane przez twórców lokacje nadają filmowi atmosferę magii i tajemnicy. Gęste lasy, skaliste wybrzeże oraz stary, opuszczony dom same w sobie brzmią urzekająco (wiem, że nie każdy uważa stare rudery za urokliwe, ale ja po prostu mam już taką osobliwą przypadłość), a w połączeniu z klimatyczną muzyką dają wręcz niesamowity efekt. Nie mogę też powiedzieć nic złego na temat zdjęć; wiele ujęć miało bardzo estetyczny, a nawet artystyczny charakter. 
   Na wiarygodność "Vanishing time...", o czym wspomniałam już wcześniej, składają się liczne elementy, z czego najważniejszym z nich jest znakomita gra aktorska całej obsady. Mimo, iż odgrywane przez nich postacie nie omawiały szczegółowo swoich uczuć w dialogach, to widoczne są one w każdym drobnym ich geście czy przelotnym spojrzeniu. W tym miejscu warto wspomnieć o szczególnie udanym występie Kang Dong Wona, który wcielił się w postać dorosłego Seong Mina; był wyjątkowo autentyczny w swojej roli. 
   Pod pewnymi względami "Vanishing time..." odrobinę przypominało mi inny koreański film - "A Werewolf Boy". Główna bohaterka zostaje wplątana w całą serię niesamowitych zdarzeń, a to wszystko dlatego, że jednego dnia natknęła się przypadkiem na chłopaka skrywającego mroczną tajemnicę. Do tego w obydwu przypadkach znajdziemy szczyptę romansu oraz całe mnóstwo emocji. Jeżeli jeszcze nie oglądaliście “A Werewolf Boy”, to koniecznie nadróbcie zaległości!


źródło: behance.net; autor: Hanuel Sky Bae

   "Vanishing time..." jest filmem jak najbardziej godnym uwagi. Potencjał fabuły uważam za w pełni wykorzystany przez twórców, gdyż w trakcie seansu nic nie jest w stanie odciągnąć widza od ekranu. Jako ogromna miłośniczka historii dotyczących podróży w czasie, lub czegokolwiek co wiąże się z motywem czasu, uważam ten film za szczególnie udany i liczę, że natknę się na takich więcej.
   Film dostępny jest na TEJ stronie. 

Ocena dzieła

Fabuła 4/5
Bohaterowie 4/5
Wykonanie 5/5
Osobiste odczucie 4/5

Ostateczny wynik: 8,5/10

See you
Kamila

* opis pochodzi ze strony dramaqueen.pl
UDOSTĘPNIJ TEN POST

2 komentarze :

  1. Całkiem długi ten film, ale patrząc po kadrach, którymi ozdobiłaś recenzję bardzo, bardzo ładny. Oglądałam ostatnio dramę z wariacją na temat motywu czasu i w sumie zobaczyłabym więcej tytułów z tym wątkiem, bo daje twórcom dość duże pole do popisania się swoją kreatywnością. A skoro Ty go tak wysoko oceniasz, to jestem pewna, że jest wart uwagi. I faktycznie brzmi, jakby był idealny na jesień.

    OdpowiedzUsuń
  2. ,,A Werewolf Boy" oglądałam, i zgodzę się, piękna historia. Ten również wygląda ładnie. Obecnie mam za sobą już 3 filmy z Korei Południowej. Swoją drogą, bardzo chciałabym Ci polecić - o ile jesteś zainteresowana - ,,Ba-lam-eui Pa-i-teo" (2004), możesz też wyszukać jako ,,Wojownik wiatru". Jest to historia mężczyzny, który nie mogąc dostać się do japońskiego lotnictwa, wyjeżdża w góry trenować sztuki walki. Film oparty na prawdziwej historii.

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.