27 maja 2016

Diabły i lisy- recenzja książki pt."Bezpowrotna Góra: Baśnie japońskie"

Hejo!
   W trakcie oglądania wielu różnych anime, czy chociażby czytania książek dotyczących Japonii, moją uwagę zawsze zwracały nawiązania do pradawnych japońskich legend oraz baśni. Pewnego dnia uznałam, iż warto by było bliżej zapoznać się z tymi opowieściami. W tym celu zakupiłam wyjątkowo dobrze ocenianą książkę pt."Bezpowrotna Góra: Baśnie japońskie", na której niestety się zawiodłam. Dlaczego? Przed wami recenzja tego tytułu. Zapraszam!


Okładka książki

Informacje ogólne
Tłumaczenie oraz wybór baśni: Zbigniew Kiersnowski
Ilustracje: Piotr Fąfrowicz
Wydawca: Media Rodzina
Liczba stron: 384
Rok wydania: 2012

   Zapewne każdy fan japońskiej kultury słyszał kiedyś o historii pięknej tkaczki Orihime, córce Króla Niebios, oraz o jej wybranku, przez którego przestała tkać szaty dla swojego ojca. Pan Zbigniew Kiersnowski postanowił najprawdopodobniej poszukać nieco mniej znanych opowieści i umieścić je w opracowanym przez siebie zbiorze baśni. Żałuję iż tak postąpił, gdyż to właśnie z tymi bardziej popularnymi, często powtarzającymi się w popkulturze, historiami pragnęłam się bliżej zapoznać. Dodatkowo, wiele z nich miało niemal identyczną fabułę; najwidoczniej bazowały na tym samym schemacie. Jestem jednak w stanie to zrozumieć, gdyż czytając baśnie Braci Grimm odniosłam podobne wrażenie- zupełnie jakby korzystali z przygotowanej wcześniej ściągi!
   Przez to, iż nawet kilka historii z rzędu mogło mieć podobne zakończenie lub zbliżony do siebie przebieg akcji, brakowało mi różnorodności. Było to szczególnie odczuwalne wtedy, gdy czytałam za jednym zamachem aż 10 opowieści. Cały zbiór zawiera ich łącznie 21, więc jest w czym wybierać.
   Jedna z opowieści znajdująca się w tym zbiorze szczególnie przykuła moją uwagę, niestety w negatywny sposób. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam baśni z tak bezsensownym zakończeniem! Rozsiądźcie się wygodnie, bo babcia Kamila opowie wam teraz cudowną bajeczkę o starym kowalu mieczniku i jego pięknej córce. 

   Ludzie w wiosce zawsze współczuli córce kowala. Działo się tak, gdyż ten miał bardzo wygórowane wymagania co do swojego przyszłego zięcia. Stary kowal zawsze powtarzał: "Oddam rękę mojej córki jedynie temu, komu uda się w ciągu jednej nocy wykuć aż tysiąc mieczy!". Jak się później okazało, znalazł się pewien tajemniczy śmiałek, który sprostał temu zadaniu. Stary kowal nie miał innego wyboru, musiał wydać swoją jedyną córkę za mąż. Miał on jednak pewne wątpliwości co do swojego przybyłego z nieznanej krainy zięcia. Pewnego dnia postanowił przyjść pod kuźnię i przyglądnąć się jego pracy. Kiedy zaglądnął przez szparę w ścianie, momentalnie skamieniał ze strachu. Jego zięć okazał się być diabłem, który do wykuwania mieczy korzystał ze swojego ognistego oddechu! Przyłapany na gorącym uczynku (hehe, gorącym, załapaliście?), diabeł rzucił się do ucieczki, zabierając przy tym wszystkie miecze. Diabeł pognał w kierunku morza i zaczął biec po tafli wody. Rozjuszony kowal rzucił za nim: "Zostaw mi proszę choć jeden miecz!". Diabeł o dziwo posłuchał kowala i odrzucił mu klingę, ze swoim imieniem wyrytym na głowni. Ów diabeł kazał się być Wielkim Władcą Demonów. Kto by pomyślał, że komukolwiek uda się odkryć ten sekret. Koniec! 

   Dziękujemy już babci Kamili, napracowała się biedna. Teraz powiedzcie mi, jaki jest morał tej historii? Zawsze sprawdzaj dokładnie, kim jest twój przyszły zięć? Lepiej jest poznać dokładnie daną osobę, niż ufać jej talentom i możliwościom? Pozostawię to pytanie dla was. 
   Ilustracje pana Piotra Fąfrowicza zostały utrzymane w typowo wschodnim klimacie, co bardzo cieszy mnie, jako fana tego stylu. Jednakże fakt, iż nie zachwycają one swoim wykonaniem i bogactwem detali, rzutuje na całokształcie tego zbioru baśni. Zawsze bardzo zwracam uwagę na wszelakiego rodzaju ilustracje (najbardziej na rysunki i szkice), a te autorstwa pana Fąfrowicza średnio przypadły mi do gustu. Jedynie te, które przedstawiają kwiaty wyjątkowo zwróciły moją uwagę; wyglądały bardzo estetycznie. Co jednak z pozostałymi? Oto kilka z nich:




   Mina tego smoka mówi: "Zabierzcie mnie stąąąąąąd!"

   Może i się czepiam, ale piękne rysunki/ilustracje/obrazy to dla mnie naprawdę istotna sprawa. Znając mnie, na pewno już nie jeden raz o tym wspominałam XD
   Książka "Bezpowrotna Góra..." została wydana w dość nietypowym dla mnie formacie, bowiem swym kształtem przypomina kwadrat. Musicie wiedzieć, że nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak grubą książką (384 strony) o tej wielkości. Swoją drogą, miałam przez ten format mały problem, a mianowicie nie wiedziałam, na której półce ma się ta książka znaleźć. Zamiast umieścić ją przy zwykłych powieściach (które znajdują się na półce reprezentacyjnej) musiałam ją umieścić obok książek o zbliżonym formacie do tej (teraz jest kompletnie niewidoczna przez drzwiczki szafki XD).
   Podsumowując, miałam ogromne oczekiwania wobec tej pozycji. Bardzo się na niej zawiodłam, ale patrząc na nią nieco bardziej obiektywnie, nie prezentuje się ona najgorzej. Historie zostały napisane całkiem przyjemnym językiem, który nie zniechęca do dalszego czytania. W książce użyto dużej i przejrzystej czcionki, przez co dzieci nie powinny mieć problemów z czytaniem (bo to właśnie z myślą o nich powstał ten zbiór baśni). 
   Jeżeli któryś z fanów kultury Japonii pragnie bliżej zapoznać się z tamtejszymi baśniami, gorąco zachęcam, aczkolwiek ostrzegam- proszę nie spodziewać się po tym tytule fajerwerków. Pomimo całego mojego narzekania i wszelkich zarzutów, udało mi się jednak w pewnym stopniu poszerzyć moje horyzonty. Udało mi się osiągnąć cel, który postawiłam sobie kupując tę książkę- dowiedzieć się więcej o japońskich baśniach.

Moja ocena 6/10 
   
See you
Kamila
UDOSTĘPNIJ TEN POST

14 komentarzy :

  1. Ale i tak fajnie poznać baśnie niemal z innego świata :D
    Bardzo bym chciała pojechać do Japonii - zupełnie inny kraj, inne tradycje... inne wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta baśń o tym kowalu, jest trochę bez sensu chyba, albo ja jestem jakaś dziwna XD Tak czy inaczej nie pogardziłabym poznaniem niektórych baśni japońskich. Pozdrawiam
    Kusonoki Akane

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie czytałam tych baśni, ponieważ nie interesuję się zbytnio kulturą japońską. Ale przyznam że ta opowieść o kowalu nie ma sensu.
    Pozdrawiam.
    Mój kawałek internetu

    OdpowiedzUsuń
  4. Przydałaby mi się taka książka, może niekoniecznie tą konkretną, ale z chęcią bym poczytała o baśniach, mogłoby być ciekawie :D Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bardzo lubie basnie <3

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje i propozycje wejść w linki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale nie rozumiem po co jakiś "morał" w baśni? To nie bajeczka dla dzieci mająca je koniecznie czegoś nauczyć, to mógł być początkowo jakiś mit założycielski, albo wyjaśnienie pochodzenia właśnie jakiejś konkretnej klingi. Pewnie po prostu w opracowaniu to wycięto, zakładając, że polskie dziecko nie pojedzie do jakiegoś muzeum archeologicznego w Jokohamie (na przykład).
    Mnie akurat zachęca brak tych podstawowych historyjek o Tanabacie albo Momotaro, bo już mam ich potąd, chętnie dowiem się czegoś mniej oczywistego (jak Kachi-kachi Yama). Odpycha mnie jednak brak ebooka, trochę to oczywiste bo kolorowe ilustracje + tematyka dla dzieci, ale nadal szkoda, mocno szkoda :|
    Dodaję do wishlisty, z chęcią porównam z innym tomiszczem mitów i legend które mam w domu (zapomniałam w tej chwili nazwy, jestem śpiąca)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz miałam styczność z tego typu opowieściami, więc może błędnie postąpiłam traktując je jak europejskie baśnie, a nie jak mity lub legendy.
      Tak jak to napisałaś, to ta baśn nabrała mi teraz sensu XD dzięki!

      Usuń
  7. Chętnie przeczytam, jeśli mi kiedyś wpadnie w łapki, bo bardzo lubię azjatyckie baśnie. Czytałam kiedyś chińskie (niestety nie pamiętam tytułu), ale strasznie mi się podobały. Wrócę tutaj, kiedy przypomni mi się tytuł :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, bo gdy zobaczyłam co recenzujesz myślałam, że znalazłam tytuł dzięki, któremu będę się mogła trochę dokształcić.
    Zastanawiam się, czy ta książka nie jest przygotowana dla młodszego czytelnika. Rysunki są dość infantylne, ale z drugiej strony skoro piszesz, że to nie są zbyt znane baśnie. No nie wiem.
    A baśń, którą opowiadasz jest o tym, że nie trzeba się bać teściowej, tylko teścia, szczególnie gdy dziewczyna jest córeczką tatusia ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam żadnych japońskich baśni i trochę mi szkoda, że nie jest to baśniowe arcydzieło... :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio szukałam jakiejś książki z japonskimi baśniami na prezent (chociaż ostatecznie żadnej nie kupiłam) i te od wydawnictwa Kirin wyglądały dość fajnie. Trochę bez sensu, że były w niej rysunki polskiego autora a nie jakiś oryginalne (?), nie podobają mi się one w ogóle XD. Chociaż może są takie właśnie dla tego, że jest to pozycja dla młodszych ? Jeśli kiedyś najdzie mnie ochota na coś w tym stylu to od Bezpiwrotnek Góry będę się trzymać raczej z daleka :P.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmmm... próbuję znaleźć morał tej historii... Nie stawiaj zbyt dużych oczekiwać? Pasowałoby, ale po co mu ten miecz od diabła?! nieważne... Może po prostu to inna kultura i nie dla nas to ogarnąć :P Co do książki, sama myślałam nad zgłębieniem kultury japońskiej i chętnie sięgnęłabym po jakiś zbiór baśni/ mitologię. Z twojej recenzji wiem, że to na pewno nie będzie ta :P
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. A mi się te rysunki całkiem podobają, jest w nich jakiś charakterystyczny styl i rysunku i coloringu :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Szkoda, że nie trafiła w Twój gust, ja bym przeczytała. Może nie polubiłabym wszystkich, ale coś może by się znalazło.
    A propos: właśnie z satysfakcją nominowałam Cię do mojego Tagu. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)

    -- http://world-chinese-rat.blogspot.com/2016/06/tagi-w-dziwnym-swiecie-7-asian.html --

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.